18 kwietnia 2016

[16] Chapter Sixteenth (Second Season)



Znudzony? "Znudzenie" to niewłaściwe określenie mojego stanu. Jestem daleko poza granicą znudzenia, w czwartym wymiarze całkowitego zobojętnienia... tracę zainteresowanie nawet oddychaniem
~ Graham Masterton
"Koszmar"


         Amanda znudzonym wzrokiem wpatrywała się w krajobraz, który jak przyspieszony film, przewijał się za oknem samochodu, w którym dalej się znajdowała. Głowę miała opartą o szybę, a palcami lewej dłoni wystukiwała o kolano rytm piosenki, która akurat puszczała stacja, na której ustawione zostało radio. Podróż zaczynała ją powoli nudzić. Nawet ostre rytmy utworu z repertuaru AC/DC nie pomagały jej w chociażby częściowym zniwelowaniu chęci zaśnięcia. Westchnęła ciężko, siadając prosto. Popatrzyła na profil twarzy Liama, mocno skupionego na drodze, rozciągającej się przed mini.

-- Li, dlaczego tak właściwie Cassandra chce dorwać i zabić Malika? - zapytała, przerywając w końcu ciszę, jaka panowała wewnątrz pojazdu od momentu, w którym przekroczyli granicę francuską. Zdziwiła się, kiedy w kącikach oczu mężczyzny pojawiły się drobne zmarszczki, wskazujące na to, że wahał się przed udzieleniem odpowiedzi na nurtujące ją pytanie. Po kilkunastu sekundach zastanawiania się, w końcu otworzył usta, aby udzielić jej odpowiedzi, jednak zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, Niall postanowił się wtrącić.

-- Nie twój, zakichany interes, Blake - mruknął cicho, a jego głos został zniekształcony przez lekko chrypę. Była ona spowodowana faktem, że jeszcze kilka minut temu spał, jednak któreś z jego towarzyszy postanowiło włączyć radio na stacji grającej hard rock, przezco kraina błogości, w której dane mu było zagościć, rozpłynęła się niemalże natychmiast, zastąpiona przez szarą rzeczywistość. - Zajmij się lepiej czymś, co należy do ciebie, a sprawy Malika zostaw w świętym spokoju - dodał, otwierając niechętnie oczy, żeby popatrzeć niechętnym spojrzeniem na oparcie fotela, zajmowanego przez nią.

-- Oj zamknij się, Horan. Nawet się do ciebie nie odezwałam - ciemnowłosa przewróciła lekceważąco oczami, zsuwając się niżej na fotelu. Była zmęczona i czuła na sobie brud ostatnich kilku godzin podróży. Kłótnia z nim w ogóle nie była jej potrzebna do szczęścia.

-- Ale zachciało ci się słuchać ciężkiego rocka i mnie kurwa obudziłaś - syknął przez zaciśnięte zęby, naciągając kaptur ciemno-szarej bluzy na głowę, mocniej zasłaniając nim twarz. Zamknął z powrotem oczy i skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej, szykując się do ponownego zaśnięcia.

-- Z tego co mi wiadomo i Francja i Hiszpania, w której aktualnie sie znajdujemy, są krajami wolnymi, więc dopóki przestrzegam konstytucji mogę robić co mi się żywnie podoba, a ty nie masz nic do tego - mruknęła, specjalnie pogłaśniając piosenkę, graną przez stację radiową. Blondyn warknął pod nosem kilka przekleństw i odpiął pas z zamiarem rzucenia się na nią, jednak siedzący do tej pory cicho Liam skręcił gwałtownie, zjeżdżając z autostrady na parking dla tirów. Zgasił silnik, zatrzymując się zaraz przy czarnym Lamborghini z francuską rejestracją.

-- Wysiadka - rzucił cicho, zachowując resztki silnej woli. Miał ochotę krzyknąć na nich obojga, żeby przestali zachowywać się jak dzieci, jednak wiedział, że to zupełnie bezsensowne i może tylko jeszcze bardziej podkręcić ich kłótnię. - No już! - podniósł głos, kiedy po dłuższej chwili, spędzonej w ciszy, nie doczekał sie reakcji ze strony żadnego z nich.

         Amanda prychnęła głośno, a kiedy znalazła sie poza samochodem, trzasnęła mocno drzwiami. Niall natomiast wysiadł spokojnie, przybierając na twarz maskę chłodnego opanowania i nawet nie zamknął za sobą wejścia do pojazdu.

         Stanął na zewnątrz, wsuwając dłonie do dużej kieszeni bluzy, znajdującej się na brzuchu. Rozejrzał się pobieżnie dookoła zaspanym wzrokiem. Do celu zostało im jeszcze tylko kilkaset kilometrów. U wybrzeży Portugalii miał czekać na nich mężczyzna, dzięki któremu mogli dostać się na pokład statku, którym mogli przepłynąć prosto do wybrzeży Ameryki, a tam z kolei - stary znajomy. Dość często on oraz jego ludzie pomagali im w przemycaniu narkotyków z Europy do Stanów Zjednoczonych. Niall od zawsze uważał, że znajomości w ich środowisku, to zdecydowana podstawa. Bez nich tak na prawdę nic nie dało się zrobić; działanie na własną rękę było zupełnie bezsensowne i mijało się z celem. W końcu gdzieś zawsze czaiła się policja lub inne służby bezpieczeństwa, mające na celu chronić prawa. Cała sztuka polegała na tym, żeby przejść obok nich w taki sposób, żeby nawet nie wiedzieli, że to właśnie ciebie szukają i chcą zamknąć najlepiej do końca życia.

         Blondyn wzdrygnął się, czując dłoń na ramieniu. Odwrócił się przodem do - jak się okazało - szeroko uśmiechniętego Louisa. Skinął lekko głową na przywitanie, nie chcąc wyjmować dłoni z kieszeni. Oparł się nonszalancko ramieniem o czarne Mitsubishi, którym tutaj przyjechali.

-- Twoja Blake Blake też jest taka upierdliwa i sprawiała tyle problemów po drodze? - rzucił cierpko. Zmrużył wyzywająco powieki, spoglądając prosto w oczy starszej z sióstr. Nie miał zamiaru być dla niej w żaden sposób miły tylko dlatego, że posuwał ją jeden z jego najlepszych przyjaciół. Tym bardziej, że ona również nie pałała do niego zbyt dużymi względami.

-- Nie przypominam sobie - Tommo uniósł wysoko brew z rozbawieniem, krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Nasza podróż zdecydowanie minęła w bardzo przyjemnej atmosferze - dodał, spoglądając kątem oka na Denise, która spała spokojnie na przednim siedzeniu Urusa.

-- Louis - wtrącił się Liam, chcąc jak najszybciej przerwać tę bezsensowną, wręcz dziecinną kłótnię - Jesteś w stanie zabrać ze sobą Horana? Sądząc po atmosferze, jaka panuje w twoim samochodzie, ten dzieciak w końcu da radę się wyspać - dodał, zanim którekolwiek z nich zdążyłoby mu przerwać. Tomlinson pokiwał z rozbawieniem głową i machnął na przyjaciela ręką, żeby poszedł z nim.

         Chwilę później, Payne odpalił silnik Mitsubishi i ruszył w dalszą podróż. Na siedzeniu obok niego siedziała Amanda, która ze znudzeniem wyglądała przez okno, za którym nie działo się zupełnie nic ciekawego. Od czasu do czasu wzdychała jedynie, jakby chcąc przypomnieć mężczyźnie, że nie zamierza się do niego odezwać, jeżeli nie odpowie jej na pytanie.

-- Zabił jej siostrę - wydusił z siebie w końcu. Niemalże słyszał w głowie głos Malika, przeplatany z groźbami Nialla, mówiące mu o tym, że jego życie powoli dobiegało końca. - Malik zabił siostrę Cassandry, a ona w zamian za to postanowiła zabić jego - wyjaśnił, kiedy czarnowłosa popatrzyła na niego, mocno marszcząc brwi.

-- Dlaczego? - zapytała cicho. Odpięła pas i usiadła bokiem na fotelu, opierając pośladki o swoje pięty. To, jak poznali się Willson i Zayn było jedną z tajemnic, które chciała poznać najbardziej ze wszystkich. Ich dwójka budziła zainteresowanie nie tylko ze strony Blake, ale również wielu innych gangsterów, którzy chcieli zająć jego miejsce w ich świecie. Informacja ta mogłaby pomóc w tej sztuce nie jednemu, jednak Amandy to zupełnie nie interesowało. Ona po prostu chciała zaspokoić swoją ciekawość. Nic więcej. Pozycja, którą zajmowała ona i jej gang w zupełności jej wystarczały.

-- Mandy nie mogę, przysięgam że tobie chciałbym powiedzieć, ale do cholery nie mogę. Jeżeli ktokolwiek dowiedziałby się, że ci to powiedziałem, to jedna z ołowianych kul Malika wylądowałaby między moimi oczami zanim zdążył bym się przedstawić - Liam zacisnął dłonie na kierownicy, zatrzymując się na czerwonym świetle zaraz za samochodem Louisa. Zaczynał trochę żałować, że to Nialla oddał. On przynajmniej przespałby całą drogę, nie sprawiając większych problemów. Ale jemu zachciało się bycia zakochanym i postawił na... No właśnie. Sam nie wiedział, kim tak naprawdę dla siebie byli.

-- Ale Li, przecież wiesz, że nikt się nie dowie - kobieta uśmiechnęła się do niego czarująco. Wyciągnęła dłoń przed siebie i powolnym ruchem przesunęła opuszkiem palca po udzie kochanka. Poczuła satysfakcję, słysząc ciche przekleństwo z jego ust. Dobrze wiedziała, jak na niego działa i zamierzała to czasami wykorzystywać. Jednak nigdy na jego niekorzyść. Zbyt wiele dla niej znaczył. - Wszystko co stało się, albo zostało powiedziane w samochodzie, zostanie właśnie w nim - dodała cicho, przejeżdżając czubkiem języka po dolnej wardze.

-- No dobrze - odetchnął cicho, ruszając powoli z miejsca, kiedy sygnalizacja świetlna mu na to pozwoliła. - Chodziło o to, że Josephine, młodsza siostra Willson, zaczęła zadawać się z jednym z wrogów Zayna. Wtedy, najbardziej zagrażającym jego pozycji. Robiła dla niego różne pierdoły. Służyła bardziej za kogoś w stylu przynieś, podaj, pozamiataj. Można ją porównać do Samanthy. Za którymś razem miała uwieść Malika na jakiejś imprezie w jednym z jego ulubionych klubów. Później zabrać go w jakieś ustronne miejsce, kusząc w wiadomy sposób, a tam miał na niego czekać jej fagas. Na ich nieszczęście jeden z naszych dowiedział się o tym, do kogo należy Josephine. Zayn udawał, że wszystko idzie zgodnie z planem, jednak zabrał ją do innego pokoju, a tam poderżnął gardło - urwał, a jego kostki wręcz pobielały od zaciskania, ukazując dokładnie liczne blizny. - Do dziś pamiętaj jej przerażone błagania o litość. Tłumaczyła się tym, że nie miała innego wyjścia, bo grozili jej śmiercią. Na jej szczęście najpierw zmarła, a dopiero później skończyła pod samochodem ciężarowym - zakończył, spoglądając na swoją towarzyszkę kątem oka.

         Widział zastanowienie na jej twarzy. Postanowił dać kobiecie chwilę na przetrawienie informacji, które uzyskała od niego przed chwilą. Wiedział, że nie powinny zrobić na niej większego wrażenie, ponieważ sama na pewno nie raz poderżnęła komuś gardło, jednak czasami kiedy robimy coś samodzielnie, to konsekwencje wydają nam się znacznie łagodniejsze. Nie zastanawiamy się nad tym zbytnio, po prostu coś miało miejsce. Jednak kiedy usłyszymy, że osoba trzecia zrobiła znacznie to samo, to mimowolnie zaczynamy osądzać go.

         Amanda usiadła powoli na swoim fotelu i zapięła pas. Podniosła wzrok na drogę, rozpościerającą się przed nimi. Wiedziała, że dużo jej jeszcze zostało, jednak nie zapowiadało się na to, że spróbowałaby chociaż usnąć.

-- Czy... To o tym niespotykanym wypadku pisały media kilka lat temu? - zapytała po chwili zawahania. Liam kiwnął twierdząco głową. Wiedział, że nie ma już co ukrywać. Powiedział jej najważniejszą część, reszta to jedynie kilka dokładnie dobranych elementów układanki, w którą wplątany został tak na dobrą sprawę cały świat. - Od początku wiedziałam, że ściema z przeciętym przez odstającą część gardłem jest wyssana z palca - mruknęła cicho, opierając skroń o szybę. Czuła, jak głowa zaczyna ją boleć. Za długo była na nogach.

-- Wszyscy wiedzieli, ale nikt oprócz Cassandry nie odważył się, żeby zacząć w tym grzebać, bo wszyscy tak naprawdę po cichu podejrzewali Malika o to wszystko. Dość często jego ofiary kończyły pod kołami samochodów - rzucił Li, spoglądając na zegarek. - Jeżeli chcesz, to możemy zatrzymać się na chwilę, żebyśmy się przespali razem z Louisem - dodał, zauważając jej zachowanie. Już dawno widział zaczerwienione i podkrążone oczy Amandy, jednak nie chciał niczego proponować, doskonale wiedząc, że i tak odmówi. Tym razem również pokręciła przecząco głową.

-- Jedźcie, chcę już być jak najszybciej w domu.

~*~

         Cassandra siedziała na miejscu pasażera tuż obok Samuela, który na jej prośbę zgodził się jeździć w tę i z powrotem ulicami Berlina. Od kiedy został odsunięta od sprawy Malik minęły dwa długie, ciągnące się w nieskończoność dni. Łapała się na tym, że coraz bardziej chciała być już w domu. Móc w końcu położyć się w swoim własnym łóżku i porządnie odpocząć.

         Nagle, czas jakby zwolnił. Poderwała się na swoim miejscu, prostując plecy. Widziała go. Po raz pierwszy od dwóch dni go widziała. Jechał z kimś, jak gdyby nigdy nic. Złapała szybko Rossiego za nadgarstek, ściskając go mocno.

-- Coś się stało, Cassie? - zapytał cicho, zaniepokojony jej zachowaniem. Szczerze bał się, że jego przyjaciółka zacznie świrować. W końcu po raz pierwszy została zrugana przez Fernndeza, musiało to jakoś na nią wpłynąć, a fakt, że od tamtego czasu prawie w ogóle się nie odzywała wcale go nie pocieszał.

-- Widziałam go Samuel, przysięgam że to był on. Jedź za nim, nie spodziewa się nas, możemy go teraz złapać.

~*~
Co jeszcze chcecie wyjaśnić, czekam na propozycje, prośby, zażalenia, śmiało.
Dobranoc,
Jesica Evans z zepsutą klawiaturą xx 
#TQWBff <- tu też możecie, ja widzę wszystko 

1 komentarz: