"Zabójstwo to ekstremalna forma cenzury" ~ George Bernard Shaw
Trzask
drzwi, jakim powitał ją mężczyzna, najprawdopodobniej rozszedł się echem po
całej okolicy. Podskoczyła, od razu krzywiąc się z bólu, który rozrywał czaszkę
kobiety od środka. Nie zdążyła zareagować w żaden sposób, kiedy Liam podszedł
do niej i złapał ją obiema dłońmi za gardło, mocno wbijając w nie palce.
Chciała krzyczeć, kiedy uderzył nią o ścianę i przycisnął ją do niej plecami,
ale jedynie westchnęła cicho, zaciskając powieki. Złapała nadgarstki Payne'a,
chcąc odciągnąć od siebie jego ręce, ale to nic nie dawało. Był silny, a ona
coraz bardziej słabła. Płuca piekły ją niemiłosiernie z powodu braku tlenu, a
serce zwalniało, co on doskonale czuł…
-- Jesteś zakłamaną suką, która nie
powinna dłużej stąpać po tym świecie. Myślałaś, że to wszystko ci się uda?
Wydawało ci się, że jesteśmy bezmózgimi chłopaczkami, którym prędzej czy
później nie uda się rozpracować tego, co chciałaś zrobić? - jego twarz
znajdowała się zaledwie kilka centymetrów od twarzy mężczyzny. Czuła na
policzku jego ciepły, przyspieszony oddech.
-- Liam... Błagam cię... Wypuść mnie i
daj mi... Cokolwiek… Powiedzieć... Zaraz mnie udusisz - wysapała, a z jej oczu
popłynęły pierwsze łzy. Nie chciała płakać, nawet nie miała takiej ochoty. To
były łzy wysiłku, który musiała włożyć w wypowiedzenie chociażby jednego słowa.
Wiedziała, że jest na straconej pozycji, kiedy mężczyzna zaczął głośno śmiać
się, zacieśniając uścisk i podnosząc ją do góry, przez co stanęła na palcach.
Otworzyła szeroko oczy, wbijając paznokcie w skórę swojego napastnika. Ślina,
której nie była w stanie przełknąć, spłynęła po jej brodzie.
-- Jesteś zabawna, wiesz? Najpierw
doprowadziłaś do śmierci Malika, a teraz, kiedy jednak okazało się, że twoi
chłopcy nie byli w stanie go zabić, co było raczej do przewidzenia,
postanowiłaś sama go wykończyć. Na szczęście nawet w policji znajdzie się ktoś
życzliwy, kto zawsze będzie chciał pomóc komuś bardziej wartościowemu, niż wy,
policjanci - ostatnie słowo wręcz ociekało jadem. Postarał się o to, żeby
Cassie czuła się jak nic niewarta szmata do wycierania podłogi. I udało mu się
to. Szatynka zamknęła oczy, godząc się z tym, że za chwilę pożegna się z tym
światem. Jedyną, pocieszającą wizją było to, że w końcu zobaczy się z
Josephine.
-- Liam. Puść ją i odsuń się od niej -
głos Mulata przeciął ciszę, jaka zapanowała w pomieszczeniu po ostatnich
słowach Payne'a. Mężczyzna odwrócił się przodem do czarnowłosego i zmierzył go
uważnym spojrzeniem. Przecież był w tamtym pokoju, kiedy Nathaniel mówił im
wszystkim o tym, co chciała zrobić ta dziwka, która właśnie walczyła o oddech.
- Liam nie będę się powtarzał. Masz w tej chwili puścić Willson i odsunąć się
od niej, albo będę zmuszony do ciebie strzelić - powtórzył. Payne zwęził oczy i
zrobił to, co mu kazano. Nie chciał przecież skończyć z kulką w głowie.
Cassandra
jęknęła głośno i bezwładnie osunęła się na kolana. W ostatnim momencie zdążyła
podeprzeć się na rękach. Ta złamana zabolała ją po zderzeniu z twardą
powierzchnią, ale było to niczym w porównaniu do tego, co czuła jeszcze
kilkanaście sekund temu. Głowę miała opuszczoną, nie miała na tyle siły, żeby
ją podnieść. Szyja paliła żywym ogniem. Usiadła w końcu i przejechała po niej
delikatnie opuszkami palców, natychmiast krzywiąc się pod wpływem bólu w
postaci igiełek, przecinających jej skórę.
-- Wszystko w porządku? - zapytał
ciemnowłosy, przyglądając sie uważnie kobiecie. Kiwnęła nieznacznie głową, po
czym podniosła się niezgrabnie z podłogi i otrzepała swoje kolana.
-- Zayn do cholery! Ta suka chciała
cię zabić, a ty od tak po prostu pytasz ją, czy wszystko z nią w porządku?! Ona
sama powinna zginąć, bez względu na to, że czujesz do niej coś więcej niż
powinieneś! Nie poznaję cię - Liam podszedł ponownie do Cassandry, ale zanim
zdążył cokolwiek zrobić Mulat oddał jeden strzał, zaraz obok jego głowy.
Zdziwiony Payne patrzył na kulę, która utknęła w ścianie. Nie mógł uwierzyć w
to, że jeden z jego najlepszych przyjaciół jednak strzelił w jego kierunku.
-- Powiedziałem ci, zostaw ją w
spokoju. Jest tyle rzeczy, o których nie wiesz…- mruknął Daniel, spuszczając
wzrok na broń, trzymaną w dłoni. Przejechał po niej opuszkami palców. Doskonale
wiedział, że to już koniec. Cały plan, ułożony przez Jenkins’a legł w gruzach.
Tak samo jak ten, który ułożyła Willson.
-- To mi do kurwy nędzy w końcu to
wytłumacz! Nie rozumiesz, że też chciałbym wiedzieć, o co w tym wszystkim
chodzi? A może uważasz, że nie powinienem wiedzieć czegokolwiek? - zironizował,
przewracając oczami. Dalej był wściekły, ale wiedział, że musi nad sobą
zapanować, jeżeli chce wyjść z tego pokoju żywy.
-- Też nie jestem Malikiem. Nazywam
się Daniel Fray i jestem tutaj tylko po to, żeby wydobyć z was informacje na
temat gangu. Kiedy uwierzyliście, że odzyskałem pamięć, udało mi się to. Jak
myślisz, dlaczego dwa dni temu tak bardzo spieszyło mi się na spotkanie z
Cassandrą, żeby żaden z was nie zdążył się zebrać z nami? - zironizował, chowając
pistolet do kabury, którą miał przyczepioną do paska spodni. W ostatnim
momencie zablokował dłoń Liama, która miała uderzyć go prosto w twarz i
ogłuszyć.
-- Zabije was oboje. Najpierw ciebie,
a później ją! - krzyknął, po raz kolejny starając się uderzyć Daniela. Cassie
otworzyła szeroko oczy, zasłaniając usta dłońmi. Nie wiedziała, co ma zrobić.
Po raz pierwszy w życiu nie miała bladego pojęcia, jak powinna zareagować. Dwaj
mężczyźni bili sie przed nią, a ona po prostu klęczała i patrzyła na nich. Wiedziała
doskonale, że rzucenie się w geście pomocy niczego by nie dało. Byli dla niej
za silni i jedno ich uderzenie mogłoby ją ogłuszyć.
-- Opanuj sie wreszcie i daj mi coś
jeszcze powiedzieć! Wcale nie sprzedałem waszych informacji tamtemu
policjantowi! Dałem mu pustą płytę! - Fray przewrócił ich na podłogę i zawisł
nad Liamem, uderzając go kilkukrotnie w twarz. Miał nadzieję, że to pomoże mu
uspokoić mężczyznę, ale poza rozbiciem mu nosa nie wskórał niczego konkretnego.
-- Zabiliście mi najlepszego przyjaciela
i staraliście się rozbić nasz gang, jedyne co mi po nim zostało! Myślisz, że
będę normalnie z tobą rozmawiać?! Musiałbyś mnie związać, albo zabić, żebym
chociaż przez chwilę cię słuchał!
Drzwi
do pokoju po raz kolejny tego dnia otworzyły się z głośnym trzaskiem.
Przerażona Cassandra popatrzyła na Louis’a, który z dezorientacją patrzył się
na bijących facetów. Nie trwało to jednak długo, ponieważ już w kolejnej
sekundzie podszedł do nich i łapiąc Liama za barki odciągnął go od poobijanego
Daniela. Mulat przetarł wierzchem dłoni wargę, z której wąskim strumieniem
płynęła krew. Patrzył z nienawiścią prosto w oczy Payne'a.
-- Możecie mi powiedzieć, co się tutaj
do jasnej cholery dzieje?! Liam, czy ty jesteś normalny, co cie napadło?! -
krzyknął szatyn, mierząc całą trójkę badawczym spojrzeniem. W cale nie podobało
mu się to, że przerażona Willson siedzi na podłodze, z czerwonymi pręgami na
szyi, jakby jeden z nich chciał ją udusić. Powoli zaczynał żałować, że jednak
zainteresował się głośnymi dźwiękami, pochodzącymi z pokoju przyjaciela. Może
oni wszyscy powinni rozwiązywać swoje problemy sami?
-- Louis to nie jest Zayn, tylko jego
marna podróbka. Oni oboje nas oszukali, chcą zniszczyć nasz gang i uciec na
drugi koniec świata - syknął Liam, starając się wyrwać przyjacielowi. Był już
tak blisko zabicia tego sukinsyna, a on musiał mu przerwać i uratować jego nic
niewartą dupę.
-- Spokojnie, Li. Domyśliłem się tego.
Wiem też, że nie sprzedał żadnych informacji, bo sprawdziłem dysk, który
zostawił na biurku. Rozmawiałem z nim, kiedy ty stałeś na balkonie i całowałeś
się z Amandą - Tomlinson wydawał się być rozbawiony tym wszystkim, co miało
miejsce zaledwie dzień wcześniej. - Uważam, że powinieneś posłuchać ich obojga.
Bo zeznań Willson jeszcze nie słyszałem, a jestem pewny, że są bardzo ciekawe.
Prawda, pani policjant? - Cassie wstała i uniosła dumnie głowę, patrząc pustym
wzrokiem na mężczyznę. Odkąd wszedł tutaj i zdołał rozdzielić bijących się,
zdążyła zapanować nad swoim ciałem i umysłem.
-- Mów, byle szybko. Mam jeszcze całą
masę spraw do załatwienia. Ważniejszych od was obojga razem wziętych - rzucił
sucho, rozmasowując ramiona, kiedy w końcu uwolnił się od uścisku przyjaciela.
Wiedział, że nie może pozwolić sobie na żaden gwałtowny ruch, bo on znów rzuci
sie na niego, żeby go unieruchomić, więc postanowił przełożyć zabicie ich na
jakiś późniejszy termin.
-- Owszem, przyszłam do was z zamiarem
zabicia Malika i na początku nieustannie do tego dążyłam. Właśnie dlatego
zadzwoniłam do przyjaciela wtedy, kiedy poleciał do Paryża, żeby poinformować
go o pobycie Zayna. On wiedział, komu powinien przekazać tę informację, żeby
odpowiednio się nim zajęli. Sam Axel Jenkins prowadził pościg, który gonił
Malika. Jak się później dowiedziałam, zajęło im to dość sporo czasu, ale nie
ważne. Kilka dni chodziłam zamyślona na ten temat. Szczerze żałowałam swojego
posunięcia i tego, że przeze mnie nie żyje. Jednak kiedy odbiliśmy Daniela chęć
mordu powróciła. Przecież Malik był tym, który zabił moją jedyną siostrę! Nie
mogłam pozwolić na to, żeby jej morderca chodził po świecie, kiedy ona juz
nigdy więcej nie będzie mogła popatrzeć na ukochane gwiazdy. W dzień, w który
pojechaliśmy razem na ten opuszczony tor wyścigowy, rzuciłam się na niego. Mój
atak nie trwał długo, bo bardzo szybko udało mu się mnie unieruchomić.
Wykrzyczałam Danielowi, co mi leżało na sercu, a później on wytłumaczył mi
prawdę i intrygę Jenkinsa. Od tamtego momentu myślałam na temat Malika jeszcze
więcej niż dotychczas. Ja... Ja robiłam wszystko, żeby Danielowi nie udało się
zawieść Axlowi informacji na temat waszego gangu. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby
najważniejsza rzecz w życiu Malika została zniszczona i to zaraz po tym, jak go
zabito. Przeze mnie - westchnęła, kręcąc głową, po czym spuściła ją, patrząc na
swoje adidasy. Czuła się pokonana i upokorzona. Chciała zniknąć.
-- Teraz ty - rzucił sucho Liam,
przenosząc spojrzenie na Fray'a. Cały czas zastanawiał się nad tym, co
powiedziała Willson. Nie podobała mu się ta ostatnia część. Coś ewidentnie mu
tutaj nie grało, ale nie wiedział jeszcze do końca, co.
-- Jak powiedziała Cassandra, Jenkins
zaproponował mi podszywanie się pod Zayna. W zamian zaproponował wyedukowanie
mojego przyszywanego syna. To znaczy obiecał płacić za jedną z najbardziej
prestiżowych szkół w Nowym Yorku. Uwierz, że zgodziłbyś się, gdybyś nie miał
niczego, oprócz masakrycznej ilości długów i małego dziecka, które z każdym
dniem stara się wmówić ci, że jesteś najlepszą osoba na świecie pomimo tego, że
ledwo stać cię na jedzenie… Miałem udawać, że straciłem pamięć do momentu
wyścigu, po którym wszystko sobie przypomniałem. Przez przeszło dwa dni cały
czas ładował mi do głowy informacje na temat Malika. Dwa dni temu spotkałem się
z nim, żeby przekazać mu fałszywą płytę. Obiecałem Cassie, że nie dopuszczę do
zamknięcia was, a ja zawsze dotrzymuję danego wcześniej słowa. Jestem
zdziwiony, że Jenkins jeszcze do mnie nie zadzwonił i nie groził mi śmiercią,
jeśli nie przyniosę mu tego, czego wcześniej chciał - zaśmiał się, krzyżując
ręce na klatce piersiowej.
W
pomieszczeniu zapanowała kompletna cisza. Liam zastanawiał się nad tym, co
powinien teraz zrobić; co powiedzieć. Oboje byli w pewien sposób powiązani ze
śmiercią jego najlepszego przyjaciela, ale z drugiej strony oboje nie dopuścili
do tego, żeby zniszczyć to, co było w jego życiu najważniejsze; czemu poświęcił
całego siebie. Ten fakt sprawił, że postanowił współpracować z nimi jeszcze
przez jakiś czas, do momentu, w którym nie zemszczą się na tym cholernym
Jenkinsie, o którym on doskonale wiedział. Uwziął się na nich, odkąd tylko
pamiętał, już chyba nawet sam nie wiedząc za co.
-- Ty zakochałaś się w Maliku, prawda?
- zwrócił się spokojnie do szatynki, mierząc ją badawczym spojrzeniem. Kobieta
spięła się mocno, błądząc wzrokiem po ścianach. Nie chciała patrzeć na niego,
bo najnormalniej w świecie wstydziła się samej siebie.
-- Może tak, może nie. Sama już nie
wiem. Nie powinno mi na nim zależeć. Przecież zabił moja siostrę i jest na
pewno kimś, kogo nienawidzę - wzruszyła ramionami, przygryzając dolną wargę.
Payne zaśmiał się cicho, przewracając oczami. Jak widać Cassandra nie była
wyjątkowa pod tym względem. Chciał jej powiedzieć żeby się nie przejmowała, ale
przecież w tamtym momencie był na nią wściekły, prawda?
-- Musimy zrobić coś, żeby zemścić się
na Jenkinsie. Uważam, że to Cassandra powinna wymyśleć plan działania. W końcu
ma w tym jakieś doświadczenie - zaśmiał się Louis, wywołując głośną salwę
śmiechu ze strony mężczyzn. Kobieta przewróciła oczami.
-- Na pewno nie tak duże, jak wy -
warknęła, czym jeszcze bardziej rozśmieszyła całą ich trójkę. Pokręciła głową z
dezaprobatą doskonale wiedząc, że i tak nigdy nie uda jej się ich zrozumieć.
-- Proponuję spotkanie się za kilka
godzin. Jest dopiero dwunasta. Uważam, że osiemnasta będzie idealną porą.
Ściągniemy jeszcze Nialla i porozmawiamy na temat tego, co powinniśmy zrobić -
powiedział Liam i wyszedł z pomieszczenia. Cass niemalże natychmiast zrobiła to
samo. Potrzebowała papierosów. Dużej ilości papierosów, żeby móc przemyśleć to
wszystko od początku do końca.
~*~
Siedziała
na balkonie w swoim domu i kończyła wypalać pierwszą paczkę papierosów. W dłoni
trzymała teczkę z papierami niejakiego Aarona Kinsona. Był jedną z największych
zagadek w historii wszystkich oddziałów FBI. Kiedyś współpracował z Javed’em
Malikiem, ojcem Zayn’a. Jednak panowie pokłócili się o kobietę, przez co ich
gang rozpadł się, a ludzie podzielili na dwa fronty. Większość z nich
opowiedziało się za Malikiem, ponieważ z dwójki byłych przywódców był tym,
który odpowiadał za planowanie, myślenie i powodzenie akcji, w których oni
mieliby brać udział. Mądrzejsi doskonale zdawali sobie sprawę, że właśnie to
jest podstawą sukcesu, jaki odnosili wcześniej. Nie trudno sie domyśleć, że tak
było również później.
Druga,
mniejsza część, która opowiedziała się za Aaronem, została napadnięta przez
policję. Wszyscy zostali zastrzeleni lub osadzeni w więzieniu na dożywocie.
Jednak samego Kinsona nigdy później nie widziano. Nikt również do końca nie
wiedział, jak on wygląda. Zeznania jego ludzi na ten temat był tak sprzeczne,
że uznano go po prostu za martwego, żeby nie musieć męczyć sie z dalszymi
poszukiwaniami i tego typu sprawami. Na szczęście już nigdy o nim nie słyszano.
Do momentu, w którym naturalna śmierć dopadła Javaad’a. Sprawowanie władzy nad
całym gangiem, który mocno rozrósł się na całym świecie, automatycznie przejął
jego jedyny syn - Zayn. Aaron jednak postanowił upomnieć się o swoje prawa,
które stracił w momencie rozłączenia się z Malikiem. Nie chciał przyjąć tego do
wiadomości i kilkukrotnie napadał na dom Javvada. Pojawił się nawet na
pogrzebie, ale niczego tym nie wskórał, ponieważ wszyscy ludzie byli oddani
synowi tego, który doprowadził ich tak daleko. Wierzyli, że Zayn ma dokładnie
takie same geny, jak jego ojciec, przez co ich szczęśliwa passa będzie trwała
dalej. I nie pomylili się.
Ostatniej
części, tej związanej z Aaronem dowiedziała się z dokumentów, które przez lata
wykradała z innych gangów. Nikt, ani razu nie wmieszał w to policji, doskonale
wiedząc, że oni tylko bardziej namieszają.
Nie
wiedziała, dlaczego, ale wydawało jej się, że Jenkins może mieć coś wspólnego z
Kinksonem. Nigdy nie ufała temu policjantowi. Zawsze wydawał jej sie na to za
bardzo podejrzany. Chodził swoimi ścieżkami i raczej starał się unikać
jakiejkolwiek pracy zespołowej. Zupełnie nie potrafił się w niej odnaleźć. Do
tego ta nienawiść, kierowana na Zayna i jego ludzi… Zajmował się nimi, odkąd
tylko przyjęli go do nowojorskiej policji.
Podniosła
się z posadzki i przeszła do przedpokoju. Za około godzinę miała spotkać się z
chłopakami, żeby przeprowadzić z nimi ostatnią, wspólną akcję. Później zniknie,
jak to miała w zwyczaju. Jeszcze tylko usunie informacje na swój temat, które
na pewno znajdują się w jednym z komputerów. Chciała odłożyć ten moment na jak
najpóźniejszy termin. Wiedziała jednak, że jeżeli po zakończeniu sprawy,
związanej z Jenkinsem zostanie w Nowym Yorku, to Liam ją zabije. Znienawidził
ją całym sobą i to dało się wyczuć. Skóra na gardle w dalszym ciągu bolała.
Odłożyła
na chwilę teczkę z dokumentami na szafkę pod lusterkiem i założyła adidasy,
sznurując je ciasno. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo ciepły, przez co miała na
sobie szorty i luźną koszulkę. Nie czuła się w nich dobrze. Zdecydowanie wolała
dżinsy i kurtkę. Pod takimi ubraniami mogła się przynajmniej cała schować.
Zgarnęła kluczyki od samochodu i papiery. Zeszła do garażu, doskonale zdając
sobie sprawę z tego, że jest coraz bliżej końca najbardziej szalonej przygody w
jej życiu.
~*~
3 rozdziały + epilog
~*~
OSZ TY KURWA JEGO MAĆ JAMES NAPISAŁ, ŻE JANOSKIANS PRZYJEŻDŻA DO POLSKI. JAK GNOJEK KŁAMAŁ, TO OBETNĘ MU JAJA!!
Normalnie jaram się jak mało czym. Już nie mogę się doczekać, kiedy w końcu opublikują daty i godziny. Muszę tam pojechać. Jeżeli bilety będą kosztować ok. 300, to jadę kurwa i nikt mnie nie zatrzyma nawet, gdybym miała zapierdalać do Szczecina!!
Odnośnie rozdziału. Nowy bohater na horyzoncie! Co to będzie, co to będzie! Imię ojca Zayna zostało zmienione specjalnie, proszę się nie rzucać, jakby co.
#TeamLassandra czy #TeamLamanda? No, bo ciekawa jestem xD
Tak mniej pozytywnie... Black Angel to najprawdopodobniej moje przedostatnie/ostatnie opowiadanie.
Pzdrawiam, Evansik xx
Osz ty kurwa mać! LIAM JĄ PRAWIE UDUSIŁ! No nie daruje mu tego! A tak w ogóle to mam takie jakby przeczucie, że Jenkins współpracuje z tym Kinsonem. A może on nim jest?! Przecież nikt nigdy go nie widział po tym jak uciekł policji. Chociaż skoro ojciec Zayna tu nie żyje to nie wiem czy wiek tego faceta by się zgadzał. Chociaż... To wiesz tylko ty =D Na razie.... ;) :p
OdpowiedzUsuńI co ty mi tu mówisz, że to będzie twoje ostatnie opowiadanie, co? Ja ci nie pozwalam! Świetnie piszesz i czekam na więcej ;)
Do następnego Skarbie <3