Nie skarż się, gdy ci wejdzie drzazga z ostatniej deski ratunku.
~ Wiesław Brudziński
Zayn wybiegł z domu i skierował się jak najszybciej do garażu. Telefon Cass przerwał mu rozmowę na temat akcji, którą mieli przeprowadzić w Europie. Co prawda na początku chciał odrzucić połączenie, ale przeczucie podpowiadało mu, że ta kobieta nie zadzwoniłaby do niego, gdyby sprawa naprawdę nie wyglądała tragicznie. Na szczęście posłuchał go i teraz, razem z Louisem i Liam ‘em, jadą do niej, żeby po raz pierwszy, odkąd chciała wstąpić do jego gangu, uratować ją od dużego zagrożenia. Malik wiedział, że ten moment w końcu będzie musiał nastąpić, ale musiał przyznać, że o tak bardzo długo wytrzymała.
Nie
czekając na swoich przyjaciół wsiadł na motor, zakładać ówcześnie kask na
głowę, po czym wyjechał z garażu kierując się tam, gdzie wskazała ciemnowłosa.
Miał zamiar zdążyć przed jakimś dużym nieszczęściem, wiec musiał się mocno
sprężać.
~*~
-- Witaj mała, pamiętasz mnie? – Cass
siedziała na chodniku, przodem do swojego napastnika i szeroko otwartymi oczami
patrzyła prosto na broń, która wycelowana była w jej głowę.
-- Czego ode mnie chcesz. Nie
wystarczyło ci za ostatnim razem? – syknęła, a głos szatynki wręcz ociekał
jadem do mężczyzny, który tylko prychnął lekceważąco pod nosem.
-- Może i wystarczyłoby mi, gdyby nie
fakt, że wyleciałem przez ciebie z gangu. Muszę teraz chować się po brudnych
ulicach, żeby moje ciało nie zgniło w jakiejś spelunie z kulką między oczami –
warknął, po czym splunął, a z jego twarzy zniknęło całe rozbawienie,
natychmiast zastąpione przez wściekłość.
-- Już ci mówiłam, że o to możesz mieć
jakiekolwiek wąty jedynie do Malika. Ja tylko wypełniałam rozkazy – warknęła,
zaczynając po woli cofać się do tyłu. Nie miała zamiaru zginąć przez tego
kretyna, a już szczególnie w jego sprawie.
-- Och księżniczko. Jaka ty jesteś
głupiutka. Przecież sama powinnaś wiedzieć, że jego nie da się złapać, a co
dopiero zabić. Właśnie dlatego zrobię to z tobą, bo straci najlepszego członka
swojego gangu. I nie bądź zdziwiona. Po angielskiej akcji wie już o tobie chyba
każdy z naszego świata – mężczyzna przeszedł kilka kroków i stanął nad nią, nie
przestając mierzyć między jej oczy.
Cassandra,
stwierdzając że ratunek dla niej zdecydowanie za bardzo się spóźnia, kopnęła
napastnika z całej siły w krocze, w ostatnim momencie przesuwając się na bok i
unikając tym samym strzału. Wyczołgała się spod szatyna, po czym pchnęła go do
przodu tak, żeby położył się na chodniku i usiadła na nim, łapiąc jego ręce i
unieruchamiając je za plecami. Jednak policyjne sztuczki również mogą się
czasami przydać, na przykład w takich właśnie sytuacjach.
Warknęła
cicho pod nosem, podnosząc głowę, kiedy tylko usłyszała ryk silników
motocyklowych. Zmrużyła oczy, rozpoznając w mężczyznach swoją „odsiecz”, która
okazała się zbędna. Wzięła pistolet, który przed chwilą upuścił ciemnowłosy,
zeszła z niego i usiadła przy płocie, opierając się o niego.
-- Jak jeszcze raz się poruszysz, to
nóg w dupie nie masz – warknęła, patrząc na mężczyznę kątem oka. Malik zszedł z
samochodu, wyjmując z kabury pistolet i zaczął mierzyć nim prosto w leżącego na
chodniku. Podszedł szybko do Cassie i zaczął jej się uważnie przyglądać.
-- Powiedz mi Aniołku. Czy nawet,
jeśli nie dam ci żadnego zadania, to i tak będziesz wpadała w kłopoty? Bo
wiesz, mógłbym się przygotować na przyszłość – westchnął teatralnie, chowając z
powrotem broń. Zareagował zdecydowanie zbyt impulsywnie.
-- Zayn, to on wtedy pod klubem –
wyszeptała cicho, a jej oczy zaszkliły się nieznacznie. Pozbyła się jednak
szybko świeczek, mrugając kilkukrotnie powiekami. Cholerna słabość. Dlaczego musi pojawiać się akurat w momentach, kiedy z krwi ulatnia się adrenalina?
-- Spokojnie Aniołku. Louis i Liam się
nim zajmą, a my jedziemy, bo wyglądasz, jakbyś właśnie przebiegła jakiś maraton
– zażartował, podnosząc ją na rękach i niosąc w kierunku motoru.
-- Przebiegłam – powiedziała słabym
głosem, a czarne plamy, których wcześniej udało jej się pozbyć wróciły,
całkowicie przysłaniając pole widzenie.
~*~
-- Hej, Aniołku. Nie rób mi tego. Nie,
kiedy Liama, albo Nialla nie ma w pobliżu – jęknął spanikowany Mulat,
siadając za kobietą, która posadził sobie ówcześnie na motorze i jak
najszybciej chcąc znaleźć się w domu, ruszył z miejsca.
Nigdy
wcześniej nie zależało mu aż tak bardzo, żeby uratować kogokolwiek ze swoich
ludzi. Zauważył już dawno, że ona zaczynała stawać się dla niego coraz ważniejsza
i w stu procentach zdawał sobie sprawę z tego, że idąc do niej i rozmawiając z nią bez żadnych szczególnych powodów w cale
nie opóźnia tego procesu. Nie wiedział, jak może być na tyle głupi, albo co w
niej jest tak fascynującego, że nie jest w stanie oprzeć się Cassie. Żadna
kobieta wcześniej nie zrobiła na nim aż takiego wrażenia i to było w tym
wszystkim najbardziej przerażające.
Po
kilku minutach zjechał na podjazd i biorąc Willson z powrotem na ręce,
skierował się prosto do pokoju Horana. Miał nadzieję, że blondyn odpuścił
sobie dzisiaj wszystkie imprezy, pomimo tego, że jest sobota i jednak zastanie
go na miejscu. Co prawda w całym domu mają jeszcze dwóch mężczyzn, zajmujących
się ratowaniem innych, ale jakoś nie mógł się przemóc i zaufać im na tyle, żeby
dotykali szatynki, która właśnie zaczęła nieznacznie poruszać się w jego
ramionach.
Panika
narastała w nim coraz bardziej i nie mógł tego znieść. Przecież on nie mógł
panikować. Nazywa się Zayn Malik i do jasnej cholery nie boi się niczego! A już
tym bardziej nie zależy mu na nikim aż tak bardzo, żeby bać się o niego, kiedy
zemdleje. Przecież to nie tragedia. Chociaż… Od każdej reguły znajdą się jakieś
wyjątki.
-- Niall, musisz mi pomóc – warknął,
otwierając kopniakiem drzwi, nawet nie bawiąc się w pukanie.
-- A tej co znowu się stało? – mruknął
blondyn, podrywając się ze swojego łóżka i robiąc miejsce Malikowi, żeby mógł
na nim ułożyć kobietę.
-- Chciałbym to wiedzieć, ale jak na
razie musisz ją obudzić – stęknął Mulat, ostrożnie kładąc ciemnowłosą na
posłaniu.
-- Musimy poczekać – Niall wzruszył
ramionami, wchodząc na chwilę do łazienki, żeby namoczyć ręcznik zimną wodą i
zacząć delikatnie dotykać nim czoła kobiety. Dobrze wiedział, że gdyby tylko
zrobił cokolwiek Cass, to Malik pokusiłby się o oberżnięcie jego łap. – Mógłbyś
przynieść lodu – zaśmiał się, widząc jak jego szef
stoi na środku pokoju, nie
mając pojęcia, co mógłby ze sobą zrobić.
Nie
trzeba było dwa razy powtarzać. Ciemnowłosy natychmiast opuścił pokój i zbiegł
po schodach prosto do kuchni, a odgłos jego kroków był aż nadto możliwy do
usłyszenia. Niall zaczął zastanawiać się, jak ta niepozorna, dziesięć lat
młodsza od nich kobieta, dała radę wywołać u Malika jakiekolwiek ludzkie
odruchy. Teraz coraz bardziej zaczynał rozumieć Paynea i Tomlinsona, którzy
starali się odciągnąć Samanthę jak najdalej od tej dwójki.
Zabrał
rękę z ręcznikiem, kiedy tylko oczy kobiety otworzyły się szeroko, a ona sama
spróbowała się podnieść. Poczuła jednak mocne ukłucie w potylicy, które
sprawiło, że musiała z powrotem opaść na poduszki. Rozejrzała się uważnie
dookoła, nie mogąc przypomnieć sobie pomieszczenia, w którym aktualnie się
znajduje. Zrezygnowała jednak, kiedy uświadomiła sobie, że jest tutaj pierwszy
raz.
-- Jak się czujesz? – odwróciła głowę
w kierunku, z którego dobiegał cichy głos i uśmiechnęła się delikatnie do Nialla.
-- Bywało lepiej, ale najgorzej
również nie jest – mruknęła cicho, starając się nie wydobywać z siebie żadnych
głośniejszych dźwięków, które mogłyby spowodować ponowny ból głowy.
Niestety
jej starania spełzły na niczym, ponieważ po kilku sekundach do pokoju, jak
burza wpadł Zayn, trzymając w dłoni woreczek z lodem. Kobieta zacisnęła mocno
powieki, naciągając na głowę szwedkę. Niall westchnął cicho, patrząc na
przyjaciela z politowaniem.
-- No co? – Mulat wzruszył ramionami,
pochodząc do łóżka i podając blondynowi to, co trzymał w dłoniach. Horan
pokręcił głową z rozbawieniem i dotknął lekko ramienia szatynki, sprawiając tym
samym, że spojrzała na niego.
-- Powinno ci trochę pomóc – kobieta
odebrała od niego worek, z wdzięcznym wyrazem twarzy, od razu przykładając go
do swojego czoła. Modliła się w duchu, żeby tylko Malik…
-- Coś ty robiła, że zemdlałaś z
wycieńczenia? Przecież to niemożliwe, żebyś uciekając aż tak się zmęczyła –
Mulat wyrzucił ręce do góry, nie spuszczając wzroku z ciemnowłosej, która nie
chciała w tym momencie niczego innego, jak śmierć, dzięki której zaznałaby w
końcu świętego spokoju.
-- Powiedzmy, że biegałam – mruknęła
cicho, siadając na łóżku. Podświadomość podpowiadała jej, że powinna jak
najszybciej wynieść się z tego domu, żeby nie musieć odpowiadać na całą masę
pytań.
-- Jak już powiedziałem, od zwykłego
bieganie nie byłabyś aż tak mocno wycieńczona – warknął, wywołując tym samym
kolejny grymas na twarzy szatynki. Cassie odwróciła się przodem do blondyna.
-- Mógłbyś mnie odwieźć do mieszkania?
– zapytała cicho, przybierając błagalny wyraz twarzy.
-- Ależ nie ma sprawy – zaśmiał się
Niall i pomógł jej podnieść się z łóżka. Przerzucił sobie ramię Cass za szyją i
wolnym krokiem, zupełnie ignorując coraz bardziej wściekłego Malika, ruszył z
nią do wyjścia. Dobrze wiedział, dlaczego tak szybko chce zmyć się z pola
widzenia Mulata i nie dziwił jej się w najmniejszym stopniu. Dobrze wiedział,
że na miejscu Cassandry postąpiłby dokładnie w taki sam sposób.
W
niedługim czasie udało im się dotrzeć do Range Rovera blondyna. Mężczyzna
pomógł dwudziestopięciolatce zająć miejsce pasażera, a sam usiadł za
kierownicą. Cass popatrzyła we wsteczne lusterko, marszcząc brwi, kiedy
zauważyła Mulata, obściskującego się z jakąś kobietą. Była piękna i to Willson
niestety musiała przyznać jej bez jakiegokolwiek sprzeciwu.
-- Kto to? – zapytała cicho swojego
towarzysza, nie spuszczając wzroku z całującej się pary. Horan popatrzył w
lusterko wsteczne tak, jak zrobiła to Cassandra i zmarszczył brwi.
-- Samantha, dziewczyna Zayna –
powiedział cicho, patrząc niepewnie na reakcję Cassie. Tak naprawdę nie miał
pojęcia, czego mógłby się po niej spodziewać.
Szatynka
w odpowiedzi podrzuciła jedynie brwiami i zsunęła się nieznacznie na siedzeniu,
krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. Przecież dobrze wiedziała, kim
jest kobieta i tak na dobrą sprawę nie wiedziała, dlaczego zapytała o to
blondyna. Może tylko po to, żeby się upewnić w tym, jak naiwna potrafi być. To
było wręcz do przewidzenia, że ktoś taki, jak Malik nie może być sam. Przecież
musi mieć kogoś do pieprzenia.
-- Nie martw się, nawet Zayn jej nie
lubi. Już chyba sam nie wie, po co ją tutaj trzyma – powiedział po chwili ciszy
Niall. Cass natychmiast prychnęła gniewnie pod nosem.
-- Nie obchodzi mnie, z kim on jest, a
kogo pieprzy – rzuciła wściekle, odwracając głowę w kierunku szyby i zaczęła
wyglądać za nią, żeby odwrócić swoje myśli od tego, że tak naprawdę zachowała
się jak gówniara i dała mu zamydlić sobie oczy.
-- Cassandra powiedz szczerze.
Dlaczego tak bardzo zależy ci na tym jednym, konkretnym gangu, w którym to
Malik jest szefem? – zapytał po chwili ciszy mężczyzna, zatrzymując się przy
bloku szatynki. Chciała wysiąść z pojazdu, ale w ostatnim momencie zamknął
drzwi na zamek centralny. – Odpowiedz na moje pytanie – powiedział twardo,
odwracając się w jej kierunku. Ciemnowłosa westchnęła ciężko.
-- Bo znudziło mi się uganianie dla
jakichś podrzędnych gangsterów, którzy tak naprawdę nie wiedzą, co robią –
przewróciła oczami, wbijając się w swoje siedzenie i patrząc wszędzie, tylko
nie na jasnowłosego.
-- Ale każdy gang, w którym po raz
ostatni byłaś rozpadał się, rozpracowany przez policję! – podniósł głos, nie
mogąc już wytrzymać. Chciał wyciągnąć z niej wszystkie informacje nie zważając
na fakt, jak bardzo spodobała mu się jej postawa. Nigdy nie odpuszczała i
zawsze walczyła do samego końca.
-- Po prostu nie miałam z nimi zbyt
miłych pożegnań, a ja uwielbiam się mścić. Powinieneś zrozumieć – Cass zaczęła
po woli panikować. Jeżeli mężczyzna dalej będzie chciał zadawać jej tego typu
pytania, to nie ma możliwości, żeby nie spaliła się za którymś razem.
-- A jak wytłumaczysz to, że nigdy nie
możemy potem znaleźć o tobie jakichkolwiek informacji. Jakbyś zapadła się pod
ziemię – kontynuował, niewzruszony tym, że Cassie zaczęła szarpać się z klamką,
żeby w końcu móc wyjść na zewnątrz i udać się prosto do swojego mieszkania.
-- Przecież to oczywiste, że nie chcę
mieć skretyniałych gliniarzy na karku. Za każdym razem włamywałam się do
systemów i usuwałam bezpowrotnie wszystko o sobie, po czym dla pewności
najpierw zgrywałam na CD informacje o członkach gangu, a dysk niszczyłam –
mruknęła, odwracając się do Horana. Nie powinna dać zapanować złości nad
swoim umysłem, bo może się to dla niej źle skończyć. Jednak strach jest sto
razy gorszy, a wspomnienia nieprzyjemnej nocy tylko go potęgowały.
-- Powiedzmy, że na razie wiem
wszystko, co chcę wiedzieć – rzucił obojętnie jasnowłosy, odblokowując drzwi
samochodu. Dwudziestopięciolatka, nie czekając na nic więcej, po prostu wyszła
z pojazdu, mocno trzaskając za sobą drzwiami.
-- Myślałam, że mogę ci ufać, ale jak
widać ty też żyjesz po to, żeby służyć bezwzględnie Malikowi – rzuciła, nawet
się nie odwracając i wbiegła po schodach na piętro. Miała już tego wszystkiego
dość, a to dopiero początek zabawy, którą tak naprawdę sama sobie zafundowała.
~*~
Hej! Gdzieś napisałam, że dodam rozdział dzisiaj, więc oto jest!
Około siedemnastej odzyskałam komputer i jestem z tego powodu niezmiernie szczęśliwa. Nawet nie wyobrażacie sobie jaka to katorga nie napisać słowa przez dwa dni. Przynajmniej dla mnie.
Jeżeli chodzi o rozdział.
Niedobry Niall. Jak on w ogóle tak mógł zrobić. Nieładnie. Nie lubimy go. Niech zaliczy zgon. Chociaż może powinien zginąć...
Albo Zayn. Przecież jest takim trochę sukinsynkiem. Może gdybym go uśmierciła, to Cass miałaby w końcu święty spokój. O, albo Louis! Przecież i tak nie gra jakoś bardzo ważnej roli...
Nie wiem. Możecie sobie wybrać xD
Pozdrawiam i zapraszam na moje inne blogi,
Jesica xx
Nie! Louis, Zayn i Niall odpadają! Ten gościu ci ją zgwałcił tak, ale nie chłopacy! A tak w ogóle to świetny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńDo następnego Skarbie <3
Zgadzam sie z opinią u góry! :** Rozdzial mega cudo ! ^^
OdpowiedzUsuń