10 maja 2015

[31] Chapter Thirty-First (First Season)

"Zabójstwo to ekstremalna forma cenzury" ~ George Bernard Shaw

         Cassie siedziała w pokoju Liama i czekała na jego powrót. Jakieś piętnaście minut wcześniej zadzwonił do niej i kazał natychmiast przyjechać. Nie musiała długo zastanawiać się nad jego nastrojem. Był wściekły jak nigdy dotąd. Mogła to dostrzec już po pierwszym słowie, jakie wypowiedział. Bała się, po raz pierwszy od dawna naprawdę bała się spotkania z nim. Nie wiedziała, co takiego zrobiła, sprowadzając na siebie niepohamowany gniew Payne'a, ale była w stu procentach pewna, że wpakowała się w poważne kłopoty. Chciała mieć tę kłótnię już za sobą. Od ciągłego myślenia bolała ją głowa i nawet przez chwilę nie była w stanie utrzymać jej w pionie. Musiała się położyć i jeszcze chwilę odpocząć.

         Trzask drzwi, jakim powitał ją mężczyzna, najprawdopodobniej rozszedł się echem po całej okolicy. Podskoczyła, od razu krzywiąc się z bólu, który rozrywał czaszkę kobiety od środka. Nie zdążyła zareagować w żaden sposób, kiedy Liam podszedł do niej i złapał ją obiema dłońmi za gardło, mocno wbijając w nie palce. Chciała krzyczeć, kiedy uderzył nią o ścianę i przycisnął ją do niej plecami, ale jedynie westchnęła cicho, zaciskając powieki. Złapała nadgarstki Payne'a, chcąc odciągnąć od siebie jego ręce, ale to nic nie dawało. Był silny, a ona coraz bardziej słabła. Płuca piekły ją niemiłosiernie z powodu braku tlenu, a serce zwalniało, co on doskonale czuł…

-- Jesteś zakłamaną suką, która nie powinna dłużej stąpać po tym świecie. Myślałaś, że to wszystko ci się uda? Wydawało ci się, że jesteśmy bezmózgimi chłopaczkami, którym prędzej czy później nie uda się rozpracować tego, co chciałaś zrobić? - jego twarz znajdowała się zaledwie kilka centymetrów od twarzy mężczyzny. Czuła na policzku jego ciepły, przyspieszony oddech.

-- Liam... Błagam cię... Wypuść mnie i daj mi... Cokolwiek… Powiedzieć... Zaraz mnie udusisz - wysapała, a z jej oczu popłynęły pierwsze łzy. Nie chciała płakać, nawet nie miała takiej ochoty. To były łzy wysiłku, który musiała włożyć w wypowiedzenie chociażby jednego słowa. Wiedziała, że jest na straconej pozycji, kiedy mężczyzna zaczął głośno śmiać się, zacieśniając uścisk i podnosząc ją do góry, przez co stanęła na palcach. Otworzyła szeroko oczy, wbijając paznokcie w skórę swojego napastnika. Ślina, której nie była w stanie przełknąć, spłynęła po jej brodzie.

-- Jesteś zabawna, wiesz? Najpierw doprowadziłaś do śmierci Malika, a teraz, kiedy jednak okazało się, że twoi chłopcy nie byli w stanie go zabić, co było raczej do przewidzenia, postanowiłaś sama go wykończyć. Na szczęście nawet w policji znajdzie się ktoś życzliwy, kto zawsze będzie chciał pomóc komuś bardziej wartościowemu, niż wy, policjanci - ostatnie słowo wręcz ociekało jadem. Postarał się o to, żeby Cassie czuła się jak nic niewarta szmata do wycierania podłogi. I udało mu się to. Szatynka zamknęła oczy, godząc się z tym, że za chwilę pożegna się z tym światem. Jedyną, pocieszającą wizją było to, że w końcu zobaczy się z Josephine.

-- Liam. Puść ją i odsuń się od niej - głos Mulata przeciął ciszę, jaka zapanowała w pomieszczeniu po ostatnich słowach Payne'a. Mężczyzna odwrócił się przodem do czarnowłosego i zmierzył go uważnym spojrzeniem. Przecież był w tamtym pokoju, kiedy Nathaniel mówił im wszystkim o tym, co chciała zrobić ta dziwka, która właśnie walczyła o oddech. - Liam nie będę się powtarzał. Masz w tej chwili puścić Willson i odsunąć się od niej, albo będę zmuszony do ciebie strzelić - powtórzył. Payne zwęził oczy i zrobił to, co mu kazano. Nie chciał przecież skończyć z kulką w głowie.

         Cassandra jęknęła głośno i bezwładnie osunęła się na kolana. W ostatnim momencie zdążyła podeprzeć się na rękach. Ta złamana zabolała ją po zderzeniu z twardą powierzchnią, ale było to niczym w porównaniu do tego, co czuła jeszcze kilkanaście sekund temu. Głowę miała opuszczoną, nie miała na tyle siły, żeby ją podnieść. Szyja paliła żywym ogniem. Usiadła w końcu i przejechała po niej delikatnie opuszkami palców, natychmiast krzywiąc się pod wpływem bólu w postaci igiełek, przecinających jej skórę.

-- Wszystko w porządku? - zapytał ciemnowłosy, przyglądając sie uważnie kobiecie. Kiwnęła nieznacznie głową, po czym podniosła się niezgrabnie z podłogi i otrzepała swoje kolana.

-- Zayn do cholery! Ta suka chciała cię zabić, a ty od tak po prostu pytasz ją, czy wszystko z nią w porządku?! Ona sama powinna zginąć, bez względu na to, że czujesz do niej coś więcej niż powinieneś! Nie poznaję cię - Liam podszedł ponownie do Cassandry, ale zanim zdążył cokolwiek zrobić Mulat oddał jeden strzał, zaraz obok jego głowy. Zdziwiony Payne patrzył na kulę, która utknęła w ścianie. Nie mógł uwierzyć w to, że jeden z jego najlepszych przyjaciół jednak strzelił w jego kierunku.

-- Powiedziałem ci, zostaw ją w spokoju. Jest tyle rzeczy, o których nie wiesz…- mruknął Daniel, spuszczając wzrok na broń, trzymaną w dłoni. Przejechał po niej opuszkami palców. Doskonale wiedział, że to już koniec. Cały plan, ułożony przez Jenkins’a legł w gruzach. Tak samo jak ten, który ułożyła Willson.

-- To mi do kurwy nędzy w końcu to wytłumacz! Nie rozumiesz, że też chciałbym wiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi? A może uważasz, że nie powinienem wiedzieć czegokolwiek? - zironizował, przewracając oczami. Dalej był wściekły, ale wiedział, że musi nad sobą zapanować, jeżeli chce wyjść z tego pokoju żywy.

-- Też nie jestem Malikiem. Nazywam się Daniel Fray i jestem tutaj tylko po to, żeby wydobyć z was informacje na temat gangu. Kiedy uwierzyliście, że odzyskałem pamięć, udało mi się to. Jak myślisz, dlaczego dwa dni temu tak bardzo spieszyło mi się na spotkanie z Cassandrą, żeby żaden z was nie zdążył się zebrać z nami? - zironizował, chowając pistolet do kabury, którą miał przyczepioną do paska spodni. W ostatnim momencie zablokował dłoń Liama, która miała uderzyć go prosto w twarz i ogłuszyć.

-- Zabije was oboje. Najpierw ciebie, a później ją! - krzyknął, po raz kolejny starając się uderzyć Daniela. Cassie otworzyła szeroko oczy, zasłaniając usta dłońmi. Nie wiedziała, co ma zrobić. Po raz pierwszy w życiu nie miała bladego pojęcia, jak powinna zareagować. Dwaj mężczyźni bili sie przed nią, a ona po prostu klęczała i patrzyła na nich. Wiedziała doskonale, że rzucenie się w geście pomocy niczego by nie dało. Byli dla niej za silni i jedno ich uderzenie mogłoby ją ogłuszyć.

-- Opanuj sie wreszcie i daj mi coś jeszcze powiedzieć! Wcale nie sprzedałem waszych informacji tamtemu policjantowi! Dałem mu pustą płytę! - Fray przewrócił ich na podłogę i zawisł nad Liamem, uderzając go kilkukrotnie w twarz. Miał nadzieję, że to pomoże mu uspokoić mężczyznę, ale poza rozbiciem mu nosa nie wskórał niczego konkretnego.

-- Zabiliście mi najlepszego przyjaciela i staraliście się rozbić nasz gang, jedyne co mi po nim zostało! Myślisz, że będę normalnie z tobą rozmawiać?! Musiałbyś mnie związać, albo zabić, żebym chociaż przez chwilę cię słuchał!

         Drzwi do pokoju po raz kolejny tego dnia otworzyły się z głośnym trzaskiem. Przerażona Cassandra popatrzyła na Louis’a, który z dezorientacją patrzył się na bijących facetów. Nie trwało to jednak długo, ponieważ już w kolejnej sekundzie podszedł do nich i łapiąc Liama za barki odciągnął go od poobijanego Daniela. Mulat przetarł wierzchem dłoni wargę, z której wąskim strumieniem płynęła krew. Patrzył z nienawiścią prosto w oczy Payne'a.

-- Możecie mi powiedzieć, co się tutaj do jasnej cholery dzieje?! Liam, czy ty jesteś normalny, co cie napadło?! - krzyknął szatyn, mierząc całą trójkę badawczym spojrzeniem. W cale nie podobało mu się to, że przerażona Willson siedzi na podłodze, z czerwonymi pręgami na szyi, jakby jeden z nich chciał ją udusić. Powoli zaczynał żałować, że jednak zainteresował się głośnymi dźwiękami, pochodzącymi z pokoju przyjaciela. Może oni wszyscy powinni rozwiązywać swoje problemy sami?

-- Louis to nie jest Zayn, tylko jego marna podróbka. Oni oboje nas oszukali, chcą zniszczyć nasz gang i uciec na drugi koniec świata - syknął Liam, starając się wyrwać przyjacielowi. Był już tak blisko zabicia tego sukinsyna, a on musiał mu przerwać i uratować jego nic niewartą dupę.

-- Spokojnie, Li. Domyśliłem się tego. Wiem też, że nie sprzedał żadnych informacji, bo sprawdziłem dysk, który zostawił na biurku. Rozmawiałem z nim, kiedy ty stałeś na balkonie i całowałeś się z Amandą - Tomlinson wydawał się być rozbawiony tym wszystkim, co miało miejsce zaledwie dzień wcześniej. - Uważam, że powinieneś posłuchać ich obojga. Bo zeznań Willson jeszcze nie słyszałem, a jestem pewny, że są bardzo ciekawe. Prawda, pani policjant? - Cassie wstała i uniosła dumnie głowę, patrząc pustym wzrokiem na mężczyznę. Odkąd wszedł tutaj i zdołał rozdzielić bijących się, zdążyła zapanować nad swoim ciałem i umysłem.

-- Mów, byle szybko. Mam jeszcze całą masę spraw do załatwienia. Ważniejszych od was obojga razem wziętych - rzucił sucho, rozmasowując ramiona, kiedy w końcu uwolnił się od uścisku przyjaciela. Wiedział, że nie może pozwolić sobie na żaden gwałtowny ruch, bo on znów rzuci sie na niego, żeby go unieruchomić, więc postanowił przełożyć zabicie ich na jakiś późniejszy termin.

-- Owszem, przyszłam do was z zamiarem zabicia Malika i na początku nieustannie do tego dążyłam. Właśnie dlatego zadzwoniłam do przyjaciela wtedy, kiedy poleciał do Paryża, żeby poinformować go o pobycie Zayna. On wiedział, komu powinien przekazać tę informację, żeby odpowiednio się nim zajęli. Sam Axel Jenkins prowadził pościg, który gonił Malika. Jak się później dowiedziałam, zajęło im to dość sporo czasu, ale nie ważne. Kilka dni chodziłam zamyślona na ten temat. Szczerze żałowałam swojego posunięcia i tego, że przeze mnie nie żyje. Jednak kiedy odbiliśmy Daniela chęć mordu powróciła. Przecież Malik był tym, który zabił moją jedyną siostrę! Nie mogłam pozwolić na to, żeby jej morderca chodził po świecie, kiedy ona juz nigdy więcej nie będzie mogła popatrzeć na ukochane gwiazdy. W dzień, w który pojechaliśmy razem na ten opuszczony tor wyścigowy, rzuciłam się na niego. Mój atak nie trwał długo, bo bardzo szybko udało mu się mnie unieruchomić. Wykrzyczałam Danielowi, co mi leżało na sercu, a później on wytłumaczył mi prawdę i intrygę Jenkinsa. Od tamtego momentu myślałam na temat Malika jeszcze więcej niż dotychczas. Ja... Ja robiłam wszystko, żeby Danielowi nie udało się zawieść Axlowi informacji na temat waszego gangu. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby najważniejsza rzecz w życiu Malika została zniszczona i to zaraz po tym, jak go zabito. Przeze mnie - westchnęła, kręcąc głową, po czym spuściła ją, patrząc na swoje adidasy. Czuła się pokonana i upokorzona. Chciała zniknąć.

-- Teraz ty - rzucił sucho Liam, przenosząc spojrzenie na Fray'a. Cały czas zastanawiał się nad tym, co powiedziała Willson. Nie podobała mu się ta ostatnia część. Coś ewidentnie mu tutaj nie grało, ale nie wiedział jeszcze do końca, co.

-- Jak powiedziała Cassandra, Jenkins zaproponował mi podszywanie się pod Zayna. W zamian zaproponował wyedukowanie mojego przyszywanego syna. To znaczy obiecał płacić za jedną z najbardziej prestiżowych szkół w Nowym Yorku. Uwierz, że zgodziłbyś się, gdybyś nie miał niczego, oprócz masakrycznej ilości długów i małego dziecka, które z każdym dniem stara się wmówić ci, że jesteś najlepszą osoba na świecie pomimo tego, że ledwo stać cię na jedzenie… Miałem udawać, że straciłem pamięć do momentu wyścigu, po którym wszystko sobie przypomniałem. Przez przeszło dwa dni cały czas ładował mi do głowy informacje na temat Malika. Dwa dni temu spotkałem się z nim, żeby przekazać mu fałszywą płytę. Obiecałem Cassie, że nie dopuszczę do zamknięcia was, a ja zawsze dotrzymuję danego wcześniej słowa. Jestem zdziwiony, że Jenkins jeszcze do mnie nie zadzwonił i nie groził mi śmiercią, jeśli nie przyniosę mu tego, czego wcześniej chciał - zaśmiał się, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

         W pomieszczeniu zapanowała kompletna cisza. Liam zastanawiał się nad tym, co powinien teraz zrobić; co powiedzieć. Oboje byli w pewien sposób powiązani ze śmiercią jego najlepszego przyjaciela, ale z drugiej strony oboje nie dopuścili do tego, żeby zniszczyć to, co było w jego życiu najważniejsze; czemu poświęcił całego siebie. Ten fakt sprawił, że postanowił współpracować z nimi jeszcze przez jakiś czas, do momentu, w którym nie zemszczą się na tym cholernym Jenkinsie, o którym on doskonale wiedział. Uwziął się na nich, odkąd tylko pamiętał, już chyba nawet sam nie wiedząc za co.

-- Ty zakochałaś się w Maliku, prawda? - zwrócił się spokojnie do szatynki, mierząc ją badawczym spojrzeniem. Kobieta spięła się mocno, błądząc wzrokiem po ścianach. Nie chciała patrzeć na niego, bo najnormalniej w świecie wstydziła się samej siebie.

-- Może tak, może nie. Sama już nie wiem. Nie powinno mi na nim zależeć. Przecież zabił moja siostrę i jest na pewno kimś, kogo nienawidzę - wzruszyła ramionami, przygryzając dolną wargę. Payne zaśmiał się cicho, przewracając oczami. Jak widać Cassandra nie była wyjątkowa pod tym względem. Chciał jej powiedzieć żeby się nie przejmowała, ale przecież w tamtym momencie był na nią wściekły, prawda?

-- Musimy zrobić coś, żeby zemścić się na Jenkinsie. Uważam, że to Cassandra powinna wymyśleć plan działania. W końcu ma w tym jakieś doświadczenie - zaśmiał się Louis, wywołując głośną salwę śmiechu ze strony mężczyzn. Kobieta przewróciła oczami.

-- Na pewno nie tak duże, jak wy - warknęła, czym jeszcze bardziej rozśmieszyła całą ich trójkę. Pokręciła głową z dezaprobatą doskonale wiedząc, że i tak nigdy nie uda jej się ich zrozumieć.

-- Proponuję spotkanie się za kilka godzin. Jest dopiero dwunasta. Uważam, że osiemnasta będzie idealną porą. Ściągniemy jeszcze Nialla i porozmawiamy na temat tego, co powinniśmy zrobić - powiedział Liam i wyszedł z pomieszczenia. Cass niemalże natychmiast zrobiła to samo. Potrzebowała papierosów. Dużej ilości papierosów, żeby móc przemyśleć to wszystko od początku do końca.

~*~

         Siedziała na balkonie w swoim domu i kończyła wypalać pierwszą paczkę papierosów. W dłoni trzymała teczkę z papierami niejakiego Aarona Kinsona. Był jedną z największych zagadek w historii wszystkich oddziałów FBI. Kiedyś współpracował z Javed’em Malikiem, ojcem Zayn’a. Jednak panowie pokłócili się o kobietę, przez co ich gang rozpadł się, a ludzie podzielili na dwa fronty. Większość z nich opowiedziało się za Malikiem, ponieważ z dwójki byłych przywódców był tym, który odpowiadał za planowanie, myślenie i powodzenie akcji, w których oni mieliby brać udział. Mądrzejsi doskonale zdawali sobie sprawę, że właśnie to jest podstawą sukcesu, jaki odnosili wcześniej. Nie trudno sie domyśleć, że tak było również później.

         Druga, mniejsza część, która opowiedziała się za Aaronem, została napadnięta przez policję. Wszyscy zostali zastrzeleni lub osadzeni w więzieniu na dożywocie. Jednak samego Kinsona nigdy później nie widziano. Nikt również do końca nie wiedział, jak on wygląda. Zeznania jego ludzi na ten temat był tak sprzeczne, że uznano go po prostu za martwego, żeby nie musieć męczyć sie z dalszymi poszukiwaniami i tego typu sprawami. Na szczęście już nigdy o nim nie słyszano. Do momentu, w którym naturalna śmierć dopadła Javaad’a. Sprawowanie władzy nad całym gangiem, który mocno rozrósł się na całym świecie, automatycznie przejął jego jedyny syn - Zayn. Aaron jednak postanowił upomnieć się o swoje prawa, które stracił w momencie rozłączenia się z Malikiem. Nie chciał przyjąć tego do wiadomości i kilkukrotnie napadał na dom Javvada. Pojawił się nawet na pogrzebie, ale niczego tym nie wskórał, ponieważ wszyscy ludzie byli oddani synowi tego, który doprowadził ich tak daleko. Wierzyli, że Zayn ma dokładnie takie same geny, jak jego ojciec, przez co ich szczęśliwa passa będzie trwała dalej. I nie pomylili się.

         Ostatniej części, tej związanej z Aaronem dowiedziała się z dokumentów, które przez lata wykradała z innych gangów. Nikt, ani razu nie wmieszał w to policji, doskonale wiedząc, że oni tylko bardziej namieszają.

         Nie wiedziała, dlaczego, ale wydawało jej się, że Jenkins może mieć coś wspólnego z Kinksonem. Nigdy nie ufała temu policjantowi. Zawsze wydawał jej sie na to za bardzo podejrzany. Chodził swoimi ścieżkami i raczej starał się unikać jakiejkolwiek pracy zespołowej. Zupełnie nie potrafił się w niej odnaleźć. Do tego ta nienawiść, kierowana na Zayna i jego ludzi… Zajmował się nimi, odkąd tylko przyjęli go do nowojorskiej policji.

         Podniosła się z posadzki i przeszła do przedpokoju. Za około godzinę miała spotkać się z chłopakami, żeby przeprowadzić z nimi ostatnią, wspólną akcję. Później zniknie, jak to miała w zwyczaju. Jeszcze tylko usunie informacje na swój temat, które na pewno znajdują się w jednym z komputerów. Chciała odłożyć ten moment na jak najpóźniejszy termin. Wiedziała jednak, że jeżeli po zakończeniu sprawy, związanej z Jenkinsem zostanie w Nowym Yorku, to Liam ją zabije. Znienawidził ją całym sobą i to dało się wyczuć. Skóra na gardle w dalszym ciągu bolała.

         Odłożyła na chwilę teczkę z dokumentami na szafkę pod lusterkiem i założyła adidasy, sznurując je ciasno. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo ciepły, przez co miała na sobie szorty i luźną koszulkę. Nie czuła się w nich dobrze. Zdecydowanie wolała dżinsy i kurtkę. Pod takimi ubraniami mogła się przynajmniej cała schować. Zgarnęła kluczyki od samochodu i papiery. Zeszła do garażu, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że jest coraz bliżej końca najbardziej szalonej przygody w jej życiu.

~*~
3 rozdziały + epilog
~*~
OSZ TY KURWA JEGO MAĆ JAMES NAPISAŁ, ŻE JANOSKIANS PRZYJEŻDŻA DO POLSKI. JAK GNOJEK KŁAMAŁ, TO OBETNĘ MU JAJA!!
Normalnie jaram się jak mało czym. Już nie mogę się doczekać, kiedy w końcu opublikują daty i godziny. Muszę tam pojechać. Jeżeli bilety będą kosztować ok. 300, to jadę kurwa i nikt mnie nie zatrzyma nawet, gdybym miała zapierdalać do Szczecina!!
Odnośnie rozdziału. Nowy bohater na horyzoncie! Co to będzie, co to będzie! Imię ojca Zayna zostało zmienione specjalnie, proszę się nie rzucać, jakby co. 
#TeamLassandra czy #TeamLamanda? No, bo ciekawa jestem xD
Tak mniej pozytywnie... Black Angel to najprawdopodobniej moje przedostatnie/ostatnie opowiadanie.
Pzdrawiam, Evansik xx

1 komentarz:

  1. Osz ty kurwa mać! LIAM JĄ PRAWIE UDUSIŁ! No nie daruje mu tego! A tak w ogóle to mam takie jakby przeczucie, że Jenkins współpracuje z tym Kinsonem. A może on nim jest?! Przecież nikt nigdy go nie widział po tym jak uciekł policji. Chociaż skoro ojciec Zayna tu nie żyje to nie wiem czy wiek tego faceta by się zgadzał. Chociaż... To wiesz tylko ty =D Na razie.... ;) :p
    I co ty mi tu mówisz, że to będzie twoje ostatnie opowiadanie, co? Ja ci nie pozwalam! Świetnie piszesz i czekam na więcej ;)
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń