"Zaskoczenie jest kwintesencja mego życia, Cley."
~ Jeffrey Ford
"Fizjonomika"
@toocoldforangel wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Mam nadzieję, że nie spóźnione :)
Cassandra
stała tyłem do wejścia i z lekkim uśmiechem przyglądała się widokowi,
rozpościerającemu się za oknem. Ręce miała skrzyżowane na plecach. Zdążyła się
już przyzwyczaić do nowego miejsca zamieszkania. Znalazła nawet swoje miejsce,
do którego zawsze uciekała, kiedy potrzebowała chociaż odrobiny samotności.
Znalazła nowych znajomych, którzy w dość szybkim tempie zajęli miejsce starych,
z którymi już nie utrzymywała kontaktu. Co prawda raz przełamała się i
pojechała do Nowego Yorku, pozamykać wszystkie sprawy. Przez jakiś czas udało
jej się rozmawiać z najlepszą przyjaciółką, ale ona również zastąpiła ją kimś
innym. Na początku nie mogła się przyzwyczaić do faktu, że Katherine nie
odpisuje na jej smsy, jednak szybko zapomniała. Od jakiegoś czasu przychodziło
jej to z zastraszającą łatwością.
Odwróciła
się przodem do wejścia, kiedy tylko usłyszała otwieranie drzwi. Uśmiech szybko
zniknął z twarzy ciemnowłosej, kiedy zobaczyła swojego przełożonego. Był
przygnębiony i nie zapowiadało się, że ma dla niej dobre, pozytywne wieści.
-- Cassandro, cieszę się, że jeszcze
zdążyłem cię złapać. Miałem nadzieję, że zdążymy porozmawiać, zanim całkowicie
zniknę z policyjnego świata, co ma nastąpić już jutro - kobieta otworzyła
szeroko oczy, mierząc Fernandeza zdziwionym spojrzeniem. Nie zrozumiała
zupełnie nic z tego, co do niej przed chwilą powiedział. - Spokojnie, po prostu
odchodzę na emeryturę, w końcu nadszedł i mój czas - zaśmiał się, widząc
przerażenie, malujące się na twarzy szatynki.
-- Ale, panie Fernandez... - ucięła,
zupełnie nie wiedząc, co mogłaby powiedzieć dalej. Zamrugała kilkukrotnie,
rozkładając bezradnie ręce na boki. - Nie może pan tak po prostu zostawić tego
wszystkiego. Przecież sprawa Malika jest jeszcze w toku. Nie poradzimy sobie
bez pana - zaczęła wyrzucać z siebie pojedyncze zdania, chodząc w tę i z
powrotem po pomieszczeniu. Ten zupełnie normalny dzień zdecydowanie nie mógł
mieć gorszego zakończenia.
-- Spokojnie Cassandro. Wszystkie
dokumenty znajdziesz w tym pomieszczeniu. Zapisałem w nich wszystko, co wiem na
temat Malika i jego gangu. Zbierałem te informacje przez wszystkie lata swojej
kariery, odkąd po raz pierwszy zetknąłem się z jego ojcem. Teraz to wszystko
przekazuję tobie. Od dziś jesteś inspektorem i nie przyjmuję odmowy z twojej
strony. Wiem, że ten awans jest dla ciebie zaskoczeniem, ale szybko
przyzwyczaisz się do swojej pozycji. Tylko tobie w pełni ufam i jestem w stanie
powierzyć to wszystko - kobieta podeszła do drewnianego krzesła. stojącego przy
mahoniowym biurku i opadła na nie bezwładnie. To wszystko, co przed chwilą
powiedział Fernandez. To była dla niej dosłownie czarna magia. Nie chciała
wierzyć, że po raz kolejny była zmuszona do zamknięcia jakiegoś rozdziału w
swoim życiu. Przecież tak niedawno musiała pogodzić się z zapomnieniem o
najważniejszych dotychczas osobach.
-- Muszę... Muszę odmówić. Bycie
inspektorem to dla mnie za wiele. Te wszystkie papiery, którymi się pan
zajmował... Ja nie będę w stanie tego ogarnąć nawet w połowie. Zostałam
policjantką tylko dlatego, że chciałam walczyć w imieniu prawa, ja nie nadaję
się do papierkowej roboty - jąkała się, pochylając się mocno do przodu. Wplotła
palce we włosy i wpatrując się pustym wzrokiem w ścianę na przeciwko, zaczęła
ciągnąć za nie z całej siły. Czuła, że głowa jej zaraz eksploduje. Spędziła
dzisiaj dużo czasu przed komputerem, pisząc szczegółowy raport na temat akcji
sprzed kilku dni, do czego nie była przyzwyczajona. To również musiało się
przyczynić do bólu, rodzącego się gdzieś z tyłu głowy kobiety.
-- Spokojnie, przewidziałem taka
odpowiedź. Będziesz mogła przekazać pisanie wszystkich sprawozdań jednemu ze
swoich podwładnych. Znam wielu takich, którzy z chęcią przejmą takie
stanowisko. A na swoje miejsce będziesz mogła przenieść Samuela. Jest twoim przyjacielem,
na pewno ci nie odmówi - zaśmiał się po raz kolejny. Pokręciła energicznie
głową, podnosząc się z siedzenia. Musiała jak najszybciej dotrzeć do swojego
mieszkania, żeby móc wziąć prysznic i położyć się spać. - A teraz, chciałbym
cię prosić, żebyś odprowadziła mnie do samochodu. Dziwnie będzie mi z myślą, że
po raz ostatni opuszczam to miejsce po ciężkim dniu pracy - kiwnęła głową,
otwierając drzwi, w których przodem przepuściła swojego, byłego już,
przełożonego.
Drogę
do windy pokonali w zupełnym milczeniu. Nie odpowiadali nawet na pożegnania ze
strony mijanych przez nich współpracowników. Byli zbyt skupieni na swoich
chaotycznych myślach. Dopiero, kiedy zjeżdżali na dół, napiętą atmosferę w
niewielkim pomieszczeniu, postanowił przerwać Fernandez. Miał już dość
patrzenia na Cassandrę, która wydawała się być coraz bardziej podenerwowana z
powodu niespodziewanego objęcia nowej funkcji na komisariacie.
-- Przestań się wreszcie zadręczać.
Jesteś najlepszą policjantką, z jaką dane mi było współpracować. Pomimo swojego
młodego wieku, osiągnęłaś już tak wiele. Nie jeden starszy facet zazdrości ci
sukcesów. Jestem pewien, że odnajdziesz się w nowej roli. Bycie inspektorem w
cale nie jest takie złe, na jakie wygląda, uwierz w moje słowa. I pamiętaj, że
nigdy nie zrobiłbym ci czegoś, czego później moglibyśmy żałować oboje -
uśmiechnął się do niej pokrzepiająco i dotknął delikatnie jej dłoni. Zacisnęła
wargi w wąską kreskę, odwracając wzrok od mężczyzny. On w nią wierzył, ale ona
nie ufała samej sobie. Zbyt wiele razy przekonała się, że nie może tego zrobić.
Była nieprzewidywalna i jedna myśl, jedna sugestia ze strony drugiego człowieka
mogła spowodować, że przestałaby logicznie myśleć, dając wściekłości
przezwyciężyć zdrowy rozsądek.
Wyszli
z windy, kierując swoje kroki prosto do garażu. Szybko jednak zatrzymali się i
z niedowierzaniem patrzyli prosto przed siebie. Jako pierwsza zdolność myślenia
odzyskała Cassandra. Sięgnęła do kabury i wydobyła z niej pistolet.
Wyprostowała ręce, mierząc prosto w mężczyznę, stojącego na przeciwko. Nie
mogła uwierzyć, że zobaczyła go tutaj, w Los Angeles, a podczas kilkudniowego
pobytu w Nowym Yorku nie miała okazji wpaść na niego.
-- Ręce do góry - krzyknęła, zwracając
na siebie uwagę ochroniarzy, który pilnowali wejścia na komisariat. Oni również
zaczęli celować prosto w czarnowłosego, który uśmiechał się kpiąco, patrząc
prosto w oczy ciemnowłosej. Bawił się doskonale. Była pewna. W końcu uwielbiał
wprowadzać zamęt tam, gdzie aktualnie przebywał. - Powiedziałam ręce do góry,
Malik! - podeszła jeszcze kilka kroków do przodu, nawet na chwilę nie
opuszczając broni. Nie mogła spuścić z niego celownika. To był Malik, najgorszy
przestępca, z jakim kiedykolwiek miała do czynienia. Na pewno chwila jej
nieuwagi skończyłaby sie jego ucieczką. Nie dopuści już do tego. Nie po tym, co
jej zrobił i z czym musiała się tak długo męczyć.
-- Spokojnie, Cassie. Przecież nigdzie się nie wybieram. Przyszedłem tylko porozmawiać. Zazwyczaj, kiedy ktoś przychodzi
w odwiedziny uprzejmi gospodarze powinni zaproponować gościowi kawę lub
herbatę. Widzę jednak, że wasza gościna jest zupełnie inna, ciekawsza - zaśmiał
się, wykonując wcześniejsze polecenie szatynki. Mimo wszystko nie chciał
skończyć na środku pomieszczenia z dziurą po postrzale między oczami. Była do
tego zdolna i on doskonale o tym wiedział. W końcu zdążył ją poznać.
-- Zamknij się i na kolana - podeszła
jeszcze bliżej. Gdyby mocniej wyciągnęła ręce przed siebie, na pewno dotknęłaby
pistoletem jego klatki piersiowej. Pokręcił głową z dezaprobatą i nie
przestając patrzeć jej w oczy opadł na kolana. Nie musiał długo czekać na to,
aż ktoś zepnie jego nadgarstki za pomocą kajdanków. Jeżeli dobrze pamiętał
zrobił to najlepszy przyjaciel Cassandry. Po jej odejściu dużo dowiedział się
na jej temat. Zasięgnął języka u wielu znajomych, pogrzebał tu i ówdzie...
-- Nie wiedziałem, że lubisz na ostro,
Diablico - zaśmiał się po raz kolejny, nawet na chwile nie przestając patrzeć
jej prosto w oczy. Ona też nie chciała przerywać ich kontaktu wzrokowego.
Walczyła z nim w ten sposób, a każda walka była dla niej czymś wyjątkowym.
-- Po prostu się zamknij, Malik.
Pouczam cię, że nie musisz mówić niczego, co mogłoby cię obciążyć. W twoim
przypadku każde słowo jest złe, więc po prostu się zamknij i nie wkurwiaj mnie
jeszcze bardziej.
Mulat
w szybkim tempie został przeprowadzony do pokoju przesłuchań. Fernandez i
Willson szli zaraz za nim. Kobieta klęła w myślach na wszystko, na czym tylko
świat stoi. Ten cholerny facet za każdym razem ściągał ze sobą całą masę
problemów, z którymi ona będzie musiała się męczyć. Tak było jeszcze zanim
postanowiła go zabić i na pewno w przeciągu kilku lat nic sie nie zmieniło.
Ludzie, jak on nie potrafią się zmieniać.
Chociaż
na samą myśl, że stała tak blisko niego poczuła przyjemne mrowienie w
podbrzuszu. Przez to była jeszcze bardziej wściekła. Na niego, na siebie i na
cały świat dookoła.
~*~
Czarnowłosy
został posadzony w niewielkim pomieszczeniu, którego jedna ściana została
zastąpiona przez lustro weneckie. Za nim stanęła Cassie, a po jego drugiej
stronie, na przeciwko Zayna usiadł Fernandez. Od razu wiedziała, że tak będzie.
Nie pozwoliłby jej rozmawiać z nim sam na sam. Pomimo tego, że jeszcze niecałe
piętnaście minut wcześniej postanowił osobiście przekazać wszystko, co dotyczy
właśnie jego. Fernandez nie chciał, żeby przeżywała swoje koszmary po raz
kolejny. Traktował ją jak córkę, której nigdy nie miał. Była mu za to
wdzięczna. Ale zawód, spowodowany tym, że jednak nie do końca darzył ją
zaufaniem, pozostał.
Skrzyżowała
ręce za plecami, uważnie śledząc wzrokiem sylwetkę gangstera. Nie zmienił się
nawet odrobinę. Cały czas wyglądał tak, jak go zapamiętała. Wysoki, ciemna
karnacja, włosy ułożone na żel i te oczy. Jedyne oczy na świecie, które nie
wyrażały żadnej emocji. Tak bardzo mu ich zazdrościła. Zarys idealnych mięśni,
które były skutkiem długich godzin, spędzonych na siłowni, widać było spod
białej koszulki, jaką założył pod skórzaną kurtkę. Uda napięły się, kiedy
skrzyżował nogi pod stołem i naciągnęły czarne spodnie. Nawet w tak
nieeleganckiej pozycji i w prostym ubraniu wyglądał jak obraz marzeń nie jednej
kobiety na świecie. Nawet jej marzeń.
-- Jest coś specjalnego, co chciałeś
nam przekazać osobiście, zjawiając się na naszym komisariacie? - rozpoczął
Fernandez. Cassandra skupiła się na postawie Malika. Był zupełnie wyluzowany,
jakby nie obchodziło go to, że za chwilę może skończyć w więzieniu i juz nigdy
więcej nie opuścić jego murów. W końcu w Stanach Zjednoczonych kara śmierci w
dalszym ciągu była praktykowana. Co prawda tylko w najgorszych przypadkach, ale
czy on nie zaliczał się właśnie do nich?
-- Chciałem negocjować - uśmiech na
twarzy Mulata powiększył się kilkukrotnie. Zauważyła, że bardzo bawią go jego
ostatnie słowa i w cale mu się nie dziwiła. Malik nigdy nie negocjuje. On po
prostu bierze to, co go interesuje i wraca do swojego domu. - Jeżeli oczyścicie
mnie ze wszystkich zarzutów, zarówno tych z Europy, Ameryki, jak i całej reszty
świata, to jestem w stanie podać wam wszystkie informacje na temat moich
współpracowników - rzucił luźno, jakby właśnie rozmawiali o pogodzie. Jego
wzrok przez cały czas uciekał w kierunku weneckiego lustra, jakie oddzielało go
od Cassandry. Doskonale wiedział, że tam stała. W końcu przyszła razem z nimi.
Nie mógł się od tego powstrzymać.
Kiedy
zobaczył ją po raz pierwszy od dwóch lat, z czystym sumieniem mógł powiedzieć,
że zmieniła się od ich ostatniego spotkania. Włosy stały sie o ton ciemniejsze.
Na skórze kobiety przybyło opalenizny, co sprawiło, że stała się jeszcze
bardziej seksowna i pociągająca. Schudła, co akurat nie za bardzo mu pasowało,
ponieważ na pewno nie było to dla niej zdrowe. Nie był jakimś pieprzonym
lekarzem, ale zapadnięte kości policzkowe, odstające żebra i pulsujące w
niektórych miejscach mięśnie, na pewno nie były oznaką dobrych zmian w
wyglądzie kobiety.
-- Żądasz ode mnie czegoś niemożliwego
i doskonale zdajesz sobie z tego sprawę. Jedynym, co mogę dla ciebie zrobić, to
jedynie zapewnić cię o lżejszym wyroku, jeżeli tylko będziesz współpracować i
powiesz wszystko, co wiesz - inspektor Fernandez pochylił się do przodu.
Opierając ręce na stoliku, złączył dłonie i zaczął bawić się swoimi palcami.
Patrzył prosto na Malika, a on dalej nie spuszczał spojrzenia ze szklanej
powierzchni. Cassie przygryzła dolną wargę. Chciała krzyknąć, żeby się zgodził.
Miała tyle pomysłów, jak mogłaby mu pomóc. Przyszykowała sobie nawet przemowę o
tym, jaki kretynem musiał być, przychodząc na komisariat zupełnie sam.
Wiedziała jednak, że żadnej z tych rzeczy nie będzie mogła zrobić. Chociażby
nie wiem, jak chciała go uratować. On był gangsterem, ona policjantką. Byli jak
biały i czarny, dobro i zło, dzień i noc... Wspólna przyszłość na pewno nie
była im pisana i oboje musieli się z tym pogodzić.
-- W takim razie ze współpracy nici -
Mulat wzruszył obojętnie ramionami, ściągając brwi. Odwrócił wzrok na Marca. -
Nie mam zamiaru zdradzać moich ludzi tylko dlatego, że dostanę lżejszy wyrok.
Chciałem zejść na waszą ścieżkę, dobra i prawości, ale wy mi to uniemożliwiacie
- zrobił bezradną minę, kręcąc głową. Wiedziała, że prawda jest zupełnie inna.
On musiał mieć jakiś szemrany interes w tym, że samodzielnie pokazał się w
miejscu, w którym nigdy wcześniej nie był i na pewno nie byłby, gdyby nie jego
głupota.
-- Wiesz, co to oznacza? Wiesz, na
jaki wyrok samodzielnie się skazujesz? - kiwnął głową, nie przestając patrzeć w
oczy policjanta. W ten sposób miał zamiar pokazać mu, że w cale nie boi sie
słów, które ma zamiar wypowiedzieć. Willson poczuła jak jej policzki zaczynają
robić sie mokre wbrew jej woli. Zasłoniła usta dłonią, powstrzymując w ten
sposób głośny szloch. Cofnęła się kilka kroków do tyłu, kręcąc energicznie
głową. - Sąd zdecyduje o dacie twojej egzekucji.
Kobieta
poczuła się, jakby całe życie z niej odpłynęło. Czarne plamy, które tak bardzo
często widywała w przeszłości, kiedy to udawała wiernego członka gangu Malika,
znów pojawiły sie w jej oczach. Pamięta męski krzyk. Najprawdopodobniej ktoś z
policjantów zauważył na kamerze, co się z nią dzieje. Głośny trzask drzwi,
kiedy ktoś wpadł do pomieszczenia. A później był juz tylko przeszywający ból
spowodowany upadkiem i zderzeniem z twardą podłogą.
~*~
Siedział
w celi, w której miał spędzić noc. Zaprowadzili go tutaj zaraz po skończonym
przesłuchaniu. Cały czas zastanawiał się, co upadło za lustrem weneckim.
Pamiętał kilka podniesionych głosów; a może to były krzyki? Sam już nie
wiedział. Przecież ściana na pewno musiała być chociaż w najmniejszym stopniu
wyciszona. Miał tylko nadzieję, że to nie miało żadnego związku z Cassandrą. Przecież
tyle czasu włożył w ochronę jej. Tyle ludzi z jego gangu poświęciło się, żeby
ją obronić. Nie mogła w kilka minut zaprzepaścić ich ofiary. Byłaby
niewdzięcznicą, a to przecież nawet w najmniejszym stopniu nie pasowało mu do
grzecznej pani policjant, jaką zdążył poznać, udając kogoś kim nie był.
Uśmiechnął
się do siebie na wspomnienie tego, jak śmiała się w jego towarzystwie. Często
opowiadał jej kawały, albo wyimaginowane, śmieszne anegdoty z życia Daniela,
chcąc chociaż przez chwilę posłuchać śmiechu szatynki. Potrząsnął energicznie głową. Miał zapomnieć, nie rozpamiętywać.
Wierzył
w to, że Louisowi, Liamowi i Niallowi uda się ją odciągnąć od tego wszystkiego,
co planują. Nie mogła brać w tym najmniejszego udziału. Istniało zbyt duże
prawdopodobieństwo, że ktoś mógłby zrobić jej krzywdę. Dużo większą niż on
sam...
~*~
No hej.
Obiecałam rozdział jutro, ale jutro będę zakuwać na kartkówkę z geografii, więc raczej nie znajdę chwili nawet na dodanie głupiego rozdziału.
Sprawdziłam dzisiaj kalendarz roku szkolnego i był to największy błąd, jaki mogłam popełnić w życiu. Otóż dowiedziałam się, że w październiku, czy tam listopadzie, piszę próbną maturę. Oprócz tego, że nic nie umiem i na pewno nic nie zaliczę nawet na magiczne 30 procent - jest moc :) A samą matmę piszę prawdopodobnie 1 czerwca, z tego co zrozumiałam. Życie ssie.
Jeszcze coś miałam napisać, ale nie pamiętam... Jestem za bardzo zmęczona, żeby myśleć. 8 matematyk, 5 geografii i 4 fizyki tygodniowo to zdecydowanie za dużo. Nie, żebym miała coś do matmy, albo fizyki, ale geografia <<<
Dobra, nie będę się już rozwijać.
Rozdział za dwa tygodnie - mam napisanych tylko 11, przez co nie mogę się jakoś za bardzo produkować, bo nie mam pojęcia, kiedy będę miała czas, żeby cokolwiek dopisać. Mam nadzieję, że zrozumiecie.
See me again,
Evansik xox
Czarna Dama również na Tweeterze - wejdź i skomentuj z #TQWBff ;)
Nie wierzę, że Malik z własnej woli oddał się policji.... Znowu coś kombinuje... Przecież to oczywiste, że zwieje z tego więzienia szybciej niż się w nim pojawił.
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci tej matury i w ogóle. Ja w tym roku przygotowuje się do egzaminów gimnazjalnych. Wiem, że to coś kompletnie innego i nie tak strasznego jak matura ale stresik jest :/
Do następnego Skarbie <3
jeju cudownie piszesz <3 już się nie mogę doczekać następnego :D
OdpowiedzUsuńno wiesz ty co?!
OdpowiedzUsuńBlog zaisty ale żeby w takim momencie?
cudo <<<<<3
OdpowiedzUsuń