27 grudnia 2014

[07] Chapter Seventh (First Season)

Jeżeli jest tu ktoś, kto chciałby zostać nominowany do LA, to niech śmiało napisze o tym w komentarzu :)

Znaczną część życia wypełnia ten sam dylemat: jak sprawiać wrażenie kogoś stanowczego i pełnego energii […] ~Kurt Vonnegut
~*~ 

         Uchyliła po woli powieki, starając się przyzwyczaić wzrok do dziennego światła. Kiedy w końcu jej się to udało natychmiast przekręciła się na plecy, owijając szczelniej kołdrą. Klęła na siebie w myślach za to, że zostawiła na całą noc otwarte okno, ponieważ teraz czuła się, jak w jakiejś zamrażarce. Z ciekawości zerknęła przez szybę, starają się zobaczyć, jaką mają pogodę w Nowym Yorku. Jęknęła przeciągle, zauważając strugi wody, szybko spływające z nieba. Nienawidziła deszczu. Zawsze wprowadzał ją w senny, melancholijny nastrój, przez co nikt nie chciał z nią przebywać. Stawała się naburmuszona i marudna; narzekała na wszystko dookoła.

         Z cichym westchnieniem podniosła się do pozycji siedzącej, cały czas przytrzymując końcówkę kołdry na wysokości swoich piersi, po czym przetarła zaspane oczy wierzchem dłoni. Malik postanowił dać szatynce jeden dzień spokoju po tym, jak wczoraj jeździli na motorach do szóstej nad ranem. Dokładnie widziała, że jest zmęczony tym wszystkim, jednak za wszelką ceną chciał nauczyć Cassandrę wszystkich sztuczek oraz manewrów za jednym spotkaniem. Kilkanaście razy próbowała nakłonić go do tego, żeby odpuścił, ale całe gadanie szło na marne. Mulat nie chciał nawet słuchać słowa sprzeciwu, a co dopiero całych wypowiedzi na ten temat. Nie pozostawało jej nic innego, jak posłuszne podporządkowanie się jego zachciankom, co w przypadku tej kobiety graniczyło niemalże z cudem. No cóż, jak widać na załączonym obrazku - one również się zdarzają.

         Wstała z łóżka, zostawiając na nim kołdrę. Cass nie obchodził nawet fakt, że jest teraz w samej bieliźnie, a większość okien w mieszkaniu nie została zasłonięta roletami. Liczyło się jedynie to, że czuje się komfortowo; pomijając cholerne zimno, przez które miała gęsią skórkę na całym ciele. Niemrawym krokiem ruszyła w kierunku kuchni, żeby zrobić sobie mocną kawę. Usłyszała głośne pukanie w drzwi, jednak postanowiła je zupełnie zignorować. Jeżeli byłoby to coś ważnego, to najpierw ktoś zadzwoniłby do niej z informacją o tym, że zawita w skromne progi kobiety. Weszła do kuchni, od razu odpalając elektryczny czajnik, po czym zaczęła przeszukiwać zawartość swoich szafek w poszukiwaniu kofeiny. Zrezygnowała, kiedy przejrzała już wszystkie zakamarki pomieszczenia.

         Oparła się pupą o blat kuchenny, odchylając głowę do tyłu i zamykając oczy. Wydawało jej się, że wszystko zaczęło sprzysięgać się przeciwko niej tylko po to, żeby utrudnić życie Cassie jeszcze bardziej. Westchnęła zrezygnowana i już chciała zaparzyć sobie czarnej herbaty, ale poczuła czyjś ciepły oddech na szyi i duże dłonie na biodrach. Otworzyła szeroko oczy, przez co spojrzenie Willson spotkało się z ciemnymi tęczówkami Zayn ‘a. Chciała coś powiedzieć, żeby się od niej odsunął, ale głos uwiązł w gardle kobiety, przez co zastygła z szeroko otwartą buzią.

-- Dzień dobry, Aniołku – przybliżył swoje usta do ucha szatynki, przygryzając je delikatnie i kładąc ręce po obu stronach jej ciała. – A może powinienem raczej powiedzieć Diablico – uśmiechnął się, widząc gęsią skórkę na plecach szatynki. Dobrze wiedział, że na nią działa, jednak nie spodziewał się, że w aż tak dużym stopniu.

-- Malik, musisz zapamiętać, że jesteś w moim mieszkaniu i nie powinieneś wchodzić do niego bez pukania, bo mogę być na przykład w samej bieliźnie – zironizowała, starając się go od siebie odepchnąć. Nienawidziła tracić panowania nad sytuacją, a teraz właśnie to się działo.

-- Mnie to nie przeszkadza – powiedział zadziornie, ale odsunął się od niej. Wolnym krokiem poszedł do salonu i rozłożył się na kanapie, włączając telewizor na pierwszym lepszym kanale. Ciemnowłosa szybko wzięła z łazienki satynowy, czarny szlafrok i poszła do niego. Nie ufała mu i nic nie wskazywało na to, że w tej kwestii cokolwiek się zmieni.

-- Podobno miałam mieć dzień wolny, więc mógłbyś mi wytłumaczyć, dlaczego tutaj przyszedłeś? – zapytała, stając w wejściu do pokoju i opierając się o framugę ramieniem obrzuciła Malika uważnym spojrzeniem.

-- Chciałem cię poinformować, że wieczorem wychodzimy na imprezę, więc masz jeszcze cztery godziny na przygotowania – powiedział obojętnie, wpatrując się bez sensu w telewizor. Cassandra odczekała chwilę, sądząc że on za chwilę powie, jaki to świetny żart wymyślił.

-- Czekaj, czekaj, czekaj – zaczęła machać rękami, natychmiast się prostując. – Ty idziesz na imprezę. Ja się nigdzie nie wybieram – sprostowała, stając mu na widoku. Nie lubi być ignorowana podczas rozmowy i nie życzy sobie tego, nawet jeśli konwersuje z Mulatem. Zwłaszcza wtedy.

-- Skarbie, ty nie masz nic do powiedzenia. Jeżeli chcesz dostać się do mojego gangu musisz mi pokazać, jak radzisz sobie z mężczyznami w takich miejscach, bo wiesz.. – przerwał na chwilę, podnosząc się i podchodząc do Cass. Kobieta chciała się cofnąć, ale poczuła zimną ścianę za swoimi plecami. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, opierając swoje czoło o jej. – W naszym zawodzie nie ma zbyt wielu kobiet – wymruczał, przygryzając dolną wargę.

         Uważnie zmierzył spojrzeniem twarz dwudziestopięciolatki, dłużej zatrzymując się na ustach. Zdawał sobie sprawę, że nie powinien tego robić, ale chęć pocałowania jej stała się silniejsza od rozsądku. Już po chwili twarde, chłodne wargi Malika spotkały się z miękkimi, ciepłymi Cassandry. Po woli zaczął zsuwać z ramion szatynki szlafrok, uśmiechając się zwycięsko, kiedy ta postanowiła odwzajemnić pieszczotę. Zupełnie zapomniał w tym momencie o wszystkich sprawach, z którymi musiał męczyć się nawet podczas snu. Liczył się moment, chwila, impuls, kilka sekund, wyrwanych z idealnie ułożonego plany działania. Satynowy materiał swobodnie opadł na drewnianą podłogę, po raz kolejny tego dnia, ukazując prawie nagą sylwetkę kobiety. Malik natychmiast oderwał się od jej ust i zjechał swoimi na szyję Cassie. Usłyszał ciche westchnienie, które jeszcze bardziej go podnieciło. Zapanował jednak nad własnym ciałem i zassał delikatną skórę ciemnowłosej, zostawiając w tamtym miejscu czerwony ślad.

-- Teraz wszyscy będą wiedzieć, że nie poszłaś sama – powiedział, odsuwając się od niej i natychmiast wychodząc z mieszkania. Jeszcze chwili i byłaby pierwszą kobietą, której urokowi nie dałby radu ulec.

         Stała przez chwilę oniemiała z szeroko otwartymi oczami, nie wiedząc co się dookoła dzieje. Unormowała oddech, który zdążył znacznie przyspieszyć z powodu... podniecenia. Podniosła ręce do góry, warcząc coś pod nosem, kiedy zdała sobie sprawę z tego, co się przed chwilą wydarzyło. Zacisnęła powieki, licząc w myślach do dziesięciu. To nigdy nie powinno się stać! Poszła szybko do swojej szafy, wyciągając z niej krótkie spodenki, białą bokserkę i czystą bieliznę. W dalszym ciągu nie miała zamiaru nigdzie wychodzić dzisiejszego wieczoru. Ubrała się we wcześniej przygotowane rzeczy i poszła do kuchni, żeby się czegoś napić. Czuła, jakby jej język zamienił się w Saharę. Wyjrzała przez okno. Pogoda nie za bardzo zachęcała do jakichkolwiek spacerów. Deszcz strumieniami lał się z nieba, tworząc na ulicach Nowego Yorku całkiem sporej wielkości kałuże. Wpatrywała się kilka minut w nieciekawy widok za oknem, zupełnie tracąc rachubę czasu. Spuściła wzrok, czując że wisielczy nastrój zaczyna jej się po woli udzielać. Odetchnęła głęboko, zakładając na siebie kaburę i chowając ją pod czarną bluzą. Związała włosy w kucyka, po czym naciągnęła kaptur na głowę. Włożyła na stopy ciemne trampki, sznurując je mocno, po czym zupełnie ignorując pogodę wyszła na zewnątrz.

         Zawsze, kiedy na dworze padał deszcz, ona chodziła w jedno miejsce. Wyszła z klatki, mocniej naciągając kaptur na głowę i przyspieszając kroku, żeby dojść jak najszybciej. Uważnie rozglądała się dookoła, starając się wypatrzeć pomiędzy kaskadami wody dostrzec sylwetki sługusów Malika. Nie chciała mieć teraz nikogo obok siebie. Szła w miejsce, gdzie przebywała sama ze swoimi myślami i nie lubiła, gdy ktoś jej w tym przeszkadza. Skręciła w mniejszą uliczkę, nie zwalniając tempa. Deszcz już całkowicie przemoczył wszystkie ubrania kobiety, a woda z butów po woli zaczynała się wylewać. Stanęła w miejscu, podnosząc głowę. Ten sam metalowy znak przywitał już po raz wtóry. Nabrała pełno powietrza w płuca, po chwili wypuszczając je ze świstem.

         Uważnie liczyła nagrobki, a kiedy doszła do dziesięciu skręciła w alejkę. Kilkanaście kroków dalej znalazła się już na miejscu. Odgarnęła przemoczoną grzywkę z czoła i podeszła bliżej płyty. Nie zważając na fakt, że wszędzie dookoła jest błoto uklęknęła, brudząc swoje odkryte kolana. Sama już nie wiedziała, czy płacze. A nawet jeśli, to wszystkie łzy wymieszały się z kroplami deszczu. Przejechała delikatnie dłonią po czarno – białym zdjęciu, przedstawiającym uśmiechniętą szatynkę. Willson przygryzła dolną wargę, starając się nie wybuchnąć głośnym szlochem.

         Tak naprawdę nie wiedziała, dlaczego na cmentarz przychodzi tylko wtedy, kiedy pada deszcz. Może liczyła na to, że w taką pogodę nikt jej tutaj nie znajdzie, nie zobaczy bólu i łez, wskazujących na słabość. Ona nie może sobie na coś takiego pozwalać. Usiadła na ziemi, przysuwając się do nagrobka i obejmując, podciągnięte pod brodę nogi, ramionami. Pokręciła głową, po czym oparła czoło na kolanach. Myślała, że już się z tym pogodziła, ale jak widać trzy lata, to cały czas za mało. Chciałaby od tak, po prostu zapomnieć, ale widoku zmasakrowanego ciała nie da się wymazać z pamięci.

         Kiedy dookoła zaczęło się ściemniać, a deszcz przestał padać, Cassandra podniosła się z ziemi, pocałowała zdjęcie na nagrobku i ruszyła w drogę powrotną. Miała cichą nadzieję, że Malik nie będzie na nią czekał pod drzwiami. Kiedy zobaczy ją w takim stanie posypią się pytania, a ktoś taki, jak on na pewno będzie chciał uzyskać możliwie jak najbardziej wyczerpującą odpowiedź. Wyszła na główną ulicę, gdzie zaczęło gromadzić się coraz więcej ludzi. Zdawała sobie sprawę z faktu, że wygląda jakby właśnie wyszła z rzeki i wytarzała się w błocie. Jednak zupełnie nie zwracała na to uwagi. Poczuła nieprzyjemny dreszcz wzdłuż kręgosłupa, widząc czarnego Mercedesa, w którym miała przyjemność wracać do Nowego Yorku. Westchnęła cicho, wchodząc do klatki i od razu kierując swoje koki do windy. Nie zdziwiła się, kiedy przed jej drzwiami nikogo nie było, ponieważ nie trudno zgadnąć, że Zayn wolał od razu wejść do mieszkania. Sama również to zrobiła, trzaskając za sobą głośno drzwiami. Zrobiła to specjalnie. Wolała mieć za sobą gadkę na temat nieposłuszności.

-- Czekam na ciebie od pół godziny, mogłaś przynajmniej łaskawie zabrać ze sobą telefon – usłyszała krzyk dochodzący z jej pokoju. Zdenerwowana wbiegła po schodach, zapominając jak wygląda. Nikt nie ma tam wstępu.

-- Wyłaź stąd – warknęła, opierając się ramieniem o framugę. Skrzyżowała ręce pod piersiami, obserwując jego plecy.

-- Zapomniałaś chyba, do kogo się zwracasz – stwierdził, odwracając się w kierunku ciemnowłosej. Oczy od razu powiększyły mu się kilkakrotnie. – Co ci się stało? – zapytał zdziwiony, uważnie obserwując jak podchodzi do szuflady, w której właśnie grzebał w poszukiwaniu czegoś fajnego i co mogłoby mu pomóc w szybszym rozpracowaniu kobiety. Była zbyt trudna, a przynajmniej o wiele bardziej niż inni.

-- Nigdy więcej nie wchodź do tego pokoju – mruknęła, siadając na blacie. Zdjęła kaptur z głowy, odsłaniając tym samym całą swoją zapłakaną twarz. Zrobiła to tylko dlatego, że nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wygląda.

-- Czemu płakałaś? – zapytał, podchodząc do niej i lekko dotykając palcami jej podbródka. Po woli podniósł głowę Cass, sprawiając że popatrzyli sobie w oczy.

         Czuła się żałośnie. On - przystojny, niebezpieczny, pożądany przez większość dziewczyn mężczyzna. Ona – przemoczona, zdesperowana policjantka. Wyglądała przy nim, jak jedno, wielkie nieszczęście. Odrzuciła jego dłoń, zeskakując z mebla i podchodząc do szafy. Czuła wielką potrzebę upicia się do nieprzytomności. Może uda jej się zgubić Malika gdzieś po drodze. Wyjęła krótką sukienkę z jasnym dołem oraz czarną górą i odwróciła w jego kierunku.

-- Daj mi chwilę, muszę się przebrać – stwierdziła, wskazując palcem na rzecz, trzymaną w dłoni. Mulat pokręcił głową, jakby chcąc przywołać się do porządku i wyszedł z pokoju. Po chwili usłyszała, jak schodzi szybko po schodach i niedługo później całe, dwupoziomowe mieszkanie wypełnił głos telewizora.

         Zrezygnowana rozebrała się, po czym włożyła majtki i sukienkę. Przejrzała się w lusterku. Zaczęła się wahać, czy na pewno powinna założyć coś z takim dekoltem, ale po chwili stwierdziła, że pewnie i tak będzie miała najbardziej zakryty biust ze wszystkich kobiet, jakie pojawią się w klubie, do którego zabiera ją Malik. Zrezygnowana założyła jeszcze tylko sandałki na obcasie i podeszła do jednej z szuflad. Wyciągnęła z niej mniejszą kaburę, którą miała ze sobą na bankiecie, gdzie po raz pierwszy miała bliższe spotkanie z Zayn ‘em. Wciągnęła ją na nogę i włożyła w nią pistolet. Spuściła sukienkę, zakrywając broń. Musiała to zrobić, dla własnego spokoju. Przebywanie z Mulatem już samo w sobie jest niebezpieczne, a kiedy idzie się w miejsce, gdzie mogą być jego wrogowie, brzmi jak samobójstwo.

         Wyszła niepewnym krokiem z pokoju i zaczęła schodzić po schodach, starając się zrobić jak najmniejszy hałas swoimi obcasami. Zanim poszła do salonu, gdzie najprawdopodobniej przebywał mężczyzna, udała się jeszcze w kierunku łazienki. Lekki makijaż dzisiejszego wieczoru pewnie będzie mile widziany. Weszła do pomieszczenia, wyłożonego kafelkami, po czym w pierwszej kolejności rozczesała swoje włosy, pozostawiając je rozpuszczone i lekko pofalowane. Rzęsy pomalowała jedynie czarnym tuszem, a usta musnęła jasnoróżowym błyszczykiem. Oparła się o umywalkę, licząc po woli do dziesięciu i wyszła, od razu idąc do salonu. Tak, jak wcześniej myślała, Malik leżał rozwalony na kanapie i z uwagą śledził teledysk do jakieś piosenki, którego nigdy wcześniej nie miała okazji zobaczyć.

         Wcześniej nie przyglądała mu się, ale teraz miała do tego okazję. Ciemne, dżinsowe spodnie, opinające jego nogi uwydatniały wszystkie mięśnie. Biały T – shirt natomiast świetnie pokazywał idealnie wyrobiony brzuch. Jeżeli chodzi o buty, to dziś postawił na wygodę, a mianowicie założył czarne trampki. Cassie odwróciła głowę, żeby nie musieć więcej na niego patrzeć. Czasami nie rozumiała własnych myśli, tak jak na przykład w tym momencie. Nie rozumiała, skąd w ogóle wziął się jej pomysł nazwania Malika nieziemsko przystojnym. Owszem, może i taki był, ale nie powinien dla niej. Przecież ma go zamknąć w pace, a nie wskoczyć mu do łóżka.

-- Czy możemy już iść? – rzuciła obojętnie, ruszając w kierunku drzwi frontowych. Stanęła przed nimi, czekając na Zayn ‘a. Chciała już wrócić do domu, chociaż jeszcze nawet z niego nie wyszła.

-- Oczywiście, Aniołku – podszedł do niej i objął ją ręką w talii. Chciał się od niego odsunąć, ale jej na to nie pozwolił, więc zrezygnowała, chcąc mieć święty spokój.

         Wyszli z klatki, od razu udając się w kierunku samochodu mężczyzny. Cassandra zajęła miejsce pasażera, od razu zapinając pasy. Oparła łokieć o podłokietnik, a głowę na dłoni i beznamiętnym wzrokiem zaczęła wpatrywać się w szybko zmieniający się za oknem obraz. Oczywiście wolałaby teraz siedzieć w domu i oglądać jakiś film, albo po prostu położyć się wcześniej spać, ale nic nie wskazywało na to, że szybko znajdzie się w nim z powrotem. Zamknęła oczy, siadając prosto i odchylając głowę to tyłu, żeby oprzeć ją o zagłówek. Ostatnich kilka dni naprawdę bardzo ją wycieńczyło i nie miała zamiaru tego ukrywać nawet przed Zayn ‘em. 

~*~
Heeeeej. Chyba przerzucam się na publikację rozdziałów na sobotę. W piątek zupełnie o tym zapominam. Tak, zdecydowanie to powinnam zrobić xD
Jeszcze tylko cztery dni do sylwestra i przyjazdy Evi do mnie. Już nie mogę się doczekać *-*
A wy, jakie macie plany? :)
Ostatni rozdział w tym roku. Właśnie z tej okazji chciałabym wam życzyć Szczęśliwego Nowego Roku :)
Przywitamy go czymś nieprzyzwoitym w natępnym rozdziale xD
Pozdrawiam, Jescia Evans xx

6 komentarzy:

  1. Hejka, rozdział świetny, jak zwykle zresztą ;) Czymś nieprzyzwoitym mówisz? Hmmm... xD
    Do następnego =D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały, czekam na następny i się doczekać nie mogę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, nie mogę się doczekać następnego. Ciekawe co się stanie na tej imprezie. Dopiero teraz znalazłam tego bloga i mam nadzieje że szybko się nie skończy. Życzę weny i czekam na następny oby szybko się pojawił.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cuudowny rozdział czekam na swieżaczka !

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały rozdział. Dodawaj szybko nexta

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana do Liebster Award :)
    http://reallyiloveyou.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń