7 lutego 2015

[10] Chapter Tenth (First Season)

Bywają takie dni i noce, które zmieniają wszystko. Bywają takie rozmowy, które są w stanie wywrócić do góry nogami cały nasz świat. Nie możemy ich przewidzieć. Nie możemy się na nie przygotować. Czyhają gdzieś, zapisane w łańcuchy pozornych przypadków, nieuchronne jak świt po ciemności. ~ Anna Onichimowska
Cassandra weszła do swojego mieszkania, od razu zamykając za sobą wejście. Nie miała już na nic siły. Ostatnie przeżycia zdecydowanie zbyt wiele ją kosztowały. Nie miała siły już na nic więcej, jak sen. Postanowiła skorzystać z tego, że Malik już na pewno dzisiaj nigdzie jej nie wyśle i przespać resztę dnia. Zdjęła z siebie skórzaną kurtkę, która wydawała się ważyć wręcz tonę. Przerzuciła ją przez oparcie fotela i włączyła telewizor. Muzyka od razu wypełniła pomieszczenie. Uśmiechnęła się do siebie blado, kierując się po schodach na górę. Prysznic. Musi poczuć na sobie wodę, bo dłużej nie wytrzyma.

~*~

Ubrana w satynową koszulę nocną i majtki, wycierając włosy, podeszła do drzwi, klnąc na wszystko, na czym tylko stoi świat. Podejrzewała, kogo może w nich zobaczyć i wiedziała, że nie będzie z tego powodu zbyt zadowolona. Naprawdę liczyła na to, że Zayn chociaż ten jeden raz ją zrozumie i pozwoli jej odsapnąć. Powoli zaczynała żałować, że wplątała się w to wszystko. Przecież równie dobrze mogła go zabić, nie sprzymierzając się z nim. Gdyby tylko posłuchała rady swojego przełożonego… Ale on musiała zrobić po swojemu.

         Zdjęła szlafrok, wiszący na wieszaku w przedpokoju i zarzuciła go na ramiona, szczelnie się nim owijając. Zakrywał całe jej ciało aż do połowy uda. Niby niewiele, ale zawsze coś. Odetchnęła głęboko, odrzucając ręcznik na bok. Nie zwracała uwagi na to, że była kompletne rozczochrana. Położyła dłoń na klamce i zamaszystym ruchem tworzyła drzwi. Nawet w najdziwniejszych scenariuszach nie była w stanie przewidzieć tego, co zobaczyła.

-- Wpuścisz mnie, czy mam sobie iść? – delikatny uśmiech wkradł się na usta Zayna. Cass otworzyła usta, ale bardzo szybko je zamknęła. Stał przed nią. Tak po prostu stał przed nią w skórzanej kurtce, białej koszulce i czarny, dżinsowych spodniach, trzymając w jednej dłoni butelkę półsłodkiego wina, a w drugiej dwie paczki chipsów. Potrząsnęła głową, zdając sobie sprawę z tego, że bezczelnie się na niego gapi i spuściła ją, zakrywając rozczochranymi włosami zróżowione policzki. Przesunęła się o krok do tyłu, robiąc mu przejście, a kiedy znalazł się już w środku, zamknęła za nim wejście.

- Daj mi chwilę. Muszę iść do łazienki – mruknęła, znikając za innym rzejściem. Mulas zaśmiał się cicho, wchodząc do kuchni. Wyszukał w szafkach dwie miski, do których przesypał zawartość plastikowych paczek. Za pomoc korkociągu otworzył wino, nalewając jego niewielką ilość do kryształowych lampek. Zaniósł to wszystko do salonu i postawił na szklanym stoliku. Usiadł na jedne z kanap, czekając już tylko na Cassandrę.

~*~

         Szatynka stała przed lusterkiem, rozczesując włosy. Strasznie żałowała, że nie wybrała łazienki na piętrze. Tam przynajmniej mogłaby przejść szybko do swojego pokoju i znaleźć jakieś ubrania, którymi mogłaby się zakryć bardziej niż szlafrokiem. Odetchnęła głęboko i wyszła ze swojej „kryjówki”. Wiedziała, że jeśli będzie tam dłużej siedzieć, to nie opędzi się od złośliwych komentarzy na ten temat. Jedyne, co zrobiła, to mocniej przewiązała pasek i z wysoko podniesioną głową ruszyła do salonu.

-- Przyszedłeś do mnie w jakiejś konkretnej sprawie, więc możesz już mówić. Najprawdopodobniej będę potrzebowała odrobiny czasu, aby się do tego przygotować – rzuciła, stając nad nim i krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. Zdziwiło ją to, co zobaczyła w swoim salonie, ale starała się zupełnie nie zwracać na to uwagi.

-- Nie przyszedłem tu w żadnej, konkretnej sprawie. Po prostu chciałem z tobą pogadać, jak facet z facetem – mężczyzna chwycił jedną lampkę i zamoczył lekko usta w czerwonej cieczy. Nigdy wcześniej nie dane mu było pić wina półsłodkiego.

-- Nie uważasz, że to może być trochę trudne? – na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech. Kiedy wzrok Cassandry zatrzymał się na chipsach poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku, zdając sobie sprawę, ile czasu minęło od ostatniego razu, kiedy cokolwiek jadła.

-- Rozmawianie ze mną nie jet wbrew pozorom takie trudne. Potrafię to robić normalnie. Siadaj i sama się przekonaj – zaśmiał się, poklepując miejsce na kanapie obok siebie. Szatynka, po kilkusekundowej chwili zawahania, zajęła wskazane przez niego miejsce. Założyła nogę na nogę i położyła na kolanie obie, złączone ze sobą dłonie. Czuła się nieznacznie pewniej, kiedy siedziała w ten sposób.

-- Wiesz, bardziej chodziło mi o to, że nie jestem facetem – mruknęła, patrząc prosto na miski z przekąskami. Nienawidziła się za to, że nie chciała dawać mu żadnej satysfakcji z jego przyjścia.

-- No już, bierz. Przecież niczego nie zatrułem. Nie zdążyłbym – parsknął, podając jej jedno z naczyń. Popatrzyła na niego z chęcią mordu, wyraźnie widoczną w oczach, ale głód zwyciężył. Chwyciła przedmiot, , stawiając go sobie na udzie i zaczęła powoli jeść. Nie chciała do końca się przed nim skompromitować. – Nigdy wcześniej nie miałem okazji pić półsłodkiego wina. Kiedy dzisiaj stałem w sklepie stwierdziłem, że zawsze musi być ten pierwszy raz i właśnie dlatego postanowiłem zaryzykować – powiedział pierwsze, co mu ślina na język przyniosła. Cass przechyliła głowę, przyglądając mu się uważnie. Nie spodziewała się takiego wyznania z jego ust, ale postanowiła nie psuć atmosfery, jaka zaczęła się między nimi tworzyć. Za bardzo jej się to podobało i jednocześnie przerażało.

-- Uwielbiam wino półsłodkie. Nie ważne czy białe, czy czerwone. Szczerze powiedziawszy za innym nie przepadam, ale ty nie wyglądasz mi na konesera tego trunku – zmrużyła oczy. Zayn pokręcił głową z rozbawieniem.

-- Masz bardzo ładne oczy. Mają niesamowicie intensywny kolor – powiedział, delikatnie odgarniając jej za ucho jedno pasmo włosów. Obiecał sobie, że dziś postara się być mniej nieczułym dupkiem. Ale tylko przez tych kilka godzin, które planował spędzić z nią. Nie wiedział, dlaczego tak bardzo mu na tym zależało. Mógł się jedynie domyślać i właśnie dlatego chciał w to brnąć. Był ciekawy nowych doświadczeń i nie zamierzał z nich rezygnować.

-- Takie zwyczajne – zarumieniona kobieta spuściła wzrok. Nie odsunęła jednak głowy, kiedy zaczął delikatnie gładzić jej policzek kciukiem. Była jak sparaliżowana.

         Nigdy nie spodziewała się, że spędzi z nim chociaż jeden wieczór, nie polegający na wydawaniu przez niego rozkazów. Po prostu rozmawiali. Żadnych podtekstów, żadnych wyzwisk, po prostu wymiana zdań, poglądów. Cassandra nawet nie zauważyła, kiedy oparła głowę o jego ramię, a w chwilę później zasnęła.

~*~
Na sam początek chciałam przeprosić za to, że dodaję rozdział tak strasznie późno. Prawda jest taka, że przed chwilą skończyłam go pisać. Poprzedni usunęłam wczoraj, bo był jeszcze gorszy niż ten. Wiem, że jest krótki i wręcz beznadziejny, ale na nic lepszego mnie aktualnie nie stać.
Nie wiem, jak to teraz będzie. Chciałabym zacząć publikować kolejne rozdziały co tydzień, ale nie wiem, czy dam radę pisać kolejne tak szybko. Co prawda mam jeszcze czternaście czy piętnaście, ale to naprawdę niewiele. Życie mi się sypie i jedyne, o czym teraz marzę, to położyć się i nigdy więcej nie obudzić. Gdyby nie liquid to wyglądałoby to jeszcze gorzej.
No, ale nie będę was zatruwać moją sytuacją. Pewnie i tak wam to nie potrzebne.
No to do zobaczenia za tydzień (PROLOG NA BLACK ANGEL),
Jesica xxx
P.S. Jeżeli znalazłby się ktoś, kto chciałby betować moje rozdziały na nowym opowiadaniu, to proszę o kontakt: GG: 1220763 e-mail: evans.jesica@gmail.com

2 komentarze:

  1. Krótki i nudny ale rozumiem. Masz problemy, każdy je ma. Jak się z nimi uporasz to będziesz pisać. Dla takiego opowiadania warto czekać :)
    Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń