"Kto przestaje kochać - ucieka, ale kto nie może przestać - ściga."
~ Władysław Grzeszczyk
"Parada paradoksów"
Zayn
siedział na masce swojego samochodu i palił kolejnego z rzędu papierosa,
zaciągając się nim mocno. Uważnym spojrzeniem mierzył ulicę, na której
znajdował się jego dom. Ludzie bawili się z dziećmi w ogródkach, albo jedli
rodzinne obiady wewnątrz budynków. Byli szczęśliwi i mieli poukładane, spokojne
życie.
Właśnie
tego im zazdrościł. Tego, że nie musieli na każdym kroku walczyć o swoje i że
nikt nie czekał na ich potknięcie, po którym już nigdy więcej nie obudziliby
się następnego dnia. Spuścił wzrok na podjazd, wyłożony żwirem. Nie żałował, że
jest gangsterem. Czuł, że nie nadawałby się do spokojnego życia, ale czasami
chciałby mieć obok siebie kogoś, na kim naprawdę mu zależy. Chciałby mieć swoje
dziecko, które mógłby wychować tak, żeby później odziedziczyło cały jego
majątek.
Wyprostował
się i wyrzucił papierosa, słysząc głosy swoich przyjaciół, którzy szli w jego
kierunku. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, z powrotem podnosząc wzrok do
góry. Nie mógł dopuścić do tego, żeby ktokolwiek dowiedział się o czym myślał
kilka sekund wcześniej. Marzenia w ich świecie były słabością, a każda słabość
odbijała się na nich wcześniej czy później.
-- Co Malik, czyżbyś się dzisiaj nie
wyspał? - szeroko uśmiechnięty Louis usiadł na masce zaraz obok Mulata i objął
go ramieniem, przysuwając do siebie. Zayn otworzył szeroko oczy, zupełnie nie
przygotowany na takie posunięcie ze strony swojego przyjaciela.
-- A tobie co? Zaliczyłeś dzisiaj
jakąś pannę, czy po prostu postanowiłeś wziąć działkę ekstazy z zapasu. Pamiętaj,
że jeżeli to drugie jest prawdą, to będziesz musiał zapłacić - czarnowłosy
podniósł wysoko jedną brew, w mgnieniu oka wyswobadzając się z uścisku szatyna.
Nie miał zamiaru obściskiwać się z nim na środku ulicy. Ani tam, ani w
jakimkolwiek innym miejscu na świecie.
-- Nie, zapewniam cię, że jestem
czysty i trzeźwy - zaśmiał się. - Panienki też nie zaliczyłem. Mam przecież
najpiękniejszą dziewczynę na świecie, która nie może się równać z żadną cycatą
pięknością, jakie dotychczas przewijały się przez moje życie.
Zayn
popatrzył zdziwiony na roześmianego Liama. Pane wzruszył ramionami i wskazał
głową na Louisa. Nie chciał nic mówić, żeby przypadkiem nie oberwać od niego.
Mimo tego, że był 'najszczęśliwszym człowiekiem na świecie', w dalszym ciągu
pozostawał sobą, który potrafił dość mocno przyłożyć, kiedy coś mu się nie
spodobało.
-- Louis, jeżeli zaraz nie powiesz mi,
o co do jasnej cholery chodzi, to przysięgam, że wyciągnę to z ciebie siłą -
warknął, podnosząc się z samochodu. Był zły na cały świat dookoła za to, że po
raz kolejny musiał opuszczać swój dom, nie potrzebował jeszcze więcej
problemów. Szczęśliwy Tommo zaliczał się do nich w stu procentach.
-- Zapytaj swojej dziewczyny, Malik.
Chociaż, zaraz na pewno przybiegnie do ciebie z płaczem i poskarży się, jaki to
niedobry dla niej byłem - zironizował, przewracając oczami. - A teraz moi
drodzy panowie, muszę was opuścić, gdyż jestem umówiony z najpiękniejszą
dziewczyną, jaka stąpała po tym świecie - brązowowłosy wstał ze swojego miejsca
i raźnym krokiem ruszył w kierunku miejsca zamieszkania sióstr Blake.
-- Zanim o cokolwiek zapytasz, nie mam
pojęcia, co on zrobił. Widziałem tylko, jak wylewa Samanthcie kubeł wody na
głowę i zniknęli mi z pola widzenia, kiedy zaczęła go na siłę gonić - Liam
wzruszył ramionami, podchodząc kilka kroków bliżej Zayna. Mulat pokiwał głową,
wsadzając dłonie w kieszenie swoich spodni.
-- Jesteście gotowi na wyjazd? -
zapytał, mierząc uśmiechniętą twarz Payne'a badawczym spojrzeniem. Mężczyzna
pokiwał twierdząco głową.
-- Samolot mamy o dwudziestej
trzeciej, więc jeszcze sobie na niego trochę poczekamy - uciął, a pomiędzy nimi
zapanowała cisza, którą przerwał dopiero po kilkunastu, ciągnących sie w
nieskończoność, sekundach. - Lepiej powiedz, jak ty się czujesz.
-- Ja? A jak ja miałbym się czuć?
Jestem cholernie szczęśliwy, że w końcu coś się dzieje. Dwa lata siedziałem na
dupie i patrzyłem na to, jak wy żyjecie po swojemu, a mi nie pozwalaliście
dosłownie nic zrobić. Czuję, że to się uda - Zayn uśmiechnął się szeroko, otwierając
samochód za pomocą zamka centralnego, kiedy zauważył Kinsona, parkującego przed
główną bramą jego posesji. Razem z Liamem podeszli do niego.
Już
na pierwszy rzut oka można było zobaczyć, że Aaron nie do końca jest zadowolony
z tego, że będzie musiał ponownie opuszczać Nowy York. Był podenerwowany i
mierzył ich wszystkich nieprzyjemnym spojrzeniem. Zayn zaśmiał się cicho.
-- Harry jest już w Berlinie? -
zapytał, nie spuszczając wzroku ze swojego przyszłego partnera. Liam kiwnął
twierdząco głową. - W takim razie zabawę czas zacząć.
~*~
Cassandra
siedziała za biurkiem w swoim gabinecie i znudzonym wzrokiem przeglądała
ostatnie informacje z Europy. Doskonale zdawała sobie sprawę, że to jeszcze za
wcześnie na jakiekolwiek działanie ze strony Malika, ale wolała być czujna i
niczego nie przegapić. W końcu po nim można było spodziewać się dosłownie
wszystkiego. Nie byłby sobą, gdyby nie zrobił czegoś spektakularnego i mało
bezpiecznego dla zwykłych ludzi.
Podniosła
spojrzenie na kilka sekund, kiedy usłyszała jak ktoś otwiera drzwi do
pomieszczenia. Zmierzyła uważnie Erica, po czym wróciła do swojego poprzedniego
zajęcia. Nie miała ochoty na rozmowę z kimkolwiek, więc uznała, że ignorowanie
nieproszonych gości będzie najlepszym wyjściem z sytuacji.
-- Mam dla ciebie kilka papierów od
Fernandeza do podpisania. Dotyczą ucieczki Malika i są podobno bardzo ważne -
mężczyzna podszedł do biurka i ułożył na nim kremową teczkę z dokumentami.
Cassie popatrzyła na nią kątem oka, po czym przekręciła głowę, odświeżając stronę
z informacjami.
Przekręciła
się przodem do nieproszonego gościa, ułożyła ręce na blacie, przechyliła głowę
i uśmiechnęła sie słodko, mrugając sztucznie oczami. Kesper wiedział, że
powinien jak najszybciej opuścić pokój, jeżeli nie chciał wszczynać awantury.
Postanowił jednak zaryzykować.
-- Nie będą podpisywać niczego, co ma
związek z ucieczką sprzed dwóch nocy - zaczęła, a jej mina diametralnie się
zmieniła. Była wściekła. - Nie mam z tym nic wspólnego - dodała szybko,
odwracając się przodem do monitora. Wróciła do przeglądania newsów. Oprócz
kilku wypadków i napadu na bank, który jak się okazało miał miejsce tydzień
wcześniej, nie stało się nic wartego uwagi, co powoli zaczynało ją denerwować.
-- Cassie wiem, że chciałabyś wysadzić
ten budynek w powietrze, ale błagam cię, zacznij w końcu rozmawiać z nami jak z
ludźmi. Staraliśmy się go upilnować, ale nam się nie udało. Następnym razem na
pewno lepiej obstawimy jego celę - westchnął ciężko, nie spuszczając wzroku z
kobiety. Bolało go jej zachowanie, co coraz stawało się coraz trudniejsze do
ukrycia.
-- Czy ty siebie do jasnej cholery
słyszysz?! Mówimy o Maliku, rozumiesz? Ma-li-ku! Dobrze będzie, jeżeli uda nam
się go znaleźć w tej Europie, nie mówiąc już o złapaniu go! - syknęła, zwężając
powieki. Miała dość tego, że wszyscy bagatelizują to, jak Zayn potrafi być
przebiegły i niebezpieczny. - A teraz, jeżeli chcesz kontynuować swój udział w
tej sprawie, radzę ci jak najszybciej opuścić mój gabinet, albo skończysz w
drogówce - zakończyła spokojnie. Ciemnowłosy westchnął ciężko, wiedząc że nie
ma już najmniejszej szansy na normalną rozmowę. Odwrócił się i wolnym krokiem
wyszedł z pomieszczenia.
~*~
Zayn
z cichym westchnieniem wsadził swoją walizkę do bagażnika czarnego Land Rovera.
Do lotu do Niemiec zostało im zaledwie dwie godziny, a Kinson spóźniał się już
dobrych kilka minut. Był na niego zły, jednak starał się tego nie pokazywać. W
końcu musiał skupić się na planie działanie, którego jedna z ważniejszych
części zaczynała się zaraz po starcie samolotu. To właśnie tam dokładnie powie
Aaronowi, do czego potrzebna jest mu jego pomoc.
Wzdrygnął
się, czując dłoń na ramieniu. Natychmiast odwrócił głowę w kierunku osoby,
która postanowiła zakłócić jego przestrzeń osobistą. Szybko doprowadził się do
porządku, widząc Liama za swoimi plecami. Kiwnął głową i zamknął bagażnik
samochodu, chcąc odwrócić uwagę przyjaciela od reakcji na jego dotyk.
-- Nie denerwuj się tak, Malik. Na
pewno wszystko pójdzie zgodnie z planem i już za kilka dni wrócisz tutaj z całą
masą pieniędzy na kącie - zaśmiał się Payne, krzyżując ręce na klatce
piersiowej.
-- To nie tak, że się denerwuję. Po
prostu nie ufam swojemu organizmowi. Czuję, że w najgorszym momencie, kiedy
będę się już ewakuował z budynku banku, coś pójdzie nie tak i wszystko legnie w
gruzach - mruknął, spoglądając na zegarek w telefonie. Był coraz bardziej
skłonny do tego, żeby zadzwonić do Kinsona i wygarnąć mu wszystko jeszcze zanim
zobaczyłby go na oczy.
-- Rozumiem cię. Chciałbym ci jakoś
pomóc, ale ty nie pozwoliłeś mi nawet jechać ze sobą do cholernej Europy, więc
kiedy będziesz lizał rany po nieudanej akcji, a policja złapie cię i zamknie
pod sto razy bardziej wzmożoną ochroną to pamiętaj, że ja nie będę ratować
twojego tyłka - sapnął Liam, w dalszym ciągu urażony tym, jak miała potoczyć
się akcja. Zayn zaśmiał się, zajmując miejsce za kierownicą.
-- Ty, Louis i Niall macie coś
znacznie ważniejszego do załatwienia niż ja. Na waszym zadaniu bardziej mi
zależy, a to że nie jadę z wami... No cóż, w końcu ktoś musi odciągnąć od tego
wszystkiego Willson - westchnął ciężko, zakładając okulary przeciwsłoneczne,
kiedy z daleka zauważył samochód Kinsona. Miał nadzieję, że kiedy oni będą za
granicą, to jego ludzie odpowiednio się nim zajmą. - Swoją drogą, gdzie polazł
Tommo. Kiedy go ostatni raz widziałem był coś za bardzo zadowolony z życia.
-- A jak myślisz? Kiedy dowiedział
się, że nie będzie go kilka dni w Nowym Yorku jakoś go to nie obeszło. No, ale
kiedy uświadomił sobie, że przecież nie zabierze ze sobą Denise, to od razu do
niej poleciał. Olał nawet to, że będę musiał oglądać mecz zupełnie sam -
mężczyzna westchnął teatralnie, po czym przewrócił oczami. Zayn zaśmiał się
głośno, wysyłając krótkiego smsa do Samanthy, że może już przychodzić.
-- A ty i Amanda? Ostatnio mocno koło
siebie kręciliście. Nie chciałbyś jej zatrzymać przy sobie na dłużej? To gorąca
laska i idealna sojuszniczka w razie, gdyby stało się coś nieoczekiwanego.
Blake jest cholernie słowna i kiedy mówi, że coś zrobi, na pewno tak będzie.
-- Musisz powstrzymać się od
zawiązywania z nią jakichkolwiek sojuszy. Ta laska, jak to ująłeś, nie jest w
moim typie i nigdy nie będzie. Mam dość patrzenia na nią, a co dopiero
przebywanie w jakichkolwiek bliższych kontaktach czy nawet stosunkach.
-- Wiesz co, Li? Jak jesteś zakochany,
to zaczynasz pieprzyć jakieś mądre głupoty zupełnie nie adekwatne do sytuacji.
-- I z wzajemnością, Malik.
~*~
Europa
przywitała ich deszczem i temperaturą nie większą niż piętnaście stopni
Celsjusza. Zayn uśmiechnął się do siebie, kiedy podczas jazdy jego prywatną taksówka
w kierunku hotelu, w którym mieli się zatrzymać, obejmował ramieniem Samanthę i
jednocześnie obserwował widoki za oknem. Czuł spojrzenie Kinsona na sobie,
jednak ignorował go, chcąc doprowadzić do tego, że sam zapyta o kolejne
posunięcie z ich strony. Aaron nienawidził być pod czyjąś komendą.
-- Wygrałeś, Malik - Mulat odwrócił
wzrok na mężczyznę, siedzącego na przeciwko. Udawał, że jest zdziwiony, chociaż
w duchu świętował pierwsze od dawna, osobiste zwycięstwo nad kimś innym. -
Powiedz, do czego ci jestem potrzebny. Co mogę zrobić, żebyś zaoszczędził swój
cenny czas - zironizował, przewracając oczami.
-- Colin Langer. Kojarzysz może takie
nazwisko? - były policjant kiwnął twierdząco głową. - Razem z ojcem pomogliście
mu w czymś, nie obchodzi mnie w czym. Interesuje mnie to, że zrobiliście to nie
do końca bezinteresownie. Macie kilka nagrań, których będę potrzebował. Gdzie
one są?
-- W mojej aktówce, a ona w bagażniku,
w jednej z toreb - przyznał szczerze. Na tym etapie chciał współpracować, żeby
poznać jak najwięcej z planu Malika. One zawsze były idealnie dopracowane,
dzięki czemu rzadko kiedy kończyły się niepowodzeniem.
-- W takim razie z dalszymi wyjaśnieniami
poczekamy do momentu, w którym zobaczę, że mnie nie oszukujesz - uciął Zayn, z
powrotem odwracając wzrok w kierunku szyby.
~*~
-- Cassie! - ciemnowłosa przewróciła
oczami, kiedy drzwi do jej gabinetu już po raz setny tego dnia otworzyły sie z
głuchym trzaskiem. Najwyraźniej nikt w budynku nie potrafił docisnąć klamki do
końca. - Mamy go, wiemy, gdzie jest Malik! - kobieta natychmiast przestała
bezsensownie wgapiać się w monitor. Kilka godzin temu uznała, że z przeglądania
wiadomości i tak nie będzie miała pożytku, przez co zabrała się za pisanie
kilku zaległych raportów, których nie mogła nikomu zlecić. W końcu Zayn nie
dałby się złapać jakiemuś pierwszemu lepszemu dziennikarzynie.
-- Gdzie? - podniosła się z obrotowego
krzesła i wyciągnęła rękę w kierunku Erica, trzymającego cały plik dokumentów.
Mężczyzna, przez podniecenie, nie do końca zrozumiał na początku, o co jej
chodziło. Szybko jednak zreflektował się i podał papiery Willson.
-- W Berlinie. Kilku lotniskowych
ochroniarzy widziało go w tłumie i wyłapały go kamery - Cassandra zaczęła
przeglądać teczkę. Było w niej wszystko, nawet zdjęcia Mulata. Uśmiechnęła się
do siebie, patrząc na jedno z nich.
-- Mam nadzieję, że powiadomiliście
już Fernandeza. Zbieraj się, a ja pójdę po Samuela. Jedziemy pozwiedzać Niemcy.
~*~
Kupa.
Idealny... :)
OdpowiedzUsuńJejuu +_+
OdpowiedzUsuńZabić przydupasa Erica grr Caro być zła. Pozwalam ci go zabić a Tommo może wykończyć Samanthę albo niech to zrobi Willson w końcu ona jej nie lubi i juz pędzie do Malika ach ta miłość xD Liam się zakochał XD a Lou jest z tą cnotką XD coś mi tu smierdzi ale jeszcze nie wiem co. Boski jak zawsze i czekam na następny
OdpowiedzUsuńTylko nie cnotka, błagam *uderza głową w ścianę* XDDD
OdpowiedzUsuń