21 kwietnia 2015

[25] Chapter Twenty-Fiveth (First Season)

Na sen i zauroczenie najlepsze jest przebudzenie.
~*~
Jeżeli jest tu ktoś, kto czyta opowiadania Charlie TH i interesuje się tym, kiedy zostanie opublikowany kolejny rozdział, niech przeczyta notkę poniżej. Zapewniam, że wyjaśni ona wszystko.
~*~

         Louis siedział na ławce w parku i ze znudzeniem przeglądał listę kontaktów w swoim telefonie. Czekał na Denise, z którą umówił się kilka dni wcześniej. Co prawda miał jeszcze dość sporo czasu do wyznaczonej godziny, ale tak bardzo nie mógł doczekać się ich ponownego spotkania, że postanowił wyjść wcześniej. Była to dla niego dość dziwna sytuacja. Nigdy wcześniej nie zainteresował się żadną dziewczyną pomimo ich ilości, jaka codziennie przewijała się w jego życiorysie. Wszystkie one wydawały się być dla niego zbyt sztuczne; za bardzo dbały o swój wygląd.

         Doskonale wiedział, kim była siostra Denise. Liam nie omieszkał opowiedzieć mu o groźbach, jakie Amanda kierowała pod jego adresem, ale jakoś nie za bardzo się nimi przejął. Przecież żadna dziewczyna nie będzie mówiła mu, co może, a czego nie może robić. Nikt nie miał do tego prawa.

-- Spóźniłam się – uśmiechnął się szeroko, słysząc melodyjny głos blondynki. Odwrócił głowę w jej stronę i zmierzył jej sylwetkę uważnym spojrzeniem. Miała na sobie czarne spodnie, tego samego koloru trampki i skórzaną kurtkę, a pod nią jasno-szarą bokserkę. Był niemalże w stu procentach pewny, że przy wybieraniu stroju kierowała się poradami jakiejś swojej koleżanki, której dokładnie opowiedziała o tym, jaki wydaje się być Louis.

-- Nie, to ja przyszedłem za wcześnie – zaśmiał się, podnosząc się z ławki i jeszcze raz przejechał wzrokiem po dziewczynie, na której twarzy pojawił się delikatny rumieniec. Musiał stwierdzić, że tajemnicza stylistka blondynki idealnie trafiła w jego gust. – Masz może ochotę na kawę? Wychodząc z domu nie zdążyłem się jej napić i powoli zaczynam odczuwać brak kofeiny w organizmie.

-- Z wielką przyjemnością – Denise skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej, dając mężczyźnie tym samym do zrozumienia, że czuła się bardzo skrępowana pod jego nachalnym spojrzeniem. Zaśmiał się cicho, kiedy dość szybko ruszyła przed siebie, przez co zawiązany wysoko na głowie kucyk zaczął poruszać się w rytm jej kroków. Dorównał kroku jasnowłosej i objął ją ręką w pasie, nie zdając sobie najmniejszej sprawy z tego, ż pewna ciemnowłosa, rozwścieczona do granic możliwości dziewczyna, właśnie obserwuje ich zza jednego z zakrętów.

~*~

         Liam siedział na kanapie w salonie i bezsensownie przeskakiwał z kanału na kanał, coraz bardziej przekonując się do tego, że wtorek rano nie był odpowiednią porą na oglądanie telewizji. Oprócz wielu kanałów śniadaniowych, kilku informacyjnych i jakichś bajek na dzieci nie można było zobaczyć niczego więcej. Westchnął ciężko, naciskając czerwony guzik na pilocie, przez co w całym pomieszczeniu zapanowała wręcz grobowa cisza. Malik spał jeszcze w najlepsze w swoim pokoju, a on nie miał na razie zamiaru go budzić. Miał przynajmniej chwilę odpoczynku od miliarda pytań, którymi bezustannie bombardował go przyjaciel.

         Odrzucił plastikowy przedmiot na siedzenie obok i odchylił się do tyłu na kanapie, zamykając oczy. Bardzo cieszył się z tego, że informacje na temat śmierci Malika okazały się kompletną brednią, ale nie podobało mu się w cale, że mężczyzna zupełnie nic nie pamięta. Nie chciał wypowiadać tego na głos, żeby nie zyskać w ten sposób kilku śmiertelnych wrogów, ale dla czarnowłosego zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby umarł. Nie, żeby tego chciał – broń Boże! Po prostu był w pełni świadomy tego, jak funkcjonuje ich świat. Zayn miał wielu wrogów, nawet więcej niż przyjaciół czy znajomych, którzy zaciągnęli u niego dług wdzięczności. Dotąd radził sobie wręcz doskonale z ich eliminowaniem, ale w tym momencie zupełnie się do tego nie nadawał. Ostatnio przestraszył się swojego odbicia w lustrze.

-- Szefie, jakaś dziewczyna do pana. Powiedziała, że niezwłocznie musi się z panem zobaczyć, bo w innym przypadku wysadzi to miejsce w powietrze. Nie wyglądała na taka, która żartuje – Liam westchnął ciężko, podnosząc się do pozycji siedzącej. Machnął na chłopaka ręką, żeby wpuścił dziewczynę do środka. Doskonale wiedział, z kim ma do czynienia, więc w cale nie zdziwił się, widząc rozwścieczoną do granic możliwości Amandę, która w kilka sekund wpadła do pomieszczenia.

-- Dzień doby, Blake. Miło cię znów widzieć. Przyszłaś w jakiejś konkretnej sprawie, czy po prostu szukałaś jakiegoś towarzystwa na poranną pogawędkę do śniadania? – zironizował, uśmiechając się sztucznie. Prawda była taka, że nie miał siły męczyć się kłótnią z szatynką, a doskonale ją znał i wiedział, że nie uda mu się temu zapobiec.

-- Zajmę ci tylko kilka sekund, więc nawet nie musisz się podnosić. Chciałam cię tylko uczciwie poinformować, że jeżeli chociażby jeszcze jeden raz zobaczę Louisa z moją młodszą siostrą, to go zabiję bez zawahania nawet, jeśli Denise miałaby na to patrzeć. Nie lubię się powtarzać i robię to po raz ostatni na ich temat. Nie życzę sobie, żeby twój parszywy przyjaciel kręcił się dookoła niej! – krzyknęła, wymachując rękami w każdą możliwą stronę. Jej twarz zaczynała robić się coraz bardziej czerwona, a w oczach przez cały czas tańczyły niebezpieczne ogniki. Liam przewrócił lekceważąco oczami, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej.

-- A ja w dalszym ciągu nie rozumiem, dlaczego przychodzisz z pretensjami do mnie, a nie do Louisa. Przecież nie jestem jego ojcem i nie mogę mu niczego zabronić – westchnął ciężko, przyglądając się uważnie ciemnowłosej. – A tak poza tym, to mogłabyś mu w końcu trochę odpuścić. On naprawdę nie jest taki zły, na jakiego go sobie wykreowałaś - mruknął po chwili zastanowienia. – No dobra, może nie jest aniołkiem, ale zapewniam cię, że znam dużo gorszych od niego, którzy dla dziewczyny potrafią być zupełnie inni – dodał, podnosząc ręce w obronnym geście, kiedy Amanda obrzuciła go ostrzegawczym spojrzeniem.

-- Co nie zmienia faktu, że ja nie zgadzam się, żeby Tomlinson wciągał w to wszystko moją siostrę – obstawała twardo przy swoim. – Nie chcę, żeby skończyła tak jak ja. Nie pozwolę na to, żeby zmarnowała sobie całą przyszłość. Wystarczy, że rodzice nie chcą się odzywać do mnie. Ona nie musi wiedzieć dlaczego.

~*~

         Cassandra weszła do salonu, wycierając głowę ręcznikiem. Piętnaście minut temu wróciła z parku, po którym biegała przez cały poranek. Obiecała sobie, że powróci do codziennych treningów, aby odzyskać formę, którą straciła przez przygotowania do zadania. Westchnęła ciężko, odrzucając materiał na bok. Za chwilę musi pojechać do domu Malika, żeby zabrać go na jakąś kretyńską przejażdżkę motorem po mieście. Od początku uważała, że takie coś jest kompletnie bez sensu. Zdecydowanie wolałaby udać się na jakąś poważną akcję razem z Liamem, Louisem i resztą ich ekipy, ale oni oczywiście musieli wszystko spieprzyć. Owszem, na początku bała się samej prespektywy wskakiwania na tira i tym podobnych, ale spędzanie czasu sam na sam z największym wrogiem, nawet jeśli nie był on tego świadomy jeszcze przed straceniem pamięci, zupełnie jej się nie podobało. I ta jedna noc, podczas której normalnie ze sobą rozmawiali w cale niczego nie zmieniła. Nie po jego ostatnich słowach, skierowanych prosto w dumę kobiety.

         Wyszła z mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Klucz schowała do kieszeni skórzanej kurtki i zeszła do podziemnego parkingu. Zatrzymała się dopiero, kiedy odnalazła swoją Hondę. Zaczęła uważnie się jej przyglądać. Nie dało ukryć się w żaden sposób, że byłą prezentem od Malika. Przygryzła wargę, przechylając głowę, kiedy zdała sobie sprawę, że nie jest w stanie znienawidzić motocykla. W końcu był jednym z jej największych marzeń, a gdyby nie cała masa pieniędzy Mulata, dalej by nim pozostawał.

         Pokręciła głową i wsiadła w końcu na pojazd, od razu wyjeżdżając z garażu. Postanowiła jednak, że na miejsce pojedzie okrężną drogą. Chciała zyskać jak najwięcej czasu na przygotowanie się do ponownego zobaczenia Zayna. W końcu gdzieś w głębi siebie pragnęła już nigdy więcej nie widzieć go na oczy. A może było zupełnie na odwrót. Może chciała go zobaczyć i właśnie dlatego tak bardzo go nienawidziła? Bo w przyszłości mógł okazać się jej największą słabością, a ona nienawidziła się do nich przyznawać? To wszystko po woli stawało się jeszcze bardziej skomplikowane niż wcześniej. Nawet ona przestawała nad tym panować.

~*~

         Daniel Fray stanął na balkonie swojego nowego domu i zaczął uważnie przyglądać się widokowi, jaki miał mu towarzyszyć przez kilka najbliższych dni, a może nawet miesięcy. Jednak podobało mu się to, ponieważ czuł się, jakby był u siebie w domu. Z uśmiechem na ustach sięgnął po telefon i wybrał numer do człowieka, który wciągnął go w to wszystko. Nie musiał czekać długo aż odbierze – wystarczyło zaledwie dwa sygnały. W końcu kazał informować się o nowościach na bieżąco, więc na pewno przez cały czas miał telefon pod ręką.

         ~ Od razu przejdź do konkretów, bo mi się spieszy. Nie mam czasu na miłe rozmowy – usłyszał w słuchawce, przez co zaśmiał się cicho.

         ~ Spokojnie, ja też nie mam za wiele czasu. Po prostu chciałem szefa poinformować, że wysłali mnie z jakimś ich niesamowitym odkrycie na przejażdżkę motocyklową, a mamy bardzo duży problem z tym związany. Mianowicie ja nie potrafię jeździć na motorze – westchnął ciężko, zaczynając wpatrywać się w odległy punkt na horyzoncie.

         ~ Zawsze możesz naopowiadać bajek o tym, jak bardzo boisz się wsiąść na motocykl, bo nic nie pamiętasz. Wiesz, zapomniałeś wszystkiego o swoim życiu. Wtedy Cassandra wytłumaczy ci wszystko od początku do końca. Na pewno zrozumiesz – zapewnił.

~ Skąd pan wie tyle o tej całej Cassandrze? – mężczyzna zmarszczył brwi, nie zdając sobie sprawy z tego, że nieznacznie zacisnął dłoń na poręczy balkonu. Z tego co zdążyli już opowiedzieć mu inni członkowie gangu ją będzie najtrudniej przekonać do tego, że jest prawdziwym Malikiem, a nieudawanym.

~ Uwierz na słowo. Ta dziewczyna posiada więcej tajemnic niż my oboje razem wzięci – rzucił jeszcze z rozbawieniem, doskonale słyszanym w jego głosie, po czym zerwał połączenie, pozostawiając Daniela z milionem pytań, na które uzyskanie odpowiedzi było wręcz nierzeczywiste.

~*~

         Cass zatrzymała się przed budynkiem, który z każdym kolejnym razem coraz gorzej jej się kojarzył. Podeszła do drzwi, po drodze zdejmując kask z głowy. Nacisnęła klamkę i weszła do środka, nawet nie siląc się na to, żeby zapukać. Wiedziała, że to, co ostatnio powiedział do niej Liam było prawdą, ale nie zamierzała zmieniać się z tego powodu. Jeszcze nie upadła aż tak nisko.

         Weszła szybko po schodach i stanęła dopiero przed drzwiami do gabinetu Malika, gdzie rzekomo miał na nią czekać. Odetchnęła głęboko, odliczając powoli do dziesięciu. Mógł sobie zapomnieć wszystkiego, nawet tego, kim jest, ale na pewno nie da mu satysfakcji tym, jak sprzeczne emocje wywoływało w niej ponowne spotkanie go. Jak bardzo nienawidziła w tamtym momencie swojego ciała za to, że nie chciało jej słuchać! Podenerwowana nacisnęła klamkę i pchnęła drzwi do środka.

         Zastała go stojącego przy oknie. Uważnie przypatrywał się widokom, jakie rozpościerały się za nim. Co prawda nie było to nic ciekawego, bo jedynie kilka domków jednorodzinnych, należących do równie bogatych i niebezpiecznych ludzi, co on. Jedną dłoń opierał o szybę, podtrzymując ręką firankę i ozdobną zasłonę. Drugą miał wsadzoną w kieszeń dżinsowych spodni. Szara bluzka wisiała luźno na jego ramionach. Wzrok miał zupełnie nieobecny, jakby skupiał się na czymś bardzo ważnym dla niego. Odchrząknęła, wyrywając go z zadumy i tym samym zwracając na siebie jego całą uwagę. Dziwnie czuła się patrząc na niego, kiedy znajdował się w stanie zupełnej nieświadomości. Mocno korciło ją, żeby sięgnąć po broń, znajdującą się w kaburze, ale jednocześnie coś powstrzymywało ją od takiego posunięcia.

-- Idziemy, czy będziesz jeszcze coś robił? – zapytała, unosząc nieznacznie głowę. Nie za bardzo wiedziała, po co wykonała ten gest, ale uznała, że jest ja najbardziej na miejscu. Malik zaśmiał się cicho, podchodząc do biurka, z którego zgarnął pęk kluczy.

-- Co prawda niezbyt wiele pamiętam z mojego życia, ale wydaje mi się, że skoro wszyscy w tym miejscu mają do mnie ogromny respekt, to powinno się pukać przed wejściem do mojego gabinetu – mruknął, podnosząc wysoko jedną brew, nie spuszczając z niej spojrzenia. Prychnęła pod nosem, przewracając oczami.

-- Pierwszą rzeczą, jaką powinieneś pamiętać na temat moich relacji z tobą to fakt, że tak naprawdę ich nie było. Ty kazałeś zrobić mi kilka rzeczy, ja to wykonywałam, a później każde z nas szło w swoją stronę, najczęściej po jakiejś kłótni. Właśnie dlatego nie rozumiem, dlaczego kazali mi iść z tobą pojeździć. Zdecydowanie jestem najmniej odpowiednią osobą do tego zadania – wyrzuciła ręce w powietrze, odwracając się na pięcie. Zbiegła po schodach, po drodze mijając zaspanego Liama. Chciała przyłożyć mu z całej siły w twarz, ale doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że takie posunięcie nie wyjdzie jej na dobre. Tylko z tego powodu zrezygnowała.

         Założyła z powrotem kask na głowę, od razu spuszczając wizjer na oczy. Usiadła na motorze, przyglądając się wejściu. Zaczęła liczyć swoje wdechy i wydechy, żeby się uspokoić. Nie wiedziała, dlaczego właśnie w ten sposób zareagowała na słowa Zayna. Już w ogóle nie potrafiła zrozumieć żadnej ze swoich reakcji.

         Mulat wyszedł z budynku i popatrzył niepewnie na Kawasaki, stojące zaraz obok kobiety. Cassandra zmarszczyła brwi, również spoglądając na motocykl. Ninja był ulubionym środkiem transportu gangstera, więc nie miała bladego pojęcia, dlaczego patrzy na niego z tak dużym dystansem. Odwróciła głowę z powrotem w kierunku mężczyzny, który nie poruszył się nawet o krok bliżej jej. Potrząsnęła głową znów spoglądając kątem oka na motor. Westchnęła ciężko, kiedy żadne rozwiązanie sytuacji nie przyszło szatynce do głowy. Wykonała wymowny gest w kierunku czarnego Kawasaki i rozłożyła ramiona. Malik zawahał się, ale podszedł do maszyny. Cass uważnie śledziła każdy jego ruch. Czarnowłosy uśmiechnął się głupkowato w kierunku szatynki. Podniosła podenerwowana wizjer. Chciała mieć już to wszystko za sobą, a on w cale tego nie ułatwiał.

-- Wiesz, bo mamy taki jeden, niewielki problem – zaczął, pokazując odległość pomiędzy palcami, która miała symbolizować jak duże kłopoty ma kobieta. I pomimo tego, że była ona wręcz znikoma, Willson poczuła się, jakby dostała w twarz. Prawdziwy Malik nie zachowałby się tak nawet z zanikiem pamięci. Od razu wyprostowała się i podniosła głowę, kiedy mężczyzna stojący przed nią kontynuował przerwaną wypowiedź. – Chodzi o to, że ja zupełnie nie pamiętam, jak jeździć na dwóch kółkach. Cztery jeszcze ogarniam, ale motocykle to raczej nie moja bajka – zrobił głupkowatą minę, pocierając dłonią kark. Cass przejechała palcami po żebrach, gdzie pod skórzaną kurtką miała ukrytą broń. Już ona poustawia ich wszystkich i dowie się, kim jest facet stojący przed nią.

-- Zapewniam cię, że z jazdą na motocyklu jest jak z jazdą na rowerze. Tego nie zapomina się od tak po prostu. Siadaj i zasuwaj, nie widzę problemu – rzuciła obojętnie, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej. Zayn przełknął głośno ślinę i podszedł do pojazdu, po raz ostatni mierząc go uważnym spojrzeniem. Założył kask, co o dziwo poszło mu prawie bezbłędnie. Jedynie przy zapinaniu go miał niewielki problem. Jednak z wsiadaniem na Kawasaki nie było już tak łatwo. Mężczyzna najnormalniej w świecie nie miał zielonego pojęcia, jak się za to zabrać. Wyglądał tak komicznie, że Cassie nie była w stanie powstrzymać szerokiego uśmiechu. Cała złość nagle gdzieś wyparowała, zastąpiona przez rozbawienie.

-- Podniesienie nogi i przełożenie jej przez siedzenie w cale nie jest tak trudne, jak się wydaje – zaśmiała się, przechylając głowę na jedną stronę. Nawet jeżeli Mulat przed nią nie jest Malikiem, to przestaje jej to przeszkadzać. Jeżeli ma się tak zachowywać…

-- Bawi cię moja nieporadność? – odwrócił się w jej kierunku i zmrużył ostrzegawczo oczy. Natychmiast spoważniała. Doskonale pamiętała to spojrzenie i nie miała z nim żadnych pozytywnych spojrzeń. Odchrząknęła, kładąc dłonie na kierownicy. Jednak nie spuściła wzroku ze swojego towarzysza. Na pewno nie da mu tej satysfakcji.

-- Po prostu uważam, że powinieneś bardziej się wysilić, żeby wszyscy uwierzyli w prawdziwość twoich słów. Za mało się starasz, nawet jak na Malika – mruknęła, wyprostowała plecy, podnosząc nieznacznie podbródek do góry. Doskonale zdawała sobie sprawę, że przyjęła w pewnym sensie bojową postawę, która mogła zachęcić mężczyznę do dalszej konwersacji, ale nie mogła się od tego powstrzymać.

-- Twierdzisz, że podszywam się pod niego? – podniósł wysoko jedną brew. Cassandra zauważyła w jego oczach dziwny, wręcz niepokojący błysk. Prawdziwy Zayn na pewno nie pozwoliłby sobie na taką reakcję. Owszem, zdarzało mu się pokazać gniew czy rozbawienie, ale nie strach.

-- Tego nie powiedziałam – syknęła, zwężając powieki. Spuściła wizjer na oczy. – Lepiej się pospiesz, jeżeli chcesz gdziekolwiek ze mną pojechać – rzuciła, po czym odpaliła silnik i odjechała z miejsca. Zawsze uważała, że terapia szokowa jest najlepszym sposobem na nauczenie czegokolwiek, albo przypomnienie mu wręcz oczywistych rzeczy.. Uśmiechnęła się do siebie pod nosem, kiedy czarne Kawasaki zatrzymało się obok niej na czerwonym świetle. Ona zawsze ma rację.


         Kiedy dotarli na miejsce, Cassandra nawet przez chwilę nie zastanawiała się nad tym, co powinna zrobić. Po prostu wjechała na tor i bez żadnych wstępów zaczęła ścigać się z Malikiem, który usilnie starał się ją wyprzedzić. Doskonale wiedziała, że taka będzie jego reakcja. To właśnie nią przekonał kobietę do tego, że jednak jest sobą i nic nie jest w stanie tego zmienić – nawet śmierć.

~*~
10 rozdziałów do końca.
~*~

Wczoraj ostatecznie udało mi się napisać resztę rozdziałów pierwszej części. Będzie ich dokładnie 35 + krótki epilog, który miał być czymś w rodzaju przejścia do drugiej części. Co nie oznacza, że zacznę takową publikować. Jakoś nie za bardzo jestem do tego przekonana. Może The Queen Wears Black już mi się znudziło. Może w ogóle zamierzam przestać pisać cokolwiek. Już sama nie wiem. Jestem rozdarta, jeżeli o to chodzi.
Na pewno wielu z was czyta opowiadania Charlie TH. Niedawno zaczęłam z nią współpracować nad blogiem Secret. Niedawno napisałam tam notkę, że Charlie miała wypadek i jest to niestety prawda. Na szczęście wczoraj po 21 pierwszej udało się ją wybudzić. Nie wiem, czy mogę powiedzieć więcej. Nie pisałam z nią, a jedynie z jej koleżanką i chociaż wiem cokolwiek o stanie jej zdrowia, to jej rodzina mogłaby sobie nie życzyć, żebym wchodziła tak głęboko w ich sprawy. Są to jednak informacje mocno poufne. I tak cud, że tata Charlie powiedział cokolwiek Dominice, a ona mnie. Jeżeli tylko uzyskam zgodę z pierwszej ręki, to na pewno podam coś więcej. Jednak chyba każdy rozumie sytuację i fakt, że rozdziały na blogach nie będą się pojawiać. Nie chciałabym dodawać nic na Secret bez wcześniejszej wiedzy Charlie o tym, bo to jednak z jej inicjatywy i pomysłu jest on pisany. Ja tylko pomagam. Na pewno czwarty się pojawi, bo obgadałyśmy co ma w nim być, ale nie znam dokładnej daty publikacji. Wbrew pozorom ja też mam życie poza bloggerem.
Jeżeli ktoś nie zrozumiał/nie chciał zrozumieć akapitu powyżej, a ma jakieś wąty odnośnie zaistniałe sytuacji, niech napisze do mnie na jakimkolwiek portalu społecznościowym. Bardzo chętnie sobie z nim porozmawiam i dobitniej wytłumaczę mu, o co chodzi :)
Następny rozdział powinien ukazać się za trzy dni. Jako, że mam je już wszystkie napisane powinno szybko pójść z ich publikacją.
Pozdrawiam i do następnego,
Evansik xx

#TQWBff <-- proooszę. Jeżeli szanujecie mój wkład w napisanie tego opowiadania i nic chcecie bawić się w komentarze pod rozdziałami, to przynajmniej dodajcie jakiegoś tweeta :)

5 komentarzy:

  1. Nie, nie i jeszcze raz nie! Cass niejest głupia żeby uwierzyć, że ten gościu to Malik. Tylko 10? Jejku.. Jak to szybko zleciało :)
    Przykro mi z powodu Charlie, mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje.
    Jeśli będziesz chciała prowadzić drugą część tego bloga to mogę Cię zapewnić, że chętnie będę to czytać :)
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że tylko 10. Myślałam, że troszkę więcej :> Tak czy inaczej, rozdział genialny, nie rozumiem tylko jakim cudem Cass uwierzyła temu facetowi. :O
    Mam nadzieję, że będziesz pisać drugą część tego opowiadania. Jeśli tak, to na pewno będę stałą czytelniczką! :)
    Szczerze, to nie wiem co bym robiła wieczorami gdybyś nie pisała tego Fanfiction. :D
    Do następnego <3
    Madzia xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaaaaaaaaa zajebisty! Haha Cass zaczyna coraz bardziej dostrzegać, że to nie Malik xd jejku nie moge sie doczekac nexta :))) btw., tylko 10 :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej super rozdział. Szkoda że tylko 10 rozdziałów ale jeżeli będzie 2 część to to mogę cie zapewnić że bardzo chętnie będę ją czytać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział xD Czekam na kolejny xD Myślałam, że nikt się już nie kapnie, że to nie jest Malik, a tu Cass jak zwykle najlepsza xD

    OdpowiedzUsuń