24 kwietnia 2015

[26] Chapter Twenty-Sixth (First Season)

         Cassandra zatrzymała się i zeszła z motocykla, zdejmując kask, który zawiesiła na kierownicy. Malik zrobił dokładnie to samo. Uważnie przyglądała mu się, kiedy wykonywał poszczególne ruchy. Nie odzywali się do siebie słowem, ale dla niej było to nawet bardziej korzystne niż rozmowa. Ledwo zauważalnie przesunęła dłonią do paska, gdzie miała schowany niewielkich rozmiarów nóż. On miał cierpieć katusze zanim umrze za to, co zrobił Josephine, a ona obiecała tego dopilnować. W ułamku sekundy rzuciła się na niego, od razu zamachując się dłonią z ostrzem.
         Malik w ostatnim momencie zrobił krok do tyłu. Otworzył szeroko oczy, uważnie obserwując kolejne ruchy kobiety. Nie miał zielonego pojęcia, o co jej chodziło. Złapał ją za nadgarstek i mocno przyciągnął do siebie, przez co zderzyli się klatkami piersiowymi. Cassandra popatrzyła z nienawiścią na jego twarz. Chciała się wyrwać, ale to nic nie dało. Mężczyzna przekręcił ich tak, że stanął za nią i przyłożył końcówkę noża do jej gardła, drugą rękę szatynki wyginając za jej plecami. Rozzłoszczona kobieta dmuchnęła na włosy, które opadły na jej oczy i prychnęła pod nosem, wyrażając tym część swojej złości na wszystko dookoła, a w szczególności na siebie. Nienawidziła przegrywać.
-- Puść mnie natychmiast! Nie chcę, żebyś mnie dotykał, rozumiesz?! Masz mnie natychmiast puścić! – Cassandra coraz mocniej szarpała się, przez co nóż przeciął delikatną skórę na jej szyi.
-- Uspokój się. Jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi, nie chcesz mnie zabić! Do cholery przestań się szarpać! – krzyknął, unieruchamiając ją w końcu. Odetchnął głęboko, odciągając ostry przedmiot od ciała kobiety, żeby już nic więcej sobie nim nie zrobiła.
-- Oj nawet nie wiesz, jak bardzo tego chcę, Malik. Od kilku lat jest to moim celem numer jeden w życiu – warknęła, spuszczając głowę. Czuła się pokonana, a było to najgorsze uczucie na świecie. Szczególnie dla kogoś, kto nienawidził przegrywać.
-- Posłuchaj mnie przez chwilę, do jasnej cholery! Chcesz zabić Malika, nie mnie, rozumiesz? Ja nie jestem Malikiem. Jeżeli dasz mi chwilę, to wszystko ci wytłumaczę – mężczyzna zabrał nóż z jej dłoni i wypuścił ją, cofając się od razu kilka kroków w tył. Wiedział doskonale, że może mieć znacznie więcej broni i nie chciał ryzykować.
-- Mów, tylko szybko. Nie mam zamiaru dłużej tracić na ciebie czasu – brązowowłosa podniosła wysoko głowę, krzyżując ręce na klatce piersiowej. W głowie zakodowała sobie, żeby w przyszłości w pełni zaufać instynktowi, który po raz kolejny nie zawiódł jej.
-- Razem z jednym policjantem mam zamiar zniszczyć cały ten gang. On przyszedł do mnie jednej nocy i powiedział, że wyglądam dokładnie tak samo, jak ten cały Malik. Zgodziłem się, bo co miałem zrobić? Chciałem pomóc – wzruszył ramionami, rozkładając ręce z bezsilnością, wymalowaną na twarzy.
-- Dlaczego mam ci wierzyć? – przechyliła głowę na jedną stronę, otwierając szeroko oczy. Mimo wszystko, nie chciała dać mu się podejść w razie, gdyby jednak kłamał. Nie jest pierwszą lepszą z ulicy.
-- Dziś wieczorem idę spotkać się z tym policjantem. Możesz pójść ze mną i dowiedzieć się, jaka jest prawda. Dowiesz się, że nie kłamię – rozłożył bezradnie ręce. Cassandra kiwnęła głową w geście zrozumienia. Podniosła jego kask z ziemi i rzuciła nim w mężczyznę. Popatrzył na nią zdezorientowany, przez co uśmiechnęła się szeroko.
-- Wiesz, może nie masz z Malikiem nic wspólnego poza wyglądem, ale fajnie będzie z tobą wygrać. Przynajmniej przez chwilę poczuję się lepsza od niego, przynajmniej do momentu, w którym nie uświadomię sobie, że jednak nie mam z nim do czynienie – wzruszyła ramionami, odpalając silnik.
~*~
         Kilka godzin później na starym torze zaparkował czarny Cadillac. Oboje siedzieli na trawie i rozmawiali na neutralne tematy. Cassandra dowiedziała się, że ma do czynienia z Danielem Frayem, który zgodził się na współpracę z Jenkinsem tylko dlatego, że obiecał mu pomoc w wykształceniu jakiegoś chłopca, na którego temat nie chciał rozmawiać. Sam nie zarabiał najwięcej w fabryce, przez co podjęcie decyzji w cale nie było trudne.
-- Witaj Cassandro. Spodziewałem się, że zobaczę cię tutaj razem z Danielem. Zawsze byłaś ciekawska i chciałaś dowiedzieć się wszystkiego, co nawet w najmniejszym stopniu nie dotyczy ciebie – zaśmiał się policjant, a ona w odpowiedzi jedynie skinęła głową na powitanie. Nie lubiła tego mężczyzny. Zawsze wydawał jej się nienaturalnie podejrzany, przez co nie chciała wchodzić z nim w żadną bliższą współpracę. Komisarz Fernandez w stu procentach podzielał zdanie szatynki.
-- Szefie udało mi się przekonać ich wszystkich do tego, że straciłem pamięć. Wszystko idzie zgodnie z planem. Wydaje mi się jednak, że powinniśmy to trochę przyspieszyć. Wie szef, w końcu się zorientują, że coś jest nie tak jak powinno – Mulat podrapał się po karku, robiąc nieco niezręczną minę. Policjant spuścił wzrok, zaczynając zastanawiać się nad słowami mężczyzny, a po chwili przytaknął jakby potwierdził swój pomysł, który właśnie przyszedł mu do głowy.
-- Idealnie. Nie martw się. Wszystko mam dokładnie rozplanowane. Ty, Cassandra i jeszcze kilkoro innych gangsterów, którymi teraz kierujesz, pojedziecie na przejażdżkę samochodową. Wyślę kilka radiowozów w rejon, w który się wybierzecie. Na pewno zaczną was ścigać. Przejmiesz stery nad waszym samochodem. Swoją drogą będziesz musiała dopilnować, żeby pozwolili wam jechać razem – wskazała palcem na szatynkę, która tylko kiwnęła głową, przyjmując nowe zadanie. Prawda była taka, że w ogóle nie słuchała tego, co Jenkins przed chwilę do niej powiedział. Była zbyt zajęta myśleniem nad wszystkim, czego przed chwilą się dowiedziała. – W razie jakiegoś niepowodzenia ze strony Daniela musisz go nakierować na właściwe tory. Nic nie może się nie powieść, chyba że chcesz skończyć w grobie.
-- Spokojnie szefie. Na pewno sobie poradzę. Wbrew pozorom nie jestem aż tak ciemny, na jakiego wyglądam – mężczyzna wzruszył ramionami, zakładając kask. Doskonale wiedział, że ich rozmowa właśnie dobiegła końca. Cassie również chciała odjechać, ale w ostatnim momencie powstrzymał ją od tego policjant, łapiąc ja za ramię. Popatrzyła na niego zdziwiona.
-- Detektyw Fernandez kazał mi przekazać, w razie gdybym cię zauważył, że wierzy w ciebie i w to, że dasz radę to zakończyć – Alex posłał kobiecie delikatny uśmiech. Jedyną reakcją z jej strony było kolejne przytaknięcie. Nic więcej nie była w stanie z siebie wykrzesać. Odeszła, odjeżdżając prosto do swojego mieszkania.
~*~
         Leżała na łóżku i kręciła się w każdą możliwą stronę. Kilkanaście razy zdążyła już zamknąć i otworzyć okno, nie mogąc stwierdzić czy jest jej gorąco, czy zimno. Kołdra również niejednokrotnie lądowała na podłodze tylko po to, aby po kilku sekundach pokrywać całe ciało ciemnowłosej. Nie mogła znaleźć odpowiedniej pozycji do zaśnięcia. Jednak najgorsze w tym wszystkim było to, że nie była w stanie uporządkować wszystkich swoich, rozbieganych w różnych kierunkach myśli.
         Raz miała przed oczami siebie i prawdziwego Malika podczas pierwszej i ostatniej nocy, jaką spędzili we dwójkę. Doskonale pamiętała każdy moment tego wieczoru i wiedziała, że nie uda jej się zapomnieć tak szybko, jakby tego chciała. Najlepiej zakodowała w pamięci dotyk gangstera, którego otrzymała wtedy zdecydowanie ponad normę. Jednak on był taki… taki inny, wyjątkowy. Zamknęła oczy, uśmiechając się do siebie jak wariatka. Jednak świadomość szybko do niej wróciła, ścierając uśmiech z twarzy szatynki. Zayna już nie ma. On nie żyje.
         Poderwała się z łóżka i nie bawiąc się w zakładanie czegokolwiek ciepłego, wyszła na balkon, jedynie chwytając po drodze paczkę fajek. Nie mogła znieść świadomości, że ten cholerny facet mógł dla niej zacząć znaczyć cokolwiek. Nie chciała pogodzić się z uczuciem, jakie zapanowało nad nią, kiedy dowiedziała się dzisiaj, że nie rozmawia z Malikiem, a z kimś zupełnie innym. Coś jakby pustka, pomieszana z kompletnym brakiem emocji. Nie wiedziała, ile jeszcze będzie w stanie oszukiwać wszystkich dookoła, jeżeli prawda okaże się na tyle irracjonalna, że zakochała się w swoim największym wrogu. Jednak świadomość tego niechcianego uczucia stawał się dla niej coraz bardziej prawdopodobny i świadomość tego powoli zabijała ją od środka.
         Wyrzuciła puste pudełko po papierosach do kosza na śmieci. Spalenie całej paczki zajęło jej zaledwie pół godziny, a ona dalej potrzebowała nikotyny, żeby się uspokoić. Zaczęła przeszukiwać szafki w kuchni w poszukiwaniu nowego opakowania, ale nie znalazła go. Zaklęła pod nosem. Musi wyjść do kiosku, bo w innym przypadku zwariuje. Zbyt wiele spraw zaśmieca umysł kobiety, żeby mogła położyć się spać. Jutro najprawdopodobniej będzie nieprzytomna. Właśnie dlatego potrzebuje nowej paczki cholernych papierosów, żeby móc zająć nią swoje ręce, myśli i wzrok.
         Stanęła przed lusterkiem, które wisiało w przedpokoju. Miała na sobie czarną bokserkę i dresy w tym samym kolorze. Nie będzie się przebierać – to nie miałoby sensu, ponieważ najbliższy kiosk ruchu, otwarty dwadzieścia cztery godziny na dobę, znajduje się przy następnej przecznicy. Nie jest brudna, ani śmierdząca, więc doszukiwanie się kolejnych przeciwskazań również nie ma najmniejszego sensu. Nie chcąc tracić więcej czasu na zastanawianie się, założyła adidasy, skórzaną kurtkę, którą zapięła pod sama szyję i zamykając za sobą drzwi na klucz, opuściła mieszkanie.
         Szła wolnym krokiem, chcąc jak najbardziej przedłużyć czas ponownego zamknięcia się w swoich czterech ścianach. Odkąd to wszystko się zaczęło nie miała jeszcze tak wielkiej ochoty na zrobienie czegoś, co zaplanował dla niej Malik. Nie miała wtedy zbyt wiele czasu na myślenie o swoich sprawach, co skutecznie pozwalało jej o nich zapomnieć. Schowała ręce do kieszeni, rozglądając się dookoła. Nagle zaczęła żałować, że nie wróciła się do swojej sypialni po telefon, albo przynajmniej jakąś broń. Nie jest teraz bezpieczna ani na Manhattanie, ani w żadnym innym zakątku Nowego Yorku. Przyspieszyła kroku, nagle rezygnując ze spaceru. Musi jak najszybciej załatwić wszystkie swoje sprawy i wrócić do domu, gdzie poczuje choć odrobinę bezpieczeństwa.
-- Spieszy ci się gdzieś, księżniczko? – pisnęła, czując na nadgarstku mocny uścisk. Odwróciła się przodem do napastnika, gotowa na walkę wręcz, jeżeli nie zdąży wcześniej zabić jej w inny sposób. Odetchnęła z ulgą, dostrzegając w ciemności zarys twarzy Liama. Kiedy adrenalina opadła zamachnęła się, ale w ostatnim momencie zdążył uchylić się przed jej ciosem.
-- Payne. Nigdy więcej tego nie rób – mruknęła, przykładając sobie dłoń do serca. Mężczyzna zaśmiał się cicho, kręcąc z niedowierzaniem głową. Nie podejrzewał, że tak łatwo można ją przestraszyć. – A odpowiadając na twoje pytanie. Tak, spieszy mi się. Zapomniałam wcześniej kupić fajki i teraz nie mam ani jednej – rzuciła, ponownie ruszając przed siebie. Liam zaczął iść zaraz obok niej.
-- Wiesz, że zawsze mogłaś zadzwonić. Wysłałbym kogoś, ko zrobiłby to za ciebie. Poza tym w nocy nie powinno się palić, a już tym bardziej łazić po mieście. Szczególnie nie mając ze sobą żadnej broni, albo przynajmniej telefonu, żeby zadzwonić po pomoc – Cass westchnęła ciężko.
-- Nigdy nie miałeś nocy, podczas której nie byłeś w stanie zasnąć chociażby na pięć minut? A kiedy już w końcu zamknąłeś oczy koszmary natychmiast ci je otworzyły – mruknęła, spuszczając na chwilę wzrok. Szybko jednak z powrotem zaczęła patrzeć się przed siebie. – Dzisiaj ja taką mam. Nie mogę przestać myśleć o… o tym wszystkim. Już kilka razy budziłam się z krzykiem, a mój oddech był tak przyspieszony, jakbym przed chwilą przebiegła maraton. Z resztą… Nie ważne. Nie chcę, żeby wyszło, że narzekam.

         Nie mówiąc nic więcej nachyliła się do okienka, znajdującego się na przedzie kiosku i kupiła papierosy. Od razu wyciągnęła jeden, odpaliła go i zaciągnęła się dymem. W końcu mogła poczuć ukojenie, którego od kilku minut tak bardzo jej brakowało. Wzruszyła ramionami, kiedy zauważyła jak Liam patrzy na nią z kpiącym uśmiechem. Nie odzywając się słowem, ruszyła w drogę powrotną do swojego mieszkania. Znalezienie się na miejscu stało się dla niej nowym celem numer jeden.

~*~
9 rozdziałów do końca.
~*~

Skróciłam opowiadanie, bo mi wolno! Sialalalalala!
A tak serio. Połączyłam ostatnie dwa rozdziały, bo były za krótkie i bo tak.
Miałam dodać rozdział jutro, ale jutro jest dzień otwarty w mojej szkole, a później wbijam do koleżanki robić plakat na prawybory prezydenckie w mojej szkole, więc najprawdopodobniej nic mi się nie będzie chciało.
Nawdychałam się dzisiaj farby, spożyłam duże ilości cukru i mam fazę. Siema nara.
No to chyba by było na tyle tego dobrego. Komentujcie, bo lubię czytać wasze komentarze :D
Od przyszłego rozdziału będą one sprawdzane. Mam przynajmniej taką nadzieję. To skomplikowane xd
Pozdrawiam,
Jesica xx

#TQWBff nie bądź taki jedz ślimaki. Skomentuj ktoś na Twitterze. To naprawdę motywuje, a właśnie zaczynam pisać drugą część xD

4 komentarze:

  1. Noo wreszcie się przyznał, że tylko udaje Malika =D Niestety ja nie mieszkam w Lubelskim więc nie skorzystam z twojej oferty ale powodzenia na dniach otwartych :)
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech ona go wyda do cholery! xD
    A propo 2 części, od razu ci mówię, że nie zabraknie ci mnie jako następnej czytelniczki i trzymam kciuki za to, żebyś zebrała dupę i pisała dalej, bo wszyscy kochamy twoją twórczość i urwiemy ci łeb jak nie pociągniesz tego do końca. Tak pięknie ujmę <3 ;*
    ( mimo, że jestem po imprezie, a procenty dalej działają, to pierwsze co, jak odpaliłam laptopa, to weszłam na bloggera, żeby zobaczyć, czy jest u cb rozdział, więc czuj się zaszczycona xDDDD a więc domyśl się, że ja ty bardziej urwę ci łeb jak nas zostawisz nie dokańczając tej historii xD )
    Pyzrowinia morda ;*

    Wiem, że rzadko pisze komentarze, ale jakoś tak wychodzi, postaram się częściej ;./

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu święty nie! Ona aaaaaaaaaa kurwa xd ona NIE MOŻE ich wydać, bo pomimo tego jacy sa to mysle ze ona trochce sie do nich wszystkich juz przywiazala xd prosze nie :c zajebisty:) czekam na nexta :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja wam mówię! Cassie go wyda. Za bardzo lubi chłopaków, żeby ich okłamywać. :)
    A ty zepnij dupcię i myśl co napiszesz w drugiej części! :D Kocham cię po prostu! ♥ I może się powtarzam, ale nie wiem co bym robiła wieczorami gdybyś nie pisała tej historii.
    Do następnego kochana!
    Madzia xx

    OdpowiedzUsuń