5 maja 2015

[29] Chapter Twenty-Nineth (First Season)

Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, gdy nasze skrzydła zapomniały jak latać ~ Autor Nieznany

         Cassandra siedziała w swoim mieszkaniu i uważnie śledziła wzrokiem gips, który miała na ręce. Okazało się, że po bliższym spotkaniu z kokpitem w samochodzie, prowadzonym przez Daniela, złamała nadgarstek i uszkodziła kość w dłoni. Nie mogła zrozumieć, jak tak mały wypadek mógł spowodować aż tak duże obrażenia jej ciała. Dla niej to było kompletnie bez sensu.

         Była zmęczona po nieprzespanej nocy, ale nie mogła zasnąć. Cały czas zaprzątała sobie głowę sytuacją, jaka miała miejsce w szpitalu. Pieprzony doktor myślał, że dostanie jakąś wysoką nagrodę na za powiadomienie policji o jej miejscu pobytu. Miała nadzieję, że Fernandez odpowiednio zajmie się nagrodzeniem go. W końcu nie udało mu się przetrzymać jej do momentu przybycia gliniarzy. Uśmiechnęła się do siebie. Jej przełożony na pewno da mu popalić.

         Podniosła się z łóżka i podeszła do okna. Za kilka minut miał do niej przyjść Samuel. Już dawno nie widziała się z przyjacielem, którego wyjątkowo jej brakowało. Wiedziała, że ma do przekazania kilka ważnych informacji, ale podejrzewała, że zostanie dłużej niż zaplanował mu to komisarz. Zbyt długo nie mieli ze sobą jakiegokolwiek kontaktu, żeby zakończyć spotkanie na kilku suchych faktach. Nie zdziwiłaby się, gdyby blondyn przytargał ze sobą całą reklamówkę alkoholu. Jednak ona nie mogła mieć w swoim organizmie ani procenta. Musi być gotowa do pomocy Danielowi, kiedy on będzie tego potrzebował. Wczoraj, obserwując nocną panoramę Nowego Yorku podjęła ostateczną decyzję. Malika już nie ma, więc jego gang i tak nie przetrwa długo. Lepiej skończyć z tym wszystkim zanim chłopaki narobią sobie kłopotów i ktoś ich zabije. Są doskonałymi gangsterami. Na pewno znajdą miejsce w innych grupach przestępczych. A ona wyjedzie i już nigdy więcej nie będą mieli ze sobą nic wspólnego. Bolało, bo zdążyła się już przyzwyczaić do ich obecności w jej szarym dotąd życiu. Znajomość z nimi wnosiła do niego odrobinę dreszczyku i chociaż zostawiała na ciele kobiety wyraźne pamiątki, to i tak niczego nie żałowała. Uśmiechnęła się do siebie, delikatnie przejeżdżając palcami po policzku. Pod opuszkami palców poczuła niewielkie uwypuklenie. Blizna po pierwszym spotkaniu z Zaynem.

         Z zamyślenia wyrwało ją głośne pukanie do drzwi. Z szerokim uśmiechem na twarzy powędrowała w kierunku wejścia i bez patrzenia przez wizjer otworzyła drzwi. Zdziwiła się, w wejściu zastając całą masę pudełek z jedzeniem. Jednak kiedy weszły do wnętrza mieszkania dostrzegła za nimi blondyna. Zamknęła drzwi na zamek i zaczęła się głośno śmiać, kiedy Samuel odłożył wszystkie pakunki na stół w kuchni.

-- Nie rozumiem, co cię tak bawi. Po prostu przyniosłem nam prowiant na kolejne kilka godzin. I jeżeli myślisz, że nie uda nam się tego wszystkiego wciągnąć, to zdecydowanie wątpisz w nasze możliwości - chłopak uśmiechnął się szeroko, rozkładając ręce na boki. Cass bez zawahania rzuciła się w jego ramiona i mocno przyciągnęła go do siebie. Był od niej znacznie większy, przez co musiała stanąć na palcach, aby być w stanie objąć jego szyję swoimi rekami. Poczuła mocny uścisk w talii, jeszcze mocniej przyciągający ją do ciała jasnowłosego. - Tęskniłem za tobą, Cassie.

-- Ja za tobą też, Sam - zaśmiała się, wiedząc, że takie wyznania nie często wydobywają się z ust jej współpracownika. Odsunęła się od niego powoli i spojrzała na wszystko, co przyniósł. Zarumieniła się delikatnie, kiedy z jej brzucha wydobyło się głośne burczenie. Zdecydowanie zbyt dawno niczego nie jadła, żeby teraz widok jedzenia nie wywarł na jej żołądku żadnego wrażenia.

-- Wiedziałem, że sprawię ci przyjemność, przynosząc to żarcie - chłopak popatrzył na swoją towarzyszkę z kpiną, widocznie wymalowaną na twarzy. Chwycił dwa pudełka i udał się w kierunku salonu. Doskonale wiedział, że może czuć się jak u siebie, a Cassandra nawet nie zwróci na to uwagi. Byli przyjaciółmi, a to świadczyło o wielu rzeczach. Między innymi o zaufaniu do drugiej osoby,

-- Masz już jakieś plany na dzisiejszy dzień, czy stawiasz raczej na cos spontanicznego? Bo wiesz, nie za bardzo mogę wychodzić gdzieś z domu. Czekam na bardzo ważny telefon od swojego aktualnego pracodawcy i jeżeli otrzymam go dzisiaj, to raczej będę musiała się u niego natychmiast pojawić.

-- Spokojnie, wszystko ogarniemy. Najpierw zjemy obiad i porozmawiamy o sprawach zawodowych. Posiadam wiele pytań i jak mniemam, odpowiedzi na twoje. Kiedy już skończymy, obejrzymy filmy, które wypożyczyłem w naszym ulubionym miejscu. Nie odpuszczę ci również opowiedzenia o tym, co musiałaś przeżywać przez ostatnich kilka miesięcy i upicia się przy tym - uśmiechną się szeroko, rozkładając się na kanapie. - I nie waż mi się odzywać. Załatwiłem wszystko z Jenkinsem. Powiedział, że dzisiaj możesz robić co chcesz, a ten cały Fray nie namiesza ci w planach.

-- Czy o tym, co zamierza zrobić Jenkins wiedzieli wszyscy, tylko nie ja? - burczy cicho pod nosem, zajmując miejsce obok blondyna. Chwyciła sałatkę grecką, która była jej ulubionym daniem i otworzyła plastikowe pudełko. Wydobyła z niego biały widelec, którym zaczęła jeść swój pierwszy od dawna obiad.

-- W pewnym sensie, nikt o tym nie wie. Jenkins kontaktował się tylko z Fernandezem, a ten powiedział mu o tym, co robisz. Szczerze powiedziawszy Axel nie był jakoś za bardzo zadowolony z faktu, że ktokolwiek oprócz niego postanowił ingerować w gang Malika. Wyglądał jakby ledwo powstrzymywał złość, ale zauważyłem to tylko ja, więc może tylko mi się wydawało - wzruszył obojętnie ramionami. - Uprzedzając twoje pytanie, byłem w tym pokoju, kiedy rozmawiali. Kontynuując, Jenkins powiedział, że na pewno mu się na coś przydasz i poszedł do swojego biura. Następnego dnia w pracy go nie było. No i nie do końca wyjaśnił, jak zamierza podmienić Malika - w pomieszczeniu zapanowała zupełna cisza. Do Cassandry nie docierały nawet dźwięki telewizora. Zmarszczka na jej czole wskazywała na to, że zastanawiała się nad ostatnimi słowami przyjaciela.

         Miała mętlik w głowie. Uświadomiła sobie, że przecież ona również nie do końca zna plan Jenkinsa i Fray'a. Tak, jakby chcieli ukryć to przed całym światem. Daniel przekazał jej tylko - i to nie do końca w klarowny sposób - że Malik nie żyje. Na tym skończyły się wszelkie wyjaśnienia. Może zrobili coś nielegalnego, za co oboje powinni wylądować w więzieniu? Zdecydowanie musi przeprowadzić poważną rozmowę ze swoim nowym wspólnikiem. Najwyższa pora, żeby wszystkie te cholernie zagmatwane sprawy wyjaśniły się i cała ta szopka, związana z niszczeniem gangu Zayna skończyła się. Westchnęła ciężko, wplatając palce we włosy. Pociągnęła za nie mocno, kręcąc z rezygnacją głową. Tego wszystkiego było zbyt wiele jak na jednego człowieka; zbyt wiele dla niej. Tylko tajemnice, niedopowiedzenia i coraz to nowe problemy, którym musiała bezustannie stawiać czoła i jeszcze po drodze nie pogubić się przy tym. Doskonale wiedziała, że jedno potknięcie oznacza śmierć.

-- Myślałaś już, gdzie przeprowadzimy sie, kiedy wrócisz do normalności? - zapytał nagle Samuel, przerywając dziwne napięcie, jakie wytworzyło się pomiędzy nimi. Widział, że kobieta jest w rozsypce i chciał jej pomóc. W końcu od tego ma się przyjaciół; tych prawdziwych.

-- Waham się pomiędzy kilkudziesięcioma państwami na świecie, ale pierwsze na mojej liście jest Los Angeles - mruknęła pod nosem, nie zmieniając pozycji. Blondyn przewrócił oczami i przysunął się do niej, obejmując ją ramieniem. Natychmiast wtuliła się w niego, przerzucając swoje nogi nad jego udami. - Dlaczego powiedziałeś przeprowadzamy się?

-- Chyba nie myślałaś, że pozwolę ci od tak po prostu wyjechać z Nowego Yorku i zmienić pomocnika. Jestem najlepszy w pomaganiu ci i nie pozbędziesz się mnie tak łatwo, jak ci się wydaje - oburzył się, wywołując delikatny uśmiech na twarzy przyjaciółki.

-- Jesteś bardzo pewny siebie - zaśmiała się cicho, rysując wzroki palcem wskazującym na jego klatce piersiowej. Cieszyła się, że ma przy sobie kogoś takiego jak Rossi. Czasami współczuła mu, że musi ją znosić, szczególnie kiedy miała nieokiełznaną potrzebę wyładowania na kimś swoich emocji, ale mimo wszystko wiedziała, że nie zostawi jej na lodzie. Z resztą vice versa. - Dziękuję.

-- Polecam się na przyszłość.

~*~

         Czas mijał im bardzo szybko. Wygłupiali się, rozśmieszali nawzajem, jedli i oglądali filmy, które przyniósł im Samuel. Cassandra mogła dzięki niemu chociaż na chwilę zapomnieć o wszystkich problemach, które dotknęły ją  ostatnim czasie. Cieszyła się na tą chwilę relaksu, ale wiedziała, że nie potrwa ona zbyt długo.

         Rossi już spał, kiedy Cass sennym wzrokiem wpatrywała się w ekran telewizora i oglądała zakończenie filmu, którego tytułu nie była w stanie zapamiętać. Zegarek na ścianie wskazywał kilka minut po drugiej, a ona czuła, że jest coraz bliżej zapadnięcia w sen. Potrzebowała tego i nie mogła oprzeć się powiekom, które przestawały powoli mrugać. Z delikatnym uśmiechem na ustach w końcu poddała się i usnęła. Po raz pierwszy od dawna nie śniło jej się nic.

 ~*~

         Obudził ją dźwięk dzwonka w telefonie. Niechętnie otworzyła oczy i podniosła głowę z kolan przyjaciela. Pozycja, w której spędziła całą noc była mało wygodna, przez co kark niemiłosiernie ja bolał. Chwyciła telefon, nie chcąc pozwolić na obudzenie przez hałas Samuela. On przecież nie musiał wstawać na każde zawołanie kilku gangsterów. Otworzyła wiadomość i jęknęła w duchu. Musiała zebrać się i udać na spotkanie z Jenkinsem. A podobno to właśnie on obiecał dać jej święty spokój.

         Umyła się szybko i przebrała w świeże ubrania. Po raz pierwszy od dawna na zewnątrz nie padał deszcz, a słońce świeciło na błękitnym niebie. Zamknęła za sobą po cichu drzwi i zeszła do garażu. Westchnęła ciężko, patrząc na swój samochód. Wczorajszy wieczór, spędzony w towarzystwie najważniejszej osoby w jej życiu był udany od początku do końca i nie chciała rozpoczynać kolejnego dnia od użerania się z gangiem Malika. Chociaż może od teraz należy już do Daniela...

         Zaparkowała przed budynkiem, który przez ostatnich kilka miesięcy zdążyła szczerze znienawidzić, ale zanim wysiadła z pojazdu, po drugiej stronie siedział już Fray. Machnął ręką, na co wzruszyła ramionami i z powrotem uruchomiła silnik, odjeżdżając z podjazdu.

-- Jenkins powiedział, że masz podjechać do miejsca, które przyjdzie ci pierwsze do głowy. Nie mam pojęcia, o czym on mówił, ale ufał ci i to było pewne - Cassandra przewróciła oczami. Doskonale wiedziała, o co chodziło temu cholernemu detektywowi. Chciałam mieć to wszystko jak najszybciej za sobą i móc w końcu wrócić do przyjaciela.
~*~
5 rozdziałów + epilog
~*~
Moja matko bosko kochano, 284 miejsce na Wattpadzie w kategorii FanFiction. Jak to zobaczyłam, to przyrąbałam głową w ścianę i przestała mnie w końcu boleć po pieprzonym dentyście, u którego dzisiaj byłam. Ostatni raz opowiadanie widniało w statystykach bardzo dawno temu na 584 - podskoczyło o równe 300 miejsc. No chyba się posikam ze szczęścia *-*
Dzisiaj rozdział bez bety, bo mi się nie wyrobiła, ale jak tylko odeśle poprawiony rozdział, to go po prostu podmienię. Poza mniejszą ilością błędów na pewno nie zauważycie różnicy x3
No to tego. Miałam coś jeszcze załatwić. A wiem! Dzisiaj o 4 w nocy napisałam shota na bodajże niecałe 500 słów. Nie występuje w nim żadna osoba (dosłownie). To jedno-rozdziałowe opowiadanie skupia się na tej dziedzinie nauki, o której zupełnie nie mam pojęcia, czyli psychologii, ale powstał w odpowiedzi dla pewnej osoby, która mnie wkurwiła i doprowadziła do stanu gorączki przy ciśnieniu 220/220. Więc wasz wybór - chcecie, to opublikuję. Nie chcecie, to wasza strata, mnie tam się całkiem podoba xD
No i jest jeszcze jedna rzecz, ale po co psuć sobie humor. Odłożę to na później, a na pewno o tym nie zapomnę :)
Pozdrawiam wsyyystkich waaas,
NarąbaneSzczęściemEvansiątko xx (jeszcze trzyma mnie znieczulenie)

#TQWBff - nie psujcie nastrojów. Jak będzie kilka komentarzy na przepięknym portalu społecznościowym, jakim jest Twitter, to jeszcze dzisiaj dodam spojler 30 rozdziału :D

4 komentarze:

  1. Gratulacje! :D
    Rozdział jak zawsze świetny, nawet jak nie ma bety, hehe.
    A! Zepnij ta twoją dupcię, i wstawiaj tego shota!
    Pozdrawiam, Madzia xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobał mi się taki spokojny rozdział :) Zwłaszcza, że też głowa mnie napierdziela :/
    No jeśli chodzi o shota to chętnie go przeczytam. ;)
    Do następnego Skarbie <3
    Ps. Gratuluję wspaniałego miejsca na wattpadzie! =D Jestem z Ciebie dumna :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratki!! (chociaz sie nie dziwie, ze tak wysoko podjechalas ;D)
    Btw. dalej nie wierze, ze Malik wykitowal. To zbyt takie no... takie nie halo xD Nie kleji sie. W ogole wszystko sie pomieszalo i jest tyle znakow zapytania, ze normalnie mam ochote Cie udusic. Ja nie wytrzymam do nastepnego! xD
    A wiec czekam, miejmy nadzieje ze dozyje T.T
    Czym siem Evansik ;*/ Smite

    OdpowiedzUsuń